Wpłaty na kampanię europosła PiS Grzegorza Tobiszowskiego. Przelewy szły od szefów spółek skarbu państwa
- Krzysiu jest moim kolegą, dałem go na stanowisko - przyznaje w rozmowie z TVN24 europoseł PiS Grzegorz Tobiszowski. Według ustaleń stacji na kampanię polityka wpłacali m.in. ludzie zatrudnieni w państwowych spółkach górniczych, które Tobiszewski nadzorował jako wiceminister energii.
Tobiszowski w latach 2015-2019 pełnił funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Energii. Od lutego 2016 roku był także pełnomocnikiem rządu ds. restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego. Jako wiceminister energii nadzorował część kluczowych spółek energetycznych należących do Skarbu Państwa.
W 2019 roku polityk PiS zdecydował się wystartować z okręgu śląskiego w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Na kampanię wyborczą zebrał ok. 225 tys. złotych. Jak ustalili dziennikarze TVN24 Dariusz Kubik i Grzegorz Łakomski, ok. 150 tys. złotych miało pochodzić od ludzi z państwowych spółek i instytucji.
Według ustaleń TVN24 wpłat na kampanię Tobiszowskiego dokonali m.in. Tomasz Rogala (prezes Polskiej Grupy Górniczej), Piotr Bojarski (ówczesny wiceprezes PGG, obecnie wiceprezes państwowej Spółki Restrukturyzacji Kopalń), Andrzej Paniczek (wiceprezes PGG) oraz Jerzy Janeczewski (wiceprezes PGG).
Wszyscy dokonali wpłat między 15 a 16 maja 2019 roku. Każdy z wiceprezesów PGG miał przelać równo 12,5 tys. złotych, a szef państwowej spółki o 500 złotych więcej.
"Ja nie wykluczam, że może chłopy siedli"
- Europosła Tobiszowskiego znam od 2006 roku, jak dobrze pamiętam, a może nawet dłużej. Z panem Tobiszowskim w dalszym ciągu utrzymujemy kontakty i ja nie widzę w tym nic złego - mówił w rozmowie z TVN24 ówczesny wiceprezes PGG Piotr Bojarski.
Bojarski nie pamięta, czy rozmawiał z innymi członkami zarządu PGG na temat wpłat. - Nie wiem, czyśmy rozmawiali - podkreślał w rozmowie ze stacją.
- Ja nie wykluczam, że może chłopy siedli, powiedzieli "słuchaj, ty, Tobiszowski był okej, chce iść do parlamentu, robimy zrzutę na niego", panie, mogło tak być, ja nie twierdzę, że nie. Ale czy to jest złamanie prawa? Czy to jest nieetyczne? - dopytywał w rozmowie ze stacją europoseł PiS Grzegorz Tobiszowski.
Polityk partii rządzącej nie ukrywał jednak swojego wpływu na obsadę stanowisk w spółkach. - Zaakceptowałem pana Tomasza Rogalę na prezesa, bo rzeczywiście z nim współpracowałem. Przyznaję się do [Jacka - przyp. red.] Srokowskiego, chociaż po nim jeżdżą - stwierdził.
Prezes Rogala o wpłatach na kampanię polityka PiS nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. - Przepraszam, ale złapał mnie pan w miejscu, że nie bardzo mogę rozmawiać, naprawdę - wyjaśnił szef PGG i się rozłączył.
- Nie udzielam na ten temat komentarza... Nie wiem, przepraszam, dziękuję - oświadczył z kolei wiceprezes Andrzej Paniczek.
Tobiszewski: Ja mojego kolegę dałem na stanowisko
Kampanię Tobiszowskiego zasilił także przelew od Krzysztofa Mikuły, ówczesnego wiceprezesa Węglokoksu i członka rady nadzorczej Polskiej Grupy Górniczej. Obie te spółki w 2019 roku nadzorował wiceminister Tobiszowski.
- Ja się przyznaję do Mikuły. To jest mój kolega. Ja mojego kolegę dałem na stanowisko - argumentował Tobiszowski, podkreślając, że Mikuła "był sprawny".
Mikuła w Węglokoksie rocznie mógł zarabiać ok. 600 tys. złotych rocznie. Na kampanię Tobiszowskiego miał przelać 20 tys. złotych. - Wpłacałem swoje pieniądze. To jest moja sprawa, tak naprawdę. (...) Dostałem tę pracę, ponieważ konkurs wygrałem. Startowałem w konkursie do zarządu i wygrałem konkurs - tłumaczył menadżer w rozmowie z TVN24.
Mikuła przyznał również, że pomagał organizować kampanię dla Tobiszowskiego. Po godzinach miał doradzać politykowi PiS w sprawach strategii.
Według Tobiszowskiego "nie ma nic zdrożnego, jeśli będący ktoś ministrem da na stanowisko swojego kolegę", a dziennikarze TVN24 "szukają sensacji".
Ekspert nie ma wątpliwości. "To jest układ polityczny"
Na kampanię Tobiszowskiego mieli także wpłacić m.in. Marek Palka (ówczesny prezes EkoProHut), Marek Akciński (ówczesny członek rady nadzorczej, a następnie członek zarządu Huty Pokój; dziś wiceprezes Węglokoksu) oraz Jacek Srokowski (ówczesny wiceprezes spółki JSW Innowacje; dziś prezes Huty Pokój)
- Ja się nie dystansuję od pana Akcińskiego. Dałem go do rady nadzorczej, aby mi Hutę Pokój pilnował - ujawnił były wiceminister.
Innego zdania jest sam Akciński. - Na pewno pan minister w żaden sposób nie ingerował ani w żaden sposób nie działał w Hucie Pokój SA. (...) Nie czułem żadnego problemu moralnego. Wpłaty dokonałem dobrowolnie, bez żadnych nacisków i bez żadnych uzgodnień z kimkolwiek - oświadczył menadżer.
- To jest układ polityczny. To jest pomieszanie interesu prywatnego z interesem publicznym. Konflikt interesów - ocenił w rozmowie z TVN24 prawnik Krzysztof Izdebski, ekspert transparentności życia publicznego.
Europoseł PiS odpowiada. "Każda wpłata była dobrowolna"
Do reportażu TVN24 Grzegorz Tobiszowski ustosunkował się w mediach społecznościowych. "Każda wpłata była dobrowolna. O wielu z nich dowiedziałem się dopiero od prowadzącego ze mną rozmowę dziennikarza. Takie wpłaty są ściśle regulowane prawnie i zostały skontrolowane przez Państwową Komisję Wyborczą, która nie miała żadnych zastrzeżeń. Co więcej, listy darczyńców są jawne i każdy może je analizować" - przekazał europoseł PiS.
Jak dodał, "wszystkie decyzje podejmowane były wyłącznie w oparciu o wysokie kompetencje kandydatów", a dziennikarzom zarzucił wykorzystywanie "techniki manipulacji".
Czytaj też: