Ukraińcy oskarżają Polskę o blokadę pomocy humanitarnej. Dane mówią co innego
Polscy przewoźnicy protestujący na granicy z Ukrainą nie blokują transportów humanitarnych - dowiaduje się WP w Krajowej Administracji Skarbowej. W weekend takie zarzuty głosili mer Lwowa oraz ukraiński wiceminister infrastruktury. W tle protestu rozgrywa się inna afera. Sami Ukraińcy podają, że co trzeci ładunek humanitarny nie dociera do celu.
28.11.2023 11:43
- Nie docierają do nas sygnały czy skargi, że protest przewoźników blokuje transporty z pomocą humanitarną. Inna sprawa, że ładunków rejestrowanych jako pomoc humanitarna jest już znacznie mniej niż w pierwszych miesiącach wojny - mówi Wirtualnej Polsce nadkom. Marzena Siemieniuk z Krajowej Administracji Skarbowej w Lublinie.
Na prośbę WP podała dokładne dane z przejścia w Dorohusku, gdzie trwa protest.
- W ciągu ostatniej doby odprawiono tam 104 ciężarówki, z tego pięć miało status pomocy humanitarnej. W transportach, które wyjechały z Polski, najwięcej było tych, w których znajdowała się żywność, a także paliwa - poinformowała Siemieniuk, która w biurze KAS odpowiada za sprawy celne, granicę i kontrole celno-skarbowe.
Jak dodała, w trakcie 12-godzinnych zmian protestujący przewoźnicy przepuszczają około 50 transportów, przy przepustowości przejścia wynoszącej 320 pojazdów. Przez przejście w Hrebennem, mimo blokady, przejechało 69 pojazdów (dane ze zmiany w nocy z 26/27 listopada).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei w Korczowej (woj. podkarpackie) w ciągu doby protest ominęły 192 transporty (wjeżdżające do Ukrainy). Podkarpacka KAS przekazała WP, że w dniach 23-26 listopada przez to przejście odprawiono 33 transporty humanitarne. Dla porównania w dniach 3-6 listopada, czyli tuż protestem przewoźników, transportów humanitarnych było 24. Mniej niż teraz.
Celnicy podkreślają: - Funkcjonariusze na bieżąco dokonują odpraw towarowych pojazdów przewożących pomoc humanitarną.
Ukraińcy oskarżają. "Haniebna blokada"
Zupełnie inaczej wydarzenia na granicy przedstawiała strona ukraińska. W miniony weekend przejście w Dorohusku odwiedził wiceminister infrastruktury Ukrainy Serhij Derkacz. - Jeżeli protestującym chodziło o to, żeby doprowadzić do kryzysu energetycznego w Ukrainie, to im to się zaczyna udawać - powiedział ukraiński urzędnik na briefingu prasowym. Wspomniał o cysternach czekających w kolejce po polskiej stronie oraz o marznących podczas protestu ukraińskich kierowcach.
Jeszcze ostrzej komentował sprawę mer Lwowa Andrij Sadowy: "Cały wasz gigantyczny wkład w zwycięstwo Ukrainy w tej wojnie jest niwelowany przez grupę marginalistów, którzy blokują dostawy towarów humanitarnych dla kraju, który już drugi rok broni swojej niepodległości i bezpieczeństwa Europy" - napisał w sobotę na platformie X. Protest na granicy nazwał "haniebną blokadą".
Na te wypowiedzi urzędników zareagowali liderzy protestu przewoźników Rafał Mekler i Piotr Krzyżankiewicz. Twierdzą, że kilka kilometrów przed miejscem protestu ukraińscy przewoźnicy tworzą własny system kolejkowy. Ukraińscy kierowcy z komercyjnymi ładunkami mają zatrzymywać swoich kolegów, tworzyć drugą kolejkę, w której sami regulują, kto ma jechać na granicę - twierdzą organizatorzy protestu.
Od początku zapowiadali przepuszczanie transportów humanitarnych i pomocy wojskowej.
Przypomnijmy: od 6 listopada przewoźnicy organizują protest na granicy z Ukrainą. Blokują lub ograniczają ruch transportów, skarżąc się na ich zdaniem nieuczciwe praktyki ukraińskich konkurentów. Tło sporu wyjaśnialiśmy w tekście poniżej.
Kto jeszcze zaprzecza ukraińskim urzędnikom?
Fundacja Zakres, która wysyła transporty do obwodu chersońskiego, nie potwierdza oskarżeń o blokowanie przejazdów humanitarnych. Podaje, że jej transporty od kilku tygodni przejeżdżają bez problemów. "Nie zgadzamy się na okłamywanie opinii publicznej, kolejne manipulacje i niedomówienia - Polska nie utrudnia niesienia pomocy humanitarnej i wojskowej dla Ukrainy" - podkreślili pracownicy fundacji w swoim komentarzu.
Według nich problemy z przekroczeniem granicy mogą mieć osoby prywatne, które przewożą produkty zakupione ze zbiórek publicznych, a jednocześnie nie rejestrują się jako transport humanitarny.
Zgodnie z polskimi przepisami stworzonymi już w marcu 2022 roku transporty humanitarne do Ukrainy są zgłaszane przez polski rządowy serwis Pomagamukrainie.gov.pl. Zarejestrowane w tej procedurze pojazdy są automatycznie awizowane na przejścia w Dorohusku oraz Korczowej.
Afera na granicach Ukrainy. Co trzeci "ładunek humanitarny" to oszustwo
Tymczasem władze Ukrainy borykają się z problemem korupcji towarzyszącej transportom humanitarnym. Jedna trzecia przewozów zgłoszonych jako przeznaczonych na rzecz wojska nie dotarła do celu - ogłosiła Państwowa Służba Celna Ukrainy. To wyniki ich własnej kontroli 9 tys. przewozów zgłoszonych od stycznia do końca września 2023 roku.
Raport opublikowano pod koniec października. Ukraińscy celnicy potwierdzili, że istnieje zjawisko importu towarów handlowych pod pozorem pomocy humanitarnej, co stanowi naruszenie przepisów tego kraju. W dotychczas obowiązujących formularzach organizator transportu mógł wpisać jako odbiorcę dowolny podmiot i nie było to weryfikowane. Na ten sam problem zwraca uwagę w swoich raportach ukraińska agencja zapobiegania korupcji NAZK.
Od 1 grudnia Ukraina wdroży nowy system rejestrowania konwojów z pomocą humanitarną. Wiceminister polityki społecznej Ukrainy Nazar Tanasiszyn przekazał w niedzielę mediom, iż uzasadnieniem zmian przepisów są ginące transporty.
- Sprawdziliśmy, że z 3,5 tys. listów gwarancyjnych, które wpłynęły do organów celnych w celu potwierdzenia konieczności importu towarów, 2,5 tys. pozostało niepotwierdzonych. To ogromna ilość pomocy humanitarnej. Nie wiemy, dokąd trafiły te towary po przekroczeniu granicy - podał wiceminister Tanasiszyn.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski