Trwa ładowanie...

W mediach publicznych konieczna będzie "opcja zero" [OPINIA]

Po ośmiu latach potrzebna jest umowa społeczna, która zagwarantuje mediom publicznym faktyczną autonomię od politycznych zmian, a pracownikom wolność od nacisków. W TVP konieczna będzie "opcja zero". A pisowscy propagandyści mogą mieć o to pretensje wyłącznie do siebie - pisze dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.

Przedstawiamy różne punkty widzenia
 Danuta Holecka i Michał Adamczyk, twarze TVP Danuta Holecka i Michał Adamczyk, twarze TVPŹródło: East News, fot: Jan Bogacz TVP
d433ozy
d433ozy

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

W czwartek w serwisie wPolityce ukazał się list otwarty opatrzony dramatycznym nagłówkiem: "wolność słowa zagrożona jak nigdy". W środku czytamy o tym, że nowa sejmowa większość pragnie "zamknąć system medialny" i "całkowicie zlikwidować wolność słowa i pluralizm w Polsce", "najpewniej po to", by mogła "okradać kraj w ciszy". Szykowane mają też być "listy proskrypcyjne dziennikarzy", których ma "dotknąć faktyczny zakaz wykonywania zawodu".

Pod listem podpisało się wiele nazwisk, które w ostatnich latach stały się symbolem zawłaszczenia mediów publicznych i orlenowskich przez jedną opcję i zastąpienia w nich informacji i publicystyki przez agresywną, często toporną propagandę: Michał Adamczyk, Dorota Kania, Samuel Pereira. Są też podpisy twarzy prywatnych mediów wspierających Zjednoczoną Prawicę: braci Karnowskich, Wojciecha Biedronia, Marzeny Nykiel.

Są to często te same osoby, którym "zawdzięczamy" to, że w mediach publicznych trudno wyobrazić dziś sobie inny scenariusz naprawy niż "opcja zerowa" - przynajmniej w odniesieniu do informacji i publicystyki. Zwłaszcza w TVP, gdzie naprawdę nie ma co zbierać.

d433ozy

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Co z pieniędzmi z KPO? "Zrobiliśmy wszystko, by po te środki sięgnąć"

Gwiazdorskie kontrakty Adamczyka nie są probierzem wolności słowa

Autorzy listu słusznie pytają, "czy stan, w którym wszystkie wielkie telewizje i portale internetowe będą takie same, będzie można nazwać w ogóle demokracją?". I jak w wielu kwestiach bym się z nimi nie zgadzał, to podobnie jak oni odpowiedziałbym: "nie, nie będzie można".

Żywa demokratyczna kultura potrzebuje, by kwitło tysiące kwiatów różnych politycznych opinii, by ścierały się ze sobą polityczne doktryny, by media patrzyły na ręce politykom wszystkich opcji. Problem w tym, że w przytoczonym liście nie chodzi o pluralizm, a o miejsca pracy dla jego sygnatariuszy lub ich kolegów.

d433ozy

O ile jest w interesie społecznym, by w mediach publicznych i nie tylko była też reprezentowana bliska odchodzącej władzy wrażliwość konserwatywno-ludowa i tradycjonalistyczna, to akurat gwiazdorskie kontrakty opiewające na nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie dla Michała Adamczyka, Miłosza Kleczka czy Danuty Holeckiej naprawdę nie są żadnym probierzem wolności słowa w Polsce.

Media, jakie PiS przejął w ostatnich ośmiu latach, nie służą pluralizmowi ani nawet konserwatywnej opinii publicznej, tylko propagandzie jednej partii, a to nie to samo.

d433ozy

Media lokalne, skupione w grupie Polska Press, zakupione przez Daniela Obajtka dla Orlenu, były tak przywiązane do pluralizmu, że w trakcie kampanii odmawiały drukowania płatnych reklam opozycyjnych komitetów wyborczych.

Naczelną Polska Press jest podpisana pod listem z wPolityce Dorota Kania. Jak donosiła Wirtualna Polska, Kania miała nakazać dziennikarzom "Głosu Wielkopolskiego" - jednego z lokalnych dzienników grupy - zdjęcia informacji o akcji KO "aleja milionerów PiS". Dziennikarzom "Głosu" musiało się to nie spodobać, bo w systemie do publikacji tekstów gazety miała się znaleźć adnotacja: "wycofany na polecenie redaktor Kani".

Trudno też bronić tezy, że pluralizmowi debaty publicznej służyły nagrania Tuska, mówiącego "für Deutschland", powtarzane w nieskończoność w "Wiadomościach" TVP, czy emitowane w tym samym programie obrazy demonizujące migrantów i wbrew prawdzie sugerujące, że Polsce grozi ich "inwazja". Albo nadawane przed wyborami prezydenckimi 2020 roku materiały śledzące powiązania Rafała Trzaskowskiego z Grupą Bilderberg, czy wychwalające Andrzeja Dudę w duchu, jaki dziś spotyka się chyba wyłącznie w Korei Północnej.

d433ozy

Taki przekaz nie służył nawet konserwatywnym wyborcom. Zniekształcał ich obraz świata, nie dawał narzędzi do tego, by mogli rozliczać swój rząd z realizacji jego programów i obietnic, sprzyjał radykalizacji ich poglądów.

Media, jakie robili sygnatariusze listu, docierały wyłącznie do najtwardszego elektoratu PiS, mobilizowały za to przeciw partii drugą stronę, a nawet część niespecjalnie zainteresowanych polityką obywateli. Niejeden i niejedna z nas ruszyło się z kanapy w niedzielę, by zagłosować często po raz pierwszy od lat, jeśli nie pierwszy raz w życiu, także po to, by pieniądze z budżetu przestały w końcu wspierać to, co w TVP można zobaczyć w "Wiadomościach" czy programie "Jedziemy!".

Nowych mediów publicznych nie zbudujemy z pisowską ekipą

Przy czym nawet gdyby ekipa TVP realizowała swoje cele subtelniejszymi metodami, to wciąż byłby problem. Media publiczne nie tylko nie powinny być partyjne, ale i tożsamościowe. Powinny za to dawać równą platformę różnym politycznym i światopoglądowym opcjom - czego w ostatnich ośmiu latach nie mogliśmy obserwować w mediach bliskich odchodzącej władzy.

d433ozy

Pluralizm w publicystyce TVP wyglądał na ogół tak, że z redaktorem, dajmy na to Kłeczkiem, dyskutował ktoś z mediów Karnowskich i ktoś od Sakiewicza, a już w najlepszym wypadku z "Do Rzeczy". Próżno było szukać głosów liberalnych czy lewicowych.

Nawet ważniejsze od prezentowania różnych opinii jest to, by media publiczne były miejscem, gdzie widzowie mogą znaleźć wiarygodne informacje i ich rzetelne analizy. Media publiczne, gdy rząd np. ogłasza referendum, nie powinny prowadzić agitacji, mającej na celu skłonienie ludzi do tego, by zagłosowali tak, jak sobie tego życzy władza, ale informować o kontekstach zadanych pytań, ich stawkach, konsekwencjach, jakie niosą ze sobą poszczególne odpowiedzi.

Ekipa, która w ostatnich latach tworzyła media publiczne, nie zbuduje takich mediów. Jej daleko posunięta wymiana jest niestety koniecznym warunkiem do tego, by przywrócić elementarne zaufanie między mediami publicznymi a społeczeństwem. Także dlatego, iż odrzuca ona koncepcję pluralistycznych mediów publicznych.

d433ozy

W myśl kierującymi mediami bliskimi rządowi elit koncepcji "pluralizmu rozproszonego" media prywatne mają w Polsce tak wielki antypisowski przechył, że dla jego zrównoważenia konieczne jest nadanie maksymalnego propisowskiego przechyłu mediom publicznym. Jest to stawianie sprawy na głowie. Żadne środowisko polityczne, jak nie czułoby się poszkodowane tym, w jaki sposób przedstawiają je inne media, nie ma prawa prywatyzować mediów, które powinny służyć całemu społeczeństwu.

Po ośmiu latach takiej prywatyzacji potrzebna jest umowa społeczna, która zagwarantuje mediom publicznym faktyczną autonomię od politycznych zmian, a ich pracownikom wolność od politycznych nacisków. Być może wymagać to będzie zmian prawnego osadzenia takich instytucji jak TVP czy Polskie Radio, bo obecna formuła wyraźnie się nie sprawdza.

Same media publiczne muszą się też zmienić, zacząć realnie działać w świecie, gdzie coraz więcej obywateli czerpie informacje nie z telewizji, radia czy papierowej gazety, ale z ekranu telefonu. Potrzebny nam jest wielki publiczny portal internetowy, obecny w mediach społecznościowych i mający dobrą aplikację na smartfony, opiniotwórcze publiczne podcasty i podobne formy.

Z punktu widzenia interesu publicznego kluczowe jest to, by wymusić na nowej władzy budowę takich mediów - a nie nowego TVP tylko z odwróconym politycznym wektorem. Z kolei dalsze zawodowe losy pani Holeckiej nie są czymś, co miałoby na interes publiczny jakikolwiek wpływ.

PiS nie potrafił zbudować nawet dobrych konserwatywnych mediów

Faktem jest, że po utracie przyczółków w TVP, Polskim Radiu, Orlen Press pisowska prawica zostanie z bardzo słabymi mediami skupionymi w dość rachitycznych mini-imperiach Sakiewicza i Karnowskich.

Jest to swoją drogą dość zdumiewające, że w ciągu ostatnich ośmiu lat, dysponując wszystkimi środkami, jakie można by sobie wymarzyć, PiS nie był w stanie stworzyć jakościowego prawicowego medium. Zdolnego przeprowadzić dziennikarskie śledztwo i ujawnić np. afery w samorządzie kontrolowanym przez opozycję. Publikującego poważne, cenione przez osoby zainteresowane tematem, analizy polityki zagranicznej, nieograniczające się do powtarzania propagandy rządzącej partii o złych Niemcach i Brukseli, rosnącej w sile Polsce i Międzymorzu. Zdolnego dostarczyć jakościowej publicystyki, docierającej też do nieprzekonanych.

Gdyby takich dziennikarskich treści dostarczało nawet wyraźnie sympatyzujące z PiS TVP czy Polskie Radio, to nowemu układowi o wiele trudniej byłoby wymienić tworzące je ekipy.

PiS postawił jednak na twardą propagandę. Dostarczające ją osoby nie powinno dziwić, że nikt nie będzie teraz płakał za materiałami Konrada Węża z "Wiadomości", programem "Jedziemy", "Strefą starcia", czy Danutą Holecką, adorującą prezesa Kaczyńskiego w "Gościu Wiadomości". Kto chce, niech ogląda sobie takie treści w Telewizji Republika.

Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d433ozy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d433ozy
Więcej tematów