Ukraińscy miliarderzy kontra rolnik na 60 hektarach. Nowy wątek awantury o zboże
- Od ukraińskiego polityka usłyszałem, że to tylko paru oligarchów chce zarobić. Niestety, wąskim grupom interesów udało się wciągnąć w awanturę rządy oraz upolitycznić sprawę tuż przed wyborami - mówi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. W WP sprawdzamy nowy wątek awantury o zboże. Z kim mierzą się polscy rolnicy?
20.09.2023 | aktual.: 20.09.2023 12:56
- U nich jedna firma uprawia setki tysięcy hektarów. To gigantyczne agroholdingi, z którymi nie jesteśmy w stanie konkurować - skarżył się WP Roman Kondrów, rolnik z Podkarpacia i jeden z przedstawicieli ruchu "Oszukana Wieś". Jego zdaniem problem jest prosty. Gdy ukraińskie zboże wjedzie bez przeszkód do kraju, będzie konkurować z polskim ziarnem. Ceny w skupach spadną. Na każdym hektarze uprawy rolnik już traci 1000-2000 zł.
To perspektywa uczestnika protestów i blokad przeciwko sprowadzaniu ukraińskich produktów rolnych do Polski. Inny z naszych rozmówców uprawia zboże na 60 hektarach. Kto jest po drugiej stronie sporu?
- Od początku wojny straciliśmy 400 mln dolarów - ogłosił na konferencji o odbudowie Ukrainy Andriej Wadaturski, szef agroholdingu Nibulon, drugiego co wielkości eksportera zboża w Ukrainie. Wyliczał dalej: - Liczba pracowników spadła z 6 do 4 tys. bo część naszych ludzi została na okupowanych terenach albo musiała się przeprowadzić. Ponad 500 osób powołano do armii. Mamy zaminowane pola.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przed wojną rodzina Wadaturskich dysponowała majątkiem wycenianym na 430 mln dolarów (dane ukraińskiej edycji magazynu Forbes). W lipcu 2022 zginął jednak założyciel firmy. Podczas rosyjskiego ostrzału miasta Mikołajów w dom, w którym przebywał 74-letni oligarcha Ołeksij Wadaturski i jego żona Raisa, trafiła rakieta S-300.
Firma Nibulon zbierała plony z 82 tys. hektarów, ale to nie koniec informacji o jej wielkości - miała własny port, stocznię i flotę barek transportujących zboże przez Morze Czarne. W trakcie wojny flotę zagrabili Rosjanie, wyjście z portu blokują pozycje rosyjskich wojsk, a tysiące hektarów ich ziemi zostały zaminowane. Przychody Nibylona spadły z 1,5 mld dolarów rocznie (przed wojną) do niecałych 475 mln dol. w 2022 roku - jak wynika ze sprawozdań firmy.
Spółka jednocześnie jest winna 570 mln dolarów 26 zachodnim i ukraińskim podmiotom. Jesienią ubiegłego roku zaprzestała spłat wierzycielom międzynarodowym. Jak wyjaśnił Wadaturski, międzynarodowa pomoc w eksporcie zbóż pozwoli jego firmie przetrwać na rynku.
Ukraińscy latyfundyści. Jeden ma tyle ziemi, co tysiące naszych rolników
Według rankingu ukraińskiego portalu Landlord.ua (który przedstawia informacje o właścicielach gospodarstw rolnych) największym posiadaczem ziemi w tym kraju jest Kernel Holding. Producent olejów i pośrednik w handlu zbożem zbiera plony z 510 tys. hektarów w Ukrainie. Warto dodać, że firma jest notowana na polskiej giełdzie. Kontroluje ją Andrij Werewski, ukraiński biznesmen i polityk, członek Partii Regionów.
Kolejny to UkrLandFarming - ma 475 tys. hektarów ziemi, na których hoduje krowy i uprawia zboże. Właścicielem biznesu jest oligarcha Ołeh Bachmatiuk, którego majątek w 2011 roku wyceniano na około miliard dolarów.
Do potentatów zalicza się też holding MHP (notowany na giełdzie w Londynie) z 370 tys. hektarów. Ziemi potrzebuje, aby stawiać kurniki i uprawiać zboże na pasze. Największym akcjonariuszem jest Jurij Kosiuk, w którym polscy drobiarze widzą sprawcę własnych nieszczęść.
MHP, dzięki otwarciu rynku Unii Europejskiej na drób z Ukrainy, zalała rynek tanim mięsem.
Kolejne w rankingu rolniczych potentatów są amerykański Agroprosperis (300 tys. hektarów) i gigant przemysłu cukrowego Astarta Holding (250 tys. hektarów). Przed wojną 45 przedsiębiorstw rolnych kontrolowało łącznie około 4,1 mln ha użytków rolnych. Ich łączne przychody przekraczały 10,8 mld dol.
Przeciętne gospodarstwo w Ukrainie zajmuje powierzchnię 1000 hektarów, w porównaniu do zaledwie 16 hektarów w UE i 11 hektarów w Polsce. Nietrudno policzyć, że jeden ukraiński potentat dysponuje areałem, jak 46 tys. polskich rolników.
Polityczna burza. "Harcownik" z Ukrainy wchodzi do gry
To ich interesy reprezentuje ukraiński wiceminister rolnictwa Ukrainy Taras Kaczka, który stał się znany po groźbach, że Ukraina pozwie Polskę, Węgry i Słowację do Światowej Organizacji Handlu oraz zapowiedzi nałożenia na Polskę embarga na kilka produktów. To w związku z kontynuowaniem przez te kraje zakazu importu ukraińskich zbóż i innych produktów rolnych.
Rzecznik rządu Piotr Müller, komentując skargi polityków z Kijowa na polskie embargo zbożowe, oświadczył, że Polska "nie będzie się w jakiś sposób cofać przed presją moralną czy prawną". Zasugerował, że Ukraińcy przebywający w Polsce przestaną otrzymywać wsparcie socjalne. - Nic nie jest na stałe dane, tylko na okres trwającego konfliktu zbrojnego i przepisy po prostu wygasną na początku przyszłego roku - powiedział Piotr Müller.
- Poznałem Tarasa Kaczkę i moim zdaniem to taki harcownik. Jego ostre stanowisko wynika wewnętrznych problemów Ukrainy. Krajem rządzi kancelaria prezydenta Zełenskiego oraz wojsko. Politycy ukraińskiego rządu muszą nieco nadrabiać tonem swoich wypowiedzi - mówi WP Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Często prowadzi rozmowy w Kijowie, angażuje się w sprawę udziału polskich przedsiębiorców w odbudowie kraju.
Uważa, że spór podsyca z jednej strony wąska grupa właścicieli ukraińskich agroholgingów oraz kilkadziesiąt tysięcy polskich rolników. I jego zdaniem obu stronom udało się wmieszać rządy Polski i Ukrainy w awanturę oraz upolitycznić sprawę tuż przed wyborami parlamentarnymi.
- Teraz to politycy wykazują się niedojrzałością. Na Ukrainie mówią: my prowadzimy wojnę i nic innego się nie liczy. Z Polski pada argument: bez nas już by was nie było - komentuje Kaźmierczak. - Gdyby nie myślenie w trybie wyborczym, sprawa mogłaby zakończyć się wynegocjowaniem kontyngentów handlowych. Należałoby usprawnić procedury tranzytowe, powierzyć handel tranzytowy firmom z doświadczeniem rynkowym, co uchroniłoby grupę naszych rolników przed duszeniem cenami - podsumowuje Kaźmierczak.
Według rozmówcy WP sprawa embarga pokazuje, że Polska powinna przygotować strategię wyjścia z niskomarżowej produkcji rolniczej. - Czy zboże, czy jabłka, czy maliny, Europa i tak pożąda taniego ukraińskiego towaru do przetworzenia. My powinniśmy się nastawić na przetwórstwo potoku towarów ze Wschodu - przekonuje Kaźmierczak. Dodaje, że czasu na przygotowania pozostało niewiele. Zachód wydaje się gotowy mentalnie na przyjęcie Ukrainy do UE, a wtedy "i tak zostaniemy pokonani przez ukraińskich producentów".
Według analizy serwisu Politico, gdyby Ukraina miała wkrótce zostać członkiem UE, otrzymałaby zdecydowanie największą część pieniędzy z budżetu Wspólnej Polityki Rolnej, wynoszącej 386 mld euro. Zasady polityki promują kraje według ich powierzchni użytków rolnych. Ukraińskie pola uprawne zajmują obszar większy niż całe Włochy.
Przypomnijmy, że premier Ukrainy Denis Szmyhal zapowiedział, iż jego kraj aspiruje do członkostwa w UE w ciągu najbliższych dwóch lat.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski