Zero szans na zero procent od Tuska [OPINIA]

Bardzo drogi, z niepewną przyszłością i sprzyjający społecznym konfliktom. Tak wyglądałby w praktyce program mieszkaniowy zapowiedziany przez Platformę Obywatelską. Zarazem jest to - trzeba przyznać - umiejętna gra polityczna przed zbliżającymi się wyborami.

Donald Tusk podczas spotkania z wyborcami w Pabianicach
Donald Tusk podczas spotkania z wyborcami w Pabianicach
Źródło zdjęć: © East News | Lukasz Szelag/REPORTER
Patryk Słowik

Ludzie do 45. roku życia za zakup swojego pierwszego mieszkania nie zapłacą odsetek od kredytu hipotecznego. Odsetki spłaci państwo.

To kluczowa propozycja Platformy Obywatelskiej na nowe rozdanie, którą zaprezentował w Pabianicach, podczas jednego ze spotkań przedwyborczych, Donald Tusk.

I - powiedzmy sobie szczerze - jest to pomysł w najlepszym razie mało realny, a w gorszym - przy chęci wprowadzania go na siłę - po prostu szkodliwy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Największy program

Tusk zapowiedział, że jeśli Platforma Obywatelska wygra wybory, to Polacy kupujący mieszkania nie będą płacili po ponad 4000 zł miesięcznie raty, tylko po 1700 zł. I spłacać będą część kapitałową, a nie odsetkową. Odsetki spłaci państwo, najprawdopodobniej za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego. Czyli - mówiąc praktycznie - spłaci ogół obywateli.

Platforma Obywatelska wskazała, że propozycja mieszkaniowa PO będzie kosztowała w pierwszym roku jej obowiązywania ok. czterech mld zł.

Niektórzy już orzekli, że to mało jak na tak hojną ofertę dla Polaków.

W końcu, dla porównania, na program 500 plus wydatkowane jest ponad 40 mld zł rocznie.

Tyle że analizowanie programu mieszkaniowego polegającego na spłacaniu przez państwo przez dziesięciolecia odsetek od kredytów hipotecznych w perspektywie rocznej nie ma żadnego sensu.

W każdym kolejnym roku obowiązywania programu mieszkaniowego jego koszt znacząco by rósł. O ile dokładnie - tego nikt nie wie. To zależy od liczby chętnych na zakup własnego lokalu, od wysokości stóp procentowych i kilku innych czynników.

Ale przy założeniu, że zaproponowany przez Tuska program miałby być wieloletni, to po kilkunastu latach pochłaniałby bez wątpienia z budżetu państwa więcej pieniędzy niż 500 plus. Państwo musiałoby spłacać bowiem odsetki i za kredytobiorców z 2024 r., i za tych z 2030 r., i za tych "najnowszych", dajmy na to - z 2038 r.

W praktyce więc byłby to najdroższy program społeczno-gospodarczy w Polsce.

Czy to źle, czy dobrze - każdy musi sam ocenić.

Ale warto sobie z tego zdawać sprawę.

Tymczasem można odnieść wrażenie, że tej świadomości nie mają nawet twórcy koncepcji.

Sławomir Neumann, polityk PO i ekonomista, na antenie Polsat News przekonywał, że z jednej strony na budowę mieszkań pójdzie 100 mld zł, a z drugiej - państwo dopłaci cztery mld zł przy założeniu, że odsetki wynosić będą cztery proc.

Neumann jednak zapomniał o jednym "drobiazgu": że te cztery mld zł, o których wspomniał, to kwota z jednego roku. Kredyt zaś spłaca się lat kilkanaście, a często kilkadziesiąt.

Dziś - jak wyliczała sama PO - przy kredycie na 500 tys. zł kredytobiorca musi zapłacić dodatkowo 770 tys. zł odsetek.

