Wiatraki i reaktory [OPINIA]

Miniony tydzień był symboliczny. Doszło w nim do dwóch wydarzeń, które pokazały, jak wrażliwym politycznie obszarem stało się w Polsce wszystko, co dotyczy energetyki. I nie powinny tego przesłonić sejmowe fajerwerki, w które będzie obfitował tragikomiczny finał trzeciego rządu Mateusza Morawieckiego oraz powstanie gabinetu Donalda Tuska - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Antoni Dudek.

Zwykle nowe ekipy rządzące popełniają grzech pierworodny w pierwszym miesiącu istnienia. Nie inaczej było z kordonową koalicją - pisze prof. Antoni Dudek
Zwykle nowe ekipy rządzące popełniają grzech pierworodny w pierwszym miesiącu istnienia. Nie inaczej było z kordonową koalicją - pisze prof. Antoni Dudek
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Antoni Dudek

11.12.2023 | aktual.: 12.12.2023 09:17

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Zwykle nowe ekipy rządzące popełniają grzech pierworodny w pierwszym miesiącu istnienia. Nie inaczej było z kordonową koalicją, która wprawdzie rządu nie zdołała jeszcze - wskutek obstrukcji prezydenta Andrzeja Dudy oraz polityków PiS - powołać, ale zaliczyła już w Sejmie pierwszą znaczącą wpadkę. Dotyczyła ona oczywiście projektu tzw. ustawy wiatrakowej.

Pod pretekstem konieczności błyskawicznego uchwalenia ustawy mrożącej ceny prądu na pierwsze półrocze 2024 roku (skądinąd znamienne, że o celowości tej operacji nikt właściwie nie próbował nawet dyskutować), zaszyto w jej projekcie przepisy, mające zrewolucjonizować kwestie regulujące budowę wiatraków. Autora tych przepisów, które natychmiast zaatakowali politycy PiS, próbując wykreować "aferę wiatrakową", nie udało się odnaleźć, ale media uczyniły jej twarzą posłankę PL2050 Paulinę Hening-Kloskę.

Podobno nawet ludzie z branży, skupieni w Polskim Stowarzyszeniu Energetyki Wiatrowej, łapali się za głowy ze zdumienia, na wiadomość o planach tak dalece posuniętej liberalizacji kryterium odległościowego. W rezultacie w atmosferze skandalu z projektu ustawy usunięto fragmenty dotyczące wiatraków i uchwalono ustawę dotyczącą wyłącznie cen prądu. A pani Hennig-Kloska pozostała kandydatką na szefową resortu klimatu w rządzie Tuska.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czy zatem nic się nie stało? Oczywiście stało się i to całkiem sporo.

Po pierwsze, mieliśmy do czynienia albo z próbą wyjątkowo prymitywnego lobbingu, albo też popisem niekompetencji ze strony inicjatorów ustawy. Po prawdzie nie wiadomo już, co gorsze.

Po wtóre, fakt, że prawdopodobnie nikt nie poniesienie politycznej odpowiedzialności za tę sprawę, zachęci tylko do kolejnych prób działania (na różnych polach) zarówno szemranych lobbystów, jak i nawiedzonych ignorantów, których nie brakuje na zapleczu każdej z polskich partii politycznych.

Po trzecie wreszcie, mogliśmy zobaczyć, jak będzie wyglądała reakcja PiS na każdą wpadkę kordonowej koalicji. Wbrew pozorom to nie politycy PO, którzy ustami Grzegorza Schetyny ogłosili się przed laty "opozycją totalną", ale właśnie PiS pokaże już wkrótce w całej krasie, na czym ona polega.

Jednak to nie sprawa wiatraków, ale lokalizacji reaktorów SMR zasługuje na większą uwagę. Dlaczego? Bo o ile przepisy mające na nowo uregulować stawianie wiatraków będą dopiero w Sejmie procedowane, a po tym, co się wydarzyło, każdy z nich będzie oglądany pod przysłowiową lupą, to w sprawie małych reaktorów jądrowych, które miały uratować już pod koniec dekady nasz bilans energetyczny, mamy już do czynienia z realną aferą.

Innowacyjne w skali światowej, bo wciąż pozostające w fazie eksperymentalnej, małe reaktory SMR ma budować w Polsce - we współpracy z amerykańskim koncernem GE Hitachi - spółka OSGE powołana wspólnie przez prywatny Synthos oraz Orlen. Problem w tym, że gdy tylko w miniony czwartek Anna Łukaszewska-Trzeciakowska (minister klimatu w dwutygodniowym rządzie Morawieckiego) wydała sześć decyzji dotyczących zgody na ich lokalizację, bombę zdetonował Mariusz Kamiński, czyli długoletni nadzorca służb specjalnych. W wydanym oświadczeniu stwierdził: "Odnosząc się do wniosku złożonego przez OSGE, należy wskazać, że w ocenie ABW prowadzona przez spółkę inwestycja w sposób nienależyty zabezpiecza interesy Skarbu Państwa, w tym spółki Orlen".

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że pani Łukaszewska-Trzeciakowska nie tak dawno sama pracowała na wysokim stanowisku w Orlenie. Mieliśmy zatem do czynienia z walką pisowskich buldogów pod dywanem i to w ostatnim tygodniu rządów tej formacji.

Jednym z najważniejszych zadań nowego rządu powinno być sprawdzenie, o co tym buldogom tak naprawdę chodziło i która ze stron działa na niekorzyść Skarbu Państwa. OSGE czy jednak ABW? I to nie tyle dlatego, aby te buldogi ukarać, choć dziś to oczywiście najbardziej interesuje żądną rozliczeń część opinii publicznej, ale aby nie zaszkodzić po raz kolejny polskiej energetyce.

PO-PiS-owa wojna 18-letnia wyrządziła już bowiem na tym polu dość szkód i - jeśli chcemy uniknąć widma blackoutu - powinniśmy energetykę wyłączyć z bieżącej gry politycznej. Niestety, miniony tydzień pokazał, jak bardzo trudne będzie to zadanie.

Prof. Antoni Dudek* dla Wirtualnej Polski

Antoni Dudek - historyk i politolog z UKSW, prowadzi na YouTube kanał "Dudek o historii", autor wielu książek o najnowszej historii Polski i jej systemie politycznym. Niedawno ukazała się jego "Historia polityczna Polski 1989-2023".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
aferareaktorywiatraki
Komentarze (803)