Tusk przegrywa z irracjonalizmem, który sam wywołał [OPINIA]

Gra emocjami i rozgrzewanie najwierniejszych z wiernych ewidentnymi ściemami nie mogą skończyć się dobrze. Donald Tusk i jego najbliżsi współpracownicy boleśnie się o tym przekonują. A nie jest to koniec gorzkich lekcji, jakie będą odbierali. Irracjonalizm zawsze kończy się źle dla polityków sprawujących władzę - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski.

Donald Tusk w PabianicachDonald Tusk w Pabianicach
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | foto-lodz
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Jeśli czegoś drastycznie brakuje w polskiej (i nie tylko, bo nie ma co udawać, że gdzie indziej jest zasadniczo lepiej) polityce, to racjonalności i realizmu. Emocje, co zrozumiałe, są istotnym składnikiem każdej skutecznej gry politycznej, ale jeśli tracą one jakikolwiek związek z rzeczywistością, i gdy opierają się na kolejnych teoriach spiskowych (których - co warto nieustannie przypominać - cechą charakterystyczną jest ich niewywrotność), to cała ta zabawa staje się niebezpieczna nie tylko dla państwa, ale też dla partii i osób, które się nimi posługują.

I tak jest z mitem o ukradzionych wyborach. Mit, który miał osłabić wściekłość na Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego oraz sprawić, że winę za słabą kampanię wyborczą i przegraną w dramatycznie słabym stylu zrzuci się na spisek, a jakiekolwiek rozliczenia nie będą już potrzebne, teraz obraca się przeciwko tym, którzy go wymyślili.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ekspert wskazał problem Tuska. "Jest ewidentnie widoczny"

Obraca się, bo kiedy wymyśla się teorię spiskową, trzeba mieć świadomość, że nie istnieje model jej weryfikacji, który zadowoliłby tych, którzy naprawdę uwierzyli w jej prawdziwość. Jedyną drogą ich zaspokojenia pozostaje - by posłużyć się terminologią Szymona Hołowni - "zamach stanu". Tyle że to oznaczałoby, iż "obóz demokratyczny" stałby się tym, o co jest oskarżany przez PiS od prawie dwóch lat, czyli "obozem autorytarnym".

I nie, nie jest to przesada. Jeśli ktoś uwierzy, że wybory zostały sfałszowane przez opozycję, że partia, której odebrano część środków na działanie, której nieustannie grozi się sądami, była w stanie (i to wtedy, gdy nie miała władzy, a nie wtedy, gdy ją miała) oszukać całą strukturę władzy, w tym dziesiątki tysięcy aktywistów Koalicji Obywatelskiej, i stworzyć system odbierający zwycięstwo Rafałowi Trzaskowskiemu, to nie ma żadnej możliwości, by go przekonać, że tak nie było.

Teoria spiskowa, i to taka, nie poddaje się racjonalnej weryfikacji. Jeśli bowiem PiS był w stanie sfałszować wybory, wykiwać całą strukturę państwa, a do tego (co jest innym elementem spiskowej narracji części zwolenników obecnej władzy) blokować proces rozliczeń przez swoje gigantyczne wpływy w aparacie władzy (nie neguję istnienia wpływów, a jedynie wskazuję, że są one - jak zawsze w przypadku opozycji - ograniczone z przyczyn dość oczywistych), to jest w stanie także zablokować ponowne przeliczenie głosów (co zresztą, zdaniem zwolenników "ukradzionych wyborów", się stało). I byłby w stanie także - gdyby przeliczenie okazało się nieodpowiednie z ich perspektywy - sfałszować ponowne przeliczenie.

Jednym słowem: każde inne, niż unieważnienie wyborów lub wskazanie jako zwycięzcy Rafała Trzaskowskiego, rozwiązanie tej sprawy zostałoby uznane przez najtwardszych zwolenników wyborczej teorii spiskowej za… dowód na potęgę wpływów PiS.

Donald Tusk przekonał się o tym naocznie podczas spotkania w Pabianicach. Tym razem premier racjonalnie pokazywał (wcześniej zdarzało mu się podgrzewać - ostrożnie, ale jednak - emocje zwolenników teorii spiskowych), że po sprawdzeniu wyliczeń wytypowano kilkaset komisji, sprawdzono je i okazało się, że nie ma przesłanek, by twierdzić, że błędy doprowadziły do zafałszowania wybornego wyniku.

Tyle, że zwolennicy teorii spiskowych - i to jest dla Donalda Tuska ważny sygnał - jego argumentację również uznali za nieprawdziwą i wykazywali mu "kłamstwa". Sam premier musiał się tłumaczyć przed najtwardszym elektoratem.

Argumentacja premiera była spójna i to zarówno z perspektywy faktów, jak i prawdopodobnych politycznych skutków. Donald Tusk miał rację, wskazując, że gdy raz nie uzna się wyborów, to - zgodnie z logiką polskiej polityki - następnym razem nie będzie już tylko przeliczania głosów, ale po prostu ingerencja w proces wyborczy. To jednak nie przekonywało rozgrzanych wyborców, bo właśnie taka jest logika działania teorii spiskowych w polityce. Ludzie, by je zachować, są skłonni zostawić nawet ukochanych przez siebie polityków, byle tylko nie naruszyć własnej struktury emocjonalnej.

Ostatnio przekonał się o tym Donald Trump, gdy próbował pokazać, że narracje o Jeffreyu Epsteinie (którymi, mimo wieloletniej znajomości z nim, sam się posługiwał) są nieprawdziwe. Od prezydenta USA odwrócił się elektorat MAGA, a teraz od Donalda Tuska odwraca się (a przynajmniej manifestuje niezadowolenie) elektorat "silnych razem" (tak go, z braku lepszej nazwy, określmy).

I nic w tym zaskakującego. Teoriami spiskowymi czy radykalnie irracjonalnymi populizmami może (choć z perspektywy moralnej, a nawet długofalowo politycznej nie powinna) grać opozycja, która zawsze może deklarować, że nie ma narzędzi, by pewne rzeczy sprawdzić i zweryfikować.

Jednak władza, która zaczyna grać tego rodzaju teoriami i podsycać je, nie może uciec przed momentem, w którym ludzie powiedzą: "sprawdzam". Musi wtedy albo zjeść żabę niezadowolenia społecznego, albo wejść na drogę autorytarną.

Polska polityka wyraźnie nie jest jeszcze na etapie decyzji o zmianie systemu. Nasi politycy mogą to sobie zarzucać, mogą psuć instytucje (a robią to obie strony sporu), ale nie są gotowi, by porzucić system demokratyczny. I dlatego koalicja musi teraz znieść gniew części swoich wyborców.

Jakie będą długofalowe jego skutki? Na tym etapie to wyraźny spadek sondażowy, a także rosnące podziały wewnątrz koalicji (bo jednym z modeli radzenia sobie z porażką i emocjami twardego elektoratu jest wskazanie jako kozła ofiarnego Szymona Hołowni). Jeśli nic się nie zmieni, to proces ten będzie się tylko pogłębiał.

Czy istnieje inne rozwiązanie? Owszem. Zamiast obiecywać wyborcom igrzyska, których - jeśli chce się pozostać na drodze prawnej - przeprowadzić się nie da, warto im dać chleb. Koalicja rządząca, zamiast zajmować się PR i kolejnymi rekonstrukcjami, mogłaby zacząć przeprowadzać zapowiedziane przez siebie przed wyborami parlamentarnymi zmiany