Wybory do europarlamentu 2019. Spór w PiS o film Sekielskiego. "Tylko nie mów nikomu" podzielił wyborców

Wybory do europarlamentu za nieco ponad tydzień. Tymczasem film Tomasza Sekielskiego "Tylko nie mów nikomu" mocno namieszał na ostatnim odcinku kampanii. Podzielił partię rządzącą i jej wyborców. Zaskoczył sztabowców i samego prezesa.

Wybory do europarlamentu 2019. Spór w PiS o film Sekielskiego. "Tylko nie mów nikomu" podzielił wyborców
Źródło zdjęć: © East News | BARTOSZ KRUPA
Michał Wróblewski

Jak dowiadujemy się od polityków znających badania nastrojów społecznych, połowa wyborców PiS uważa, że dokument jest atakiem na Kościół. Druga połowa twierdzi inaczej, a film o księdzach-pedofilach i dramacie ich ofiar uznaje za potrzebny. Partia rządząca ma z tym kłopot.

– W żadnym innym temacie elektorat deklarujący sympatyzowanie z PiS nie był tak podzielony w tej kampanii – przyznaje nasz rozmówca.

Tak wynika z badań wewnętrznych jednego z ośrodków, z którymi się zapoznaliśmy.

Sami politycy PiS nie ukrywają, że wydźwięk filmu Sekielskich i jego wpływ na przedwyborczą rywalizację – zwłaszcza na ostatnim jej odcinku – mocno zaskoczył partię rządzącą.

Wybory do europarlamentu. Mądre głowy i złe języki

– Nie byliśmy na to przygotowani – przyznają nasi rozmówcy z PiS.

Zaznaczają jednak, że opozycja podobnie – choć trzeba podkreślić, że to Koalicja Europejska politycznie lepiej "weszła" w temat. I na film Sekielskich zareagowała szybciej. I mocniej. Podkreślają to partyjni "spece" od marketingu.

Zdają sobie z tego sprawę politycy po obu stronach sporu.

Kwestia wiarygodności poszczególnych ugrupowań w temacie walki z pedofilią staje się sprawą drugoplanową. Liczy się tu i teraz. A pierwsze reakcje są najważniejsze – zaznaczają ludzie odpowiadający za kampanie poszczególnych partii.

– U nas był brak spójności i to widać – przyznaje rozmówca z partii rządzącej. O co chodzi?

O brak skoordynowanych działań komunikacyjnych. Politycy PiS, pytani w mediach o film "Tylko nie mów nikomu", wygłaszali skrajnie różne opinie.

To dziwne o tyle, że w najważniejszych kwestiach, którymi żyją media, partia rządząca ma – a przynajmniej zwykle miała – spójne, jednolite stanowisko. Wyrażone w przekazach dnia rozsyłanych co kilka dni politykom PiS.

Tu tego nie było. Zabrakło owej "spójności", co przełożyło się na totalny komunikacyjny chaos po stronie obozu władzy.

Przykłady?

Lider PiS na liście do PE w Warszawie Jacek Saryusz-Wolski stwierdził – zupełnie rozmijając się nastrojami społecznymi – że temat pedofilii jest tematem zastępczym, a cała sprawa wywoływana jest tylko po to, żeby... "jątrzyć". Poseł klubu PiS Zbigniew Gryglas porównał film Sekielskich do "Mein Kampf", czym wywołał skandal i szybko musiał się z tych słów wycofywać. Szef klubu partii rządzącej i wicemarszałek Semu Ryszard Terlecki powiedział zaś, że dokument to "atak na Kościół". I że go nie obejrzy. Z podobnym lekceważniem wypowiadał się m.in. szef sejmowej komisji sprawiedliwości Stanisław Piotrowicz, obrońca medialny księdza-pedofila z Tylawy.

A Ryszard Legutko, kandydat PiS na europosła, orzekł, że "film Sekielskiego został wykorzystany w zamiarze uderzenia w prawą stronę i Kościół". – Wpisuje się to w pedofilską, antykościelną retorykę – stwierdził profesor.

Są oczywiście i mądre wypowiedzi polityków obozu władzy, takich jak Adam Bielan, Joachim Brudziński czy Jarosław Gowin, którzy mają świadomość wagi tego filmu. I mówią o tym publicznie – deklarując, że film jest bardzo ważny, przełomowy i powinien obejrzeć go każdy.

Nie jest to jednak dominujący pogląd w PiS.

Po emisji filmu (jej data znana była od mniej więcej pół roku) – jak słyszymy – sztab miał intesywnie analizować, co dalej zrobić z tematem. Postanowiono, że dzień po zamieszczeniu filmu na YouTube będzie się musiał do niego odnieść sam Jarosław Kaczyński. Tak też zrobił.

Zapowiedział zmiany w prawie, które – jak ujawniliśmy jako pierwsi w Wirtualnej Polsce – okazały się położeniem na stole przygotowanej kilka miesięcy temu w Ministerstwie Sprawiedliwości nowelizacji Kodeksu karnego, który zaostrza kary dla pedofilów.

Projekt doprowadził do awantury w Sejmie. Temat pedofilii "zaprzęgnięto" do kampanii wyborczej i wpisano w brutalny klimat walki politycznej. Zrobiły to dwie największe partie.

Lider PiS mówił w piątek, że "dziś toczy się gra, w której bezczelność i hipokryzja przekracza wszelkie granice". – Próbuje się wmówić, że my, formacja, która robi wszystko, by zatrzymać pedofilię, jest odpowiedzialna za pedofilię w Kosciele. To jest kłamstwo! Są tacy, którzy bronili i bronią pedofili. To jest PO i jej sojusznicy.

Kaczyński zadeklarował też, że PiS jest w stanie poprzeć komisję, która będzie badać sprawę pedofilii, ale nie tylko w Kościele, ale we wszystkich środowiskach.

Sondażowe wahania

Kto na tej awanturze zyskuje, a kto traci? Większość sondaży wciąż pokazuje przewagę PiS nad opozycją – jak choćby badanie Kantar (choć nieuwzględniające nastrojów po premierze filmu Sekielskich, co w tym kontekście jest ważne).

Ale warto sięgnąć po najnowszy sondaż IBSP. Z badania wynika, że Koalicja Europejska ma dziś – tydzień po emisji "Tylko nie mów nikomu" – aż o 10 pkt. proc. większe poparcie niż PiS.

Jak tłumaczy to IBSP?

– Termin badania ma ogromny wpływ na wyniki sondażu, a film Sekielskiego miał wielki wpływ na przebieg kampanii. Pomiędzy dwoma obozami skupionymi wokół Koalicji Europejskiej i PiS nie zaszły jednak duże zmiany i ten podział jest nadal bliski 50/50, ale wyraźnie widać przesunięcia elektoratu wewnątrz obozów. Szczególnie jest to widoczne wśród mężczyzn, którzy wcześniej głosowali na PiS, a teraz wybierają Konfederację. Pierwszy raz od dłuższego czasu Koalicja Europejska ma też wyższe poparcie wśród kobiet niż wśród mężczyzn – tłumaczy prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej i IBSP Łukasz Pawłowski.

Obraz
© WP.PL | WP

Polityczni komentatorzy – jak Renata Grochal z "Newsweeka" czy Wojciech Szacki z "Polityka Insight" – także mają jednoznaczne zdanie: film Sekielskich wpływa w istotny sposób na kampanię. I może zaważyć na wyniku wyborów 26 maja. Pisaliśmy o tym TUTAJ.

Wybory do europarlamentu. Ładunek emocjonalny filmu Sekielskich

Z powagi sytuacji zdali sobie sprawę liderzy PiS.

Zbigniew Ziobro i Mateusz Morawiecki przedstawili publicznie (choć dopiero kilka dni po premierze filmu) znane dziennikarzom od miesięcy zapisy w nowelizacji Kodeksu karnego przygotowanego przez resort sprawiedliwości. W trybie błyskawicznym uchwalono je w Sejmie.

Ale od tygodnia to Koalicja Europejska łapie wiart w żagle, a PiS wydaje się dopiero odrabiać lekcje.

Partia rządząca źle odczytała nastroje w kontekście premiery filmu Sekielskich. Jarosław Kaczyński (choć było to jeszcze przed premierą dokumentu, a po antykościelnym wystąpieniu Leszka Jażdżewskiego) mówił, że "ręka podniesiona na Kościół to ręka podniesiona na Polskę".

Grzegorz Schetyna zaczekał do premiery filmu Sekielskich. I w odpowiedzi na ten obraz stwierdził, że "na polskie państwo podnosi rękę ten, kto podnosi rękę na polskie dzieci".

Lider KE w pierwszej fazie lepiej odczytał społeczne nastroje. Dokument o pedofilii wśród duchownych wstrząsnął Polską, obejrzało go już kilkanaście milionów Polaków. Wywołuje ogromne emocje. A to one rządzą dziś polityką. I wpływają na decyzje wyborców.

Czy piątka wystarczy

PiS próbuje kontynuować aktywność w obszarze, w którym czuje się pewnie. Stawia na programy społeczne i "piątkę Kaczyńskiego". Stąd akcje mobilizacyjne, o których jako pierwsi informowaliśmy w Wirtualnej Polsce. Ale temat "piątki Kaczyńskiego" w mediach funkcjonuje rzadko. Sztandarowy program PiS zniknął z głównej agendy. Nie spowodował skokowych wzrostów poparcia dla PiS.

Czy "piątka Kaczyńskiego" zatem wystarczy, by przechylić szalę na stronę PiS 26 maja? Są o to obawy.

Według naszych informacji, w PiS żywy jest lęk o wystarczająco silną mobilizację, która dałaby Zjednoczonej Prawicy mocne zwycięstwo w wyborach. Partia rządząca każdego dnia otrzymuje w tej sprawie wyniki badań. Te mają być gorsze od spodziewanych.

– Trzeba namawiać ludzi do tego, by poszli na te wybory. Jedyną szansą tamtych to jest to, że nasi wyborcy nie pójdą. Bo jeśli nasi pójdą, nie mają żadnych szans. Ale czy pójdą - to sprawa wysiłku nas wszystkich – stwierdził Jarosław Kaczyński na konwencji wyborczej kilka dni temu.

Prezes PiS wie, o czym mówi.

Ale pytanie, czy sam wysiłek (czytaj: aktywność polityków PiS w kampanii) wystarczy. Politycy nie zawsze mają wpływ na emocje i nastroje społeczne. Ale mają wpływ na to, jak je odczytywać. I jak wykorzystać.

Niektórzy wskazują, że w tym przypadku PiS nie zdało egzaminu. Jego wyniki poznamy już 26 maja.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1861)