Odpowiedzialność społeczna

Tworzenie programów społeczno-gospodarczych na dziesięciolecia wymaga dwóch rzeczy: szczerego przeświadczenia polityków wszystkich opcji, że przyjęte rozwiązanie jest dobre, oraz zaufania obywateli do państwa.

Niestety, program spłacania odsetek od kredytów nie spełnia tego warunku.

Po pierwsze, już teraz widać krytykę propozycji przez inne opcje polityczne – i to nie tylko walczące z PO Prawo i Sprawiedliwość, lecz także znacznie bliższą platformianemu sercu Lewicę.

Należy więc postawić pytanie: czy gdy PO już przestanie rządzić, następcy uszanują dzieło Tuska i utrzymają je przy życiu? Czy program mieszkaniowy stałby się czymś, czego żadna kolejna władza nie odważyłaby się zakończyć, tak jak takim elementem stało się świadczenie 500 plus?

Mam co do tego wątpliwości. A to choćby z tego powodu, że program spłaty odsetek od kredytów przez bardzo wielu obywateli zostanie uznany za niesprawiedliwy.

Już teraz pojawiają się pytania, dlaczego ktoś, kto wziął kredyt w 2022 r., ma mieć przez dziesięciolecia gorszą sytuację niż ktoś, kto weźmie kredyt w 2024 r.?

Oczywiście można powiedzieć, że czymś normalnym jest, iż programy społeczne są ustanawiane w pewnych ramach i ograniczone czasowo. To prawda. Ale druga strona medalu jest taka, że mówimy o gigantycznych zobowiązaniach na pół, a często niemal całe dorosłe życie człowieka. I trudno będzie dziwić się rozczarowaniu tych, którzy, ledwo wiążąc koniec z końcem i mając w perspektywie kilkadziesiąt lat spłacania kredytu wraz z odsetkami, zobaczą nagle swoich znacznie bogatszych znajomych, którzy podobne mieszkanie kupią za niespełna połowę tego - i to jeszcze na wspólny koszt, bo z dopłatą na koszt ogółu obywateli.

Dodatkowo warto zwrócić uwagę na kwestię wysokości stóp procentowych. W kryzysowych sytuacjach, jak np. istotny wzrost inflacji, są one podnoszone (co dziś każdy doskonale rozumie). Najbardziej uderza to w kredytobiorców. Po wejściu zaś w życie programu mieszkaniowego PO odsetki od kredytów po podniesieniu stóp rosłyby tylko niektórym obywatelom. I płaciliby oni podwójnie - więcej i za siebie, i ze wspólnej państwowej kiesy, by spłacać droższe kredyty korzystających z państwowych dopłat.

To wszystko sprawia, że już po kilku latach mogłoby się okazać, że zniesienia państwowej spłaty odsetek od kredytów domagałoby się wielu obywateli - przede wszystkim tych, którzy na to by się składali, a sami nie korzystali. I w PO doskonale o tym wiedzą.

Wyborcze potrzeby

Jednocześnie trzeba przyznać, że ruch wykonany przez Tuska i PO jest politycznie umiejętny.

Niedawno przecież swoją propozycję "kredytu 2 proc." zaprezentowało Prawo Sprawiedliwość (krytykowałem ją tutaj).

Koncepcja "kredytu 0 proc." służy więc temu, by PiS nie zawłaszczył tematu w kampanii wyborczej.

Ba, rozpoczęła się licytacja na obietnice. I PO postanowiła przelicytować partię Kaczyńskiego.

Kluczowe pytanie brzmi: czy gdy wybory się skończą wygraną PO, pomysł zostanie zrealizowany?

Ja, przyznaję, cały czas liczę na to, że rządzący - ktokolwiek by to nie był - postanowią zadbać o mieszkaniowe potrzeby obywateli mądrzej, niżeli zrzucając pieniądze z helikoptera. Bo choć jest to rozwiązanie najprostsze, to wcale nie najskuteczniejsze.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
mieszkaniewyborykredyt
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2113)