Zamieszanie na granicy. "Decyzja o rozwiązaniu protestu"
Wójt gminy Dorohusk Wojciech Sawa podjął decyzję o rozwiązaniu protestu przewoźników na granicy polsko-ukraińskiej. Razem z urzędniczką Eweliną Omelańską-Heniborg pojawili się na miejscu w poniedziałek około godziny 13.
W uzasadnieniu odczytanym przewoźnikom gmina podała dwa powody: "zagrożenie mienia o wielkich rozmiarach" oraz "blokadę ruchu kołowego". Zdaniem wójta przewoźnicy nie wywiązują się też ze wcześniejszych ustaleń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Interia rozmawiała z przewoźnikiem protestującym w Dorohusku.
- To decyzja na polityczne zamówienie (...). Nie zerwaliśmy żadnych ustaleń, sam pan widzi, że przepuszczamy przewozy humanitarne, ADR (przewozy towarów niebezpiecznych - red.), spożywcze z krótkim terminem przydatności do spożycia. Jesteśmy zaszokowani i czekamy na decyzję na papierze - mówi pan Marian w rozmowie z Interią.
"Nieprzypadkowy wybór daty"
Decyzję wójta skomentował w mediach społecznościowych Krzysztof Bosak z Konfederacji.
"Nieprzypadkowy wybór daty: media mają być zajęte czym innym, a skojarzenie ma być z rządem Tuska, mimo że decyzje podejmują decydenci z rządu PiS" - napisał Bosak w serwisie X (dawny Twitter).
Od 6 listopada na przejściach z Ukrainą w Dorohusku i Hrebennem (woj. lubelskie) oraz w Korczowej (woj. podkarpackie) trwa protest polskich przewoźników, którzy przepuszczają kilka aut na godzinę.
Domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego; zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenia ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.
Czytaj też: