KGP ujawniła nagranie. Nowe fakty w sprawie Joanny
- Chciałbym wyrazić szczere ubolewanie wobec sytuacji życiowej, trudnej sytuacji pani Joanny - mówił Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk, dodając, że "nie wynikała ona z działań policji". Dodał też, że "zaatakowano jego ludzi". Policja nie odpowiedziała na część wątpliwości dotyczących interwencji, a w sieci pojawiły się liczne krytyczne komentarze do tej wersji.
20.07.2023 | aktual.: 20.07.2023 18:51
Od emisji materiału o pani Joannie w "Faktach" TVN pojawia się sporo wątpliwości i kontrowersji wokół działań policji. Funkcjonariusze mieli pojawić się w szpitalu, gdzie kobieta trafiła po zażyciu tabletki poronnej. W placówce spotkało spotkało ją przesłuchanie i rewizja ze strony policji - zdaniem wielu te działania były nieuprawione. Funkcjonariusze zabrali jej laptopa i telefon. Teraz głos w tej sprawie zabrał sam szef Komendy Głównej Policji.
- Chciałbym też wyrazić ubolewanie, że ta konferencja w ogóle musi mieć miejsce - zaznaczył Jarosław Szymszyk. Wyjaśnił, że głównym powodem działania policji było zgłoszenie dotyczące podejrzenia dokonania próby samobójczej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- W sposób, w jaki zaatakowano moich ludzi, na podstawie jednostronnej, subiektywnej relacji. Sposób, w jaki przedstawiono działania polskich policjantów, nie dał mi innej możliwości. W trosce o dobro społeczne, o przedstawienie prawdy o przebiegu tego zdarzenia postanowiliśmy państwa zaprosić - powiedział generał.
Zaznaczył, że informacje, które zostały na konferencji przedstawione, to efekt wstępnych czynności funkcjonariuszy Biura Kontroli KGP realizowanych na terenie Krakowa. - Te czynności cały czas trwają - podał.
Jarosław Szymczyk podczas konferencji przedstawił nagranie z numerem 112, na który zadzwoniła lekarz psychiatra. Poinformowała, że jej pacjentka po zażyciu tabletki poronnej mówi, że popełni samobójstwo. Część nagrania została usunięta ze względu na ochronę danych osobowych i tajemnicę lekarską.
Kolejne nagranie pokazane przez Szymczyka, to rozmowa lekarki z dyżurnym komendy miejskiej policji. Psychiatra ponownie mówi w nim o ryzyku popełnienia samobójstwa przez jej pacjentkę.
Szymczyk relacjonował, że policjanci - po przybyciu na miejsce - zastali panią Joannę w złym stanie fizycznym i psychicznym. Przyznał, że sama wyznała, że przyjęła tabletki. Wskazała, że kupiła je przez internet za pomocą laptopa. Według policji, pani Joanna nie chciała współpracować.
- Zespół ratownictwa medycznego podjął decyzję o zabraniu pani Joanny do szpitala w celu zrobienia dalszych badań. Ratownicy medyczni sami poprosili, by policjanci pojechali z nimi - stwierdził Szymczyk. Zapewnił, że "policjanci w żaden sposób nie przeszkadzali w wykonywaniu działań medycznych".
"Nie używaliśmy żadnych środków przymusu"
Jak dodał, "wobec pani Joanny nie używaliśmy żadnych środków przymusu bezpośredniego".
- Nawet siła fizyczna nie była wykorzystywana wobec pani Joanny. Wykonano z panią Joanną wyłącznie czynności procesowe ukierunkowane na to, o czym wcześniej mówiłem - zaznaczył szef policji.
Dopytywany był przez dziennikarza TVN24 o działania podjęte w szpitalu. - Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mamy do czynienia z osobą usiłującą popełnić samobójstwo, abyśmy nie przeprowadzili przeszukania tej osoby pod kątem posiadania przedmiotów, narzędzi czy być może substancji, które mogłoby służyć do popełnienia tego samobójstwa - powiedział.
Nie potwierdził jednak słów pani Joanny, która mówiła o tym, że policjantki kazały jej się rozebrać do naga, kucnąć i kaszleć. - Nie potwierdzam poleceń dotyczących kasłania, natomiast chce powiedzieć, że w wyniku tych czynności kontrolnych ustaliliśmy, że policjantka prosiła o możliwość również skontrolowania dolnej części bielizny, ale po informacji od pani doktor, że przed chwilą przeprowadziła badanie tych okolic, odstąpiła policjantka od tych czynności - mówił.
Bulwersująca interwencja policji ws. pani Joanny
Przypomnijmy, we wtorek w "Faktach" TVN wyemitowano materiał o bulwersujących działaniach policjantów w jednym z krakowskich szpitali. Funkcjonariusze interweniowali wobec pani Joanny, która trafiła na SOR po zażyciu tabletki poronnej. Kobieta zapewniała, że kupiła ją sama w internecie, a zażyła ją, ponieważ ciąża zagrażała jej zdrowiu. O wszystkim powiadomiła lekarkę psychiatrii, która zaalarmowała mundurowych.
- Kazano mi się rozebrać, robić przysiady i kaszleć - przekazała pani Joanna. Mundurowi zabrali jej telefon, wypytywali o jej komputer. - Ta interwencja mnie kompletnie złamała. Zniszczyła mnie - wyjawiła.
W sprawie jest sporo wątpliwości, jeśli chodzi o działania policjantów. Warto zaznaczyć, że pierwszy komunikat krakowskiej policji został zmieniony: oświadczenie zostało znacząco skrócone, nie ma informacji o "zapłakanej, krzyczącej kobiecie" oraz o "wyczuwalnej woni alkoholu" - tak jak to było w pierwotnym oświadczeniu. Nie ma też mowy o "podejrzeniu popełnienia przestępstwa w postaci udzielenia kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła".
"W nawiązaniu do materiału telewizji TVN24 dotyczącego sytuacji sprzed 3 miesięcy, która miała miejsce w Krakowie informujemy, że interwencja Policji nastąpiła po zawiadomieniu służb przez lekarza psychiatrę o możliwej próbie samobójczej jego pacjentki i przyjęciu przez nią substancji niewiadomego pochodzenia. Interwencja była zgłoszona do miejsca zamieszkania kobiety lecz potem była kontynuowana w placówkach szpitalnych" - czytamy w drugiej wersji komunikatu.
Po samej konferencji szefa KGP w sieci pojawiły się liczne komentarze. M.in. Magdalena Biejat z Lewicy nazwała konferencję "kompromitacją". "Od kilku dni Polska Policja próbuje zdyskredytować panią Joannę, ignorując fakt, że mamy dostęp do nagrań z interwencji w szpitalu, zeznań świadków oraz postanowienia sądu, który stwierdza, że policjanci zachowali się niezgodnie z prawem" - napisała posłanka.
Z kolei prokurator Krzysztof Pachimowicz uważa, że Jarosław Szymczyk powinien zostać odwołany. "Czytam, że Komendant Główny Policji będzie bronił swoich funkcjonariuszy, na których wylewa się fala hejtu. Generał nie rozumie, co się stało. Dlatego powinien zostać odwołany" - napisał na Twitterze.
PRZECZYTAJ TAKŻE: "Wstrząsający obraz Polki w państwie rządzonym przez PiS"