Zatrucie Odry. Opozycja rozpoczyna kontrole w państwowych instytucjach
Posłowie opozycji rozpoczęli kontrole poselskie w rządowych instytucjach. Ich działania mają związek z zatruciem Odry. Parlamentarzyści chcą uzyskać informację o sytuacji rzeki, a także o procedurach reagowania.
Bartłomiej Sienkiewicz i Katarzyna Lubnauer rozpoczęli kontrolę w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa (RCB). Kontrola poselska ma związek z sytuacją na Odrze. Podczas niej chcą się dowiedzieć, w jaki sposób instytucja zareagowała na pojawiające się doniesienia o zatruciu rzeki.
- Pierwszym punktem naszej kontroli jest udostępnienie wszystkich materiałów dotyczących sytuacji na Odrze: korespondencji, raportów, ekspertyz, analiz, ostrzeń, które wpłynęły do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa - wyjaśniał Bartłomiej Sienkiewicz.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Oprócz tego politycy opozycji chcą otrzymać wskazanie, kiedy RCB otrzymało pierwsze informacje o zatruciu Odry. - Kto, imię i nazwisko, stanowisko służbowe, z jakiej instytucji oraz konkretna data, kiedy poinformował RCB - dodał Sienkiewicz.
Z kolei posłowie Jan Grabiec i Marcin Kierwiński rozpoczęli kontrolę w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. - Wszyscy Polacy od kilkunastu dni śledzą doniesienia o stanie naszej jednej z największych rzek. Wiemy, że sprawa zaczęła się ponad trzy tygodnie temu. Wtedy zaczęły docierać pierwsze informacje, jednak państwo nie zadziałało - mówił Grabiec.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Poseł PO wskazywał na brak działań ze strony rządu. - Upłynęło ponad trzy tygodnie i nadal nie znamy przyczyn zatrucia rzeki. System zarządzania kryzysowego nie działa. Za całość funkcjonowania państwa, aparat wykonawczy państwa, czyli rząd i podległe instytucje, odpowiada premier RP. Dlatego jesteśmy tutaj, żeby dowiedzieć się, dlaczego organy państwa nie zareagowały na czas, kiedy podjęły działania i jakie to są działania i dlaczego nie przynoszą skutków - dodał, podkreślając, że "rządzący są zadowoleni, że nie znamy przyczyny katastrofy ekologicznej".
Parlamentarzyści przekonywali, że nie mają zaufania do rządzących. - Dowiadujemy się najwięcej o tym, że wszyscy są na urlopach - mówił Kierwiński. - Chcemy sprawdzić dwie hipotezy: premier Morawiecki mówił, że dowiedział się o katastrofie 8 lub 9 sierpnia, więc albo kłamał, jak ma to w zwyczaju, i przez dwa tygodnie bagatelizował problem, albo państwo kompletnie nie działa - dodał.
Kierwiński stwierdził też, że politycy opozycji chcą sprawdzić, czy są ślady tego, że KPRM był wcześniej informowany o sytuacji na Odrze. - Są tylko dwie możliwe alternatywy: albo Morawiecki kłamie, albo doprowadził państwo do ruiny. Obie powinny doprowadzić do szeregu dymisji - wskazał.
Kontrola poselska odbędzie się też w Ministerstwie Infrastruktury, gdzie pojawiali się posłowie Arkadiusz Marchewka i Małgorzata Chmiel. - Chcemy się dowiedzieć, co urzędnicy robili przez ostatnie dwa tygodnie, aby zapobiec tej wielkiej, tragicznej katastrofie. Waga tych zaniechań jest dużo cięższa niż 100 ton śniętych ryb - tłumaczył Marchewka.
Z kolei do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska (GIOŚ) udały się Gabriela Lenartowicz i Danuta Jazłowiecka. - Mówi się, że Odra nie żyje, że Odra została wręcz zamordowana. Po trzech tygodniach od powstania tej sytuacji nie wiemy, kto Odrę zamordował - mówiły posłanki.
Konferencja Lewicy
Z kolei parlamentarzyści Lewicy zorganizowali konferencję prasową, podczas której mówili o zrzutach wody na Odrze. - Te, które normalnie się odbywają, to są zrzuty rzędu 10 metrów sześciennych na sekundę. Zrzut 7 lipca to 33 m. sześc. na sekundę. To jest dramatyczny, nieprawdopodobny zrzut wody. 8 lipca - 16 m. sześc. na sekundę. 15 lipca i 4 sierpnia - 22 m. sześc. na sekundę. Co chcieliście ukryć, robiąc te wielkie zrzuty? Co planowały Wody Polskie? - pytała Agnieszka Kucharska-Dziedzic.
Z kolei posłanka Katarzyna Kotula przekonywała, że kolejne konferencje przedstawicieli rządu i minister Moskwy potwierdzają to, o czym mówiła Kucharska-Dziedzic. - Rząd chciał sprawę zatuszować. Są na to kolejne dowody. Dzisiaj media donoszą, że państwowe laboratorium odmówiło zbadania ryb z Odry. Chodzi o te martwe ryby, które wędkarze złowili w lipcu. Dowody zostały spalone - mówiła Kotula.
Zatrucie Odry
Pierwsze sygnały o śniętych rybach w Odrze pojawiły się pod koniec lipca. Znaleziono je na dolnośląskim odcinku rzeki w okolicach Oławy. Na początku sierpnia Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu stwierdził, że w wodzie występuje substancja toksyczna, która jest szkodliwa dla organizmów wodnych. Wrocławski WIOŚ zawiadomił prokuraturę o przestępstwie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Katastrofa nad Odrą. Niemcy się boją. "Jesteśmy wstrząśnięci"
W kolejnych dniach zanieczyszczenie dotarło na lubuski odcinek Odry. Polskę obiegły zdjęcia śniętych ryb wyrzucanych na brzeg. 10 sierpnia Wody Polskie informowały, że z rzeki wyłowiono pięć ton śniętych ryb, następnego dnia była to już liczba dwukrotnie większa. Mieszkańcy terenów nadodrzańskich informują też, że widzieli w rzece martwe bobry.
Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak skierował wojsko do pomocy w usuwaniu szkód.
Do 12 sierpnia skażenie wystąpiło również na zachodniopomorskim odcinku rzeki. Tego dnia rozesłano też pierwsze alerty RCB do mieszkańców. Premier Mateusz Morawiecki zaapelował, by nie wchodzić do wody i nie kąpać się w niej.
Czytaj też: