Niemcy przerażeni, pokazali zdjęcia. "Czegoś takiego nie widzieliśmy"
Niemcy są w szoku i twierdzą, że czegoś takiego w Odrze wcześniej nie widzieli. - Wszystkie ryby są martwe. Niezależnie od rodzaju czy wielkości - mówi nam Peter Breckling z Deutscher Fischerei-Verband e.V (Niemieckiego Stowarzyszenia Rybackiego).
11.08.2022 | aktual.: 11.08.2022 20:25
Sytuacja jest tragiczna. Według rybaków, z którymi rozmawialiśmy, w rzece zarówno po stronie polskiej, jak i niemieckiej pływają tony śniętych ryb. - W poniedziałek zobaczyłem, że z wodą dzieje się coś niedobrego. Pojawiła się piana, a brzany, które miały po pięć kilogramów, nie reagowały na dotknięcia. Zadzwoniłem do regionalnej telewizji, żeby pomogli nagłośnić sprawę, by ludzie uważali i nie pozwalali zwierzętom pić wody z rzeki - opowiada Adam Szumski ze Słubic.
Następnego dnia problem zobaczyli też Niemcy po swojej stronie Odry.
Niemcy czekają na informacje z Polski
- Państwowy Urząd Ochrony Środowiska (LfU) pierwsze sygnały o zanieczyszczeniu otrzymał 9 sierpnia. Nie poprzez oficjalne kanały sprawozdawcze, lecz poprzez Państwowe Laboratorium Berlin-Brandenburgia. Następnie LfU wysłało oficjalne powiadomienie zgodnie z procedurą do Międzynarodowej Komisji Ochrony Odry przed Zanieczyszczeniami - twierdzi w wypowiedzi dla Wirtualnej Polski Thomas Frey z Urzędu Środowiska w Brandenburgii.
Jak dodaje, strona polska do momentu naszej rozmowy nie potwierdziła zgłoszenia. - Ministerstwo Spraw Wewnętrznych skontaktowało się również z Międzynarodowym Głównym Centrum Ostrzegania we Wrocławiu, i - o ile mi wiadomo - nie otrzymało do tej pory odpowiedzi - mówi Frey.
Niemcy alarmują. "Nie kąpać się, nie jeść ryb z Odry"
Niemiecka policja rozpoczęła w tej sprawie śledztwo, a chemicy pobrali próbki wody i zlecili przeprowadzenie analiz. Wyniki nie są jeszcze znane. - Dopóki nie wiadomo, jakie substancje spowodowały śmierć ryb, zalecamy nie kąpać się w Odrze, nie jeść ryb z Odry i nie umożliwiać zwierzętom dostępu do wody - apeluje Frey.
Nasi zachodni sąsiedzi zareagowali kompleksowo. Skoordynowano pracę różnych służb: Dyrekcji Policji w Poczdamie, Federalnego Urzędu Śledczego, zintegrowanego centrum kontroli straży pożarnej we Frankfurcie nad Odrą, władz powiatu Markisch-Oderland i LfU. Wszystkie te instytucje pozostają w stałym kontakcie i będą się wzajemnie informować o dalszych ustaleniach i działaniach.
Strona niemiecka jest przekonana, że zanieczyszczenie pochodzi z biegu górnego lub środkowego rzeki i oczekuje na wyjaśnienia ze strony polskich służb.
Tony śniętych ryb. "Największa katastrofa od lat"
Działania polskich służb ostro krytykują aktywiści, którzy twierdzą, że władze bagatelizują zagrożenie.
"Dlaczego Wody Polskie milczały o największej katastrofie ekologicznej od lat. Czajka to przy tym nic" - czytamy we wpisie Jana Mencwela na Twitterze.
- Stężenie substancji było ogromne, skoro powaliło nawet ogromne ryby. To były potężne osobniki w agonii, od pięciu do nawet 50 kilogramów. Ewidentnie ryby nie padają z powodu przyduchy - twierdzi w rozmowie z Wirtualną Polską Magdalena Bobryk ze stowarzyszenia "515 kilometr Odry".
"Patrzymy na to wszystko ze łzami w oczach"
Pojawiają się też doniesienia o osobach, które zachorowały po kontakcie z wodą. - Zbieramy materiały, to wszystko będzie udokumentowane. Przez bezczynność władz ludzie nie wiedzą o zagrożeniu. Nie wiemy, czy przed falą śniętych ryb niebezpieczna substancja tam już nie pływała. Nie mamy też pojęcia, jak ona wpłynie na wody gruntowe - zastanawia się Bobryk.
- Stoimy i patrzymy na to wszystko ze łzami w oczach. Sami się organizujemy, wyławiamy śnięte ryby. Czekamy na firmę, która podejmie się utylizacji. Będą łodzie z OSP, ze Społecznej Straży Rybackiej i nasze, prywatne. Podbierakami i drobnymi siatkami będziemy zbierać ryby, a następnie zapakujemy je w worki i skrzynie, by oddać do utylizacji - tłumaczy Szumski, rybak ze Słubic.
Mieszkańcy twierdzą, że widzieli martwe bobry
Jak udało nam się dowiedzieć, na odcinku pięciu kilometrów pod Krosnem Odrzańskim w środę zebrano dwie tony ryb. Mieszkańcy okolicy twierdzą, że widzieli nawet martwe bobry.
Kiedy o sprawie zrobiło się głośno, Wody Polskie i Inspektorat Ochrony Środowiska zorganizowały w środę konferencję prasową.
Szef Wód Polskich stwierdził, że "nie jest to totalna zagłada Odry". - Nie ma odnotowanych zjawisk obumierania innych organizmów, czyli te parametry biologiczne nie są jeszcze takie krytyczne - powiedział Przemysław Daca.
Zdaniem polskich służb, w rzece stwierdzono wysoki poziom tlenu, odbiegający od typowych stężeń w okresie letnim. Inspekcja tłumaczyła, że wysokie temperatury, niski stan wody oraz brak rozkwitu w wodzie mogły wskazywać na jego nienaturalne pochodzenie. Zachodziło podejrzenie, że do wody przedostała się substancja o właściwościach silnie utleniających, w wyniku której mogło dojść do zachodzących reakcji, które uwalniają tlen.
- W chwili obecnej trwa proces zbioru i wyławiania tych ryb. W dalszej kolejności w okolicach ujścia rzeki Warty, w okolicach Krosna Odrzańskiego zanotowano (...) tylko parę egzemplarzy śniętych ryb, co może sugerować fakt, że to zanieczyszczenie się już rozpuściło i nie stanowi takiego zagrożenia - podsumował Daca.
Dopiero dzień później, w czwartek, rząd postanowił działać i zapewnił, że zajmie się sprawą. "Żołnierze zostaną skierowani w rejon Odry. Terytorialsi i wojska operacyjne będą pomagać w usuwaniu zanieczyszczeń na rzece. Będą także w gotowości do realizacji innych zadań." - poinformował na Twitterze Mariusz Błaszczak.
"Zrobimy wszystko, by kwestia ta została odpowiednio zbadana, wyjaśniona, a winni - surowo ukarani" - zapewnił z kolei Mateusz Morawiecki.
Problemy na Odrze wędkarze z Dolnego Śląska zauważyli już pod koniec lipca. Według agencji DPA, z rzeki wyłowiono wówczas kilka ton śniętych ryb.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj również: Zatruta Odra. Winne zakłady przemysłowe?