Nadchodzi mrok, Tusk szykuje zamach na wolne media [OPINIA]
Nie jestem zawistny. Gdy jednak czytam list otwarty medialnych funkcjonariuszy władzy, którzy obawiają się zagrożenia dla wolności słowa za nowych rządów, mam pewną satysfakcję. Satysfakcję, że wszystko co złe kiedyś się kończy.
Tak jak bowiem nie wierzę w żadną medialną zieloną wyspę za rządów Donalda Tuska, jak nie wierzę w to, że nagle wszyscy politycy dostrzegą, że rolą mediów nie jest podlizywanie się władzy, tak wierzę w sprawiedliwość na tej najbardziej banalnej płaszczyźnie: że gdy za nieprzyzwoite działania była nagroda w postaci lat tłustych, kiedyś nadejdą lata chude.
Te właśnie nadchodzą. I żadne krzyki oraz apele nie pomogą.
Tusk szykuje zamach
W moim ulubionym portalu internetowym wPolityce.pl przeczytałem list otwarty. Przyciągający jest już nagłówek: "Ostrzegamy Polaków - wolność słowa jest zagrożona jak nigdy wcześniej! Ważny głos środowiska dziennikarskiego w obliczu zapowiadanych czystek".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dalej zaś samo gęste - że szykowane są czystki w mediach publicznych, że domykany będzie system medialny, że będzie prawdziwy reżim. I że politycy zniszczą pluralizm w mediach publicznych i prywatnych.
Tuskowa ekipa przejmie Telewizję Polską, Polskie Radio, ba - przejmie wszystko co polskie. I to z rąk patriotów.
W ten oto sposób cały system medialny się domknie. Będzie już tylko jedna narracja, jedna słuszna wersja. Jedno niepodważalne: "für Deutschland!"
Czas rozliczeń
Sęk w tym, że pod listem otwartym podpisało się wielu ludzi jedynie udających dziennikarzy (dla jasności, na liście podpisani są też dziennikarze). Tak naprawdę istotna część podpisanych to funkcjonariusze Prawa i Sprawiedliwości wysłani na odcinek medialny. Z wykonywaniem zawodu dziennikarza albo nigdy nie mieli nic wspólnego, albo nie mają nic wspólnego od wielu lat.
I nie, bynajmniej nie chodzi mi o ich poglądy, sympatie i antypatie. Te ma większość z nas. Jedni je chowają przed czytelnikami mocniej, inni słabiej. W końcu dziennikarz też człowiek.
Jeśli ktoś jednak przez całe lata kontrolował opozycję, zaś nie starczało mu czasu na kontrolowanie rządzących - żaden z niego dziennikarz.
Jeżeli ktoś szczuł na polityków opozycji dlatego, że - o zgrozo - chcą przejąć władzę, czyli robią to, co generalnie jest zamysłem i zadaniem polityków - nie mieszajmy do tego wolności słowa i pluralizmu.
Wreszcie, jeśli ktoś dostawał miliony złotych od rządzących - bo i tacy są podpisani pod apelem - podczas gdy formalnie jego rolą powinno być kontrolowanie tychże rządzących - widać, że chodziło tylko o kasę i podział łupów, a nie o demokrację i swobodę głoszenia poglądów.
Okazja do wykazania się
Nie jestem zawistny. Jeśli ludzie, którzy upaśli się na udawaniu dziennikarzy, dalej chcą pisać - niech piszą. Mam jedynie nadzieję, że bez turbodoładowania ze strony polityków.
I mam nadzieję, że tego turbodoładowania, wraz ze zmianą władzy, nie dostanie po prostu ktoś inny. Nie chodzi przecież o to, by zmieniły się partie, zmieniły nazwiska, a podły standard pozostał bez zmian.
Jednocześnie mam nadzieję, że tak jak przez dziesięciolecia już tzw. media publiczne były w istotnej mierze politycznym łupem, tak aż takiej pazerności i takiego skoku na nie do czasu objęcia rządów przez tzw. Zjednoczoną Prawicę nie było. I że tak źle już nie będzie.
Dlatego też nie wiem, jaki pluralizm i jaka wolność słowa są zagrożone.
Drodzy autorzy apelu, wy nadal będziecie mogli mówić, pisać. Nikt tego nie zakazuje. Ba, będziecie wreszcie mogli rozliczać przede wszystkim rządzących, a nie opozycję.
Jedyne, co się zmieni, to stawki za wasze występy i teksty. Rynek was zweryfikuje. Czytelnicy ocenią. Prywatny wydawca, nieupasiony na publicznych pieniądzach, zapłaci. I to jest prawdziwa wolność.
Patryk Słowik jest dziennikarzem Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl