Rosjanie byli blisko. "Ochrona Zełenskiego w najwyższej gotowości"
Od początku inwazji Rosjanie próbowali już kilkanaście razy zabić Wołodymyra Zełenskiego. Jednak mimo wielokrotnego zagrożenia prezydenta Ukrainy, zamachowcom na szczęście nie udało się zbliżyć w jego bezpośrednie otoczenie.
24.08.2022 | aktual.: 31.12.2022 10:15
Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Pierwsze dwa tygodnie wojny były dla Wołodymyra Zełenskiego najbardziej niebezpieczne. Tylko w ciągu dwóch dni doszło do pięciu prób zamachu. Żaden się nie powiódł, choć prezydent Ukrainy kilka razy był poważnie zagrożony. Zwłaszcza 25 lutego, kiedy chcąc zdementować rosyjską propagandę, jakoby miał uciec z Kijowa na Zachód, nagrywał filmy, spacerując ulicami stolicy. W mieście znajdowały się uśpione wówczas grupy dywersyjne, które ukraiński kontrwywiad powoli likwidował.
Na ich miejsce przybywały jednak kolejne, przerzucane bezpośrednio z Rosji, ale także z Węgier i Białorusi. "Kolejni najemnicy związani z prywatną firmą wojskową, tak zwaną grupą Wagnera, przybyli w niedzielę do Ukrainy, by zamordować najważniejsze osoby w państwie" - informowały ukraińskie służby.
Prócz Zełenskiego na liście osób przeznaczonych do likwidacji znaleźli się m.in. bracia Władimir i Witalij Kliczko oraz premier Denys Szmyhal.
"W Użhorodzie, na pograniczu ukraińsko-słowackim, zatrzymany został agent rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa, który organizował grupę dywersyjną i planował zamachy w Kijowie, w tym na prezydenta Wołodymyra Zełenskiego" – informowała 22 marca agencja Unian.
Tydzień później pod węgierską granicą ukraiński kontrwywiad przechwycił sporą grupę, która miała zlikwidować najważniejszych kijowskich polityków. "Tym razem 25-osobowa grupa dowodzona przez rosyjskie służby specjalne została schwytana niedaleko słowacko-węgierskiej granicy. Jej celem była fizyczna eliminacja ukraińskiego prezydenta" - pisała agencja.
"Ryzyko istniało"
Ukraińcy okazali się bardzo dobrze przygotowani na nadciągające niebezpieczeństwo. Kontrwywiad od 2014 roku bardzo intensywnie pracował, aby rozpoznać szlaki przerzutu i agentów, pracujących na rzecz Rosji.
- Ukraińska administracja spodziewała się rosyjskiej inwazji, dlatego zakładam, że ochrona prezydenta Zełenskiego cały czas była w stanie najwyższej gotowości - mówi Jakub Link-Lenczowski, wydawca Militarnego Magazynu MILMAG.
- Jednak w pierwszych dniach, gdy Zełenski pojawiał się publicznie w Kijowie, ryzyko istniało. Zwłaszcza, że na terenie miasta miały operować grupy rosyjskich dywersantów. W późniejszym etapie wojny zagrożenie zmalało - dodaje ekspert.
Zobacz także
Zachodnia ochrona? "Parasol kontrwywiadowczy"
Po pierwszych próbach zamachu na Zełenskiego zaczęły pojawiać się doniesienia, najczęściej powielane przez internetowe trolle, że ochronę prezydenta Ukrainy przejęły siły specjalne państw NATO. Była to ewidentna próba wciągnięcia Zachodu w konflikt i zrzucenia winy za eskalację wojny na sojuszników Kijowa.
Żadna z tych informacji nie była prawdą. Zełenskiego pilnują żołnierze ukraińskich sił specjalnych i ochroniarze. Szefem ochrony jest Maksym Doniec, który pracuje z Zełenskim od czasów, kiedy dopiero miał zająć się polityką. Doniec pod koniec marca tego roku został mianowany generałem brygady.
Prawdą jest jednak to, że państwa NATO wspierają ochronę prezydenta. Nie tyle fizycznie chroniąc Zełenskiego, co szkoląc jego ludzi i dostarczając informacji wywiadowczych. Zwłaszcza te ostatnie są niezwykle istotne. Pozwalają bowiem odpowiednio wcześnie wyeliminować zagrożenie.
- Wielu byłych żołnierzy wojsk specjalnych, którzy służyli wcześniej w armiach NATO, udało się do Ukrainy - uważa Link-Lenczowski. - Najprawdopodobniej również Sojusz objął prezydenta Zełenskiego parasolem kontrwywiadowczym - dodaje ekspert.
Medialna gra
Rosjanie oczywiście odcinają się od prób zamachu. Pojmania funkcjonariuszy i szpiegów nie komentują. O Grupie Wagnera powiedzieli, że "każdy może ich wynająć" i "nie odpowiadają za zlecenia, jakie przyjmuje prywatna firma".
Rosjanie uruchomili także swoje farmy trolli, które rozpoczęły ofensywę propagandową, sugerując, że doniesienia o zamachach na Zełenskiego i członków najwyższego kierownictwa Ukrainy to jedynie wizerunkowa zagrywka, która ma pokazać, jak źli są Rosjanie. Według wielu rosyjskich komentujących, za rzekomymi zamachami ma stać CIA, a Ukraina chodzi na pasku Stanów Zjednoczonych.
Rosjanie nie powiedzieli ostatniego słowa?
- Oceniając retorykę polityków rosyjskich w ich planach przejęcia władzy w Ukrainie nie było miejsca dla Zełenskiego. Po tym, jak stał się symbolem oporu, jego ujęcie lub eliminacja mogłoby ułatwić złamanie oporu w Ukrainie. Wydaje się, że zagrożenie znacznie zmalało po wycofaniu się Rosjan z okolic Kijowa - zaznacza Link-Lenczowski.
Jednak Rosjanie nie przestali próbować. Od początku wojny do sierpnia Ukraińcy zatrzymali około 800 osób, które są podejrzane o działalność dywersyjną i wywiadowczą. W połowie czerwca udaremniono kolejny zamach. Ukraińskie władze poinformowały, że wszelkie informacje o próbach zamordowania 24 najważniejszych osób w państwie zostaną upublicznione zaraz po zakończeniu wojny.
Można się spodziewać, że Rosjanie jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa. Zwłaszcza, że obwiniają Ukrainę o śmierć Darii Duginy. Już kilka godzin po zamachu pojawiły się wezwania do odwetu. A jak wiadomo z historii, Rosjanie będą próbować do skutku.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski
Czytaj również: Wybuchła wojna wywiadów. Trwa seria aresztowań w Rosji
Zobacz też: Zełenski odwołuje współpracowników. "To świadczy o determinacji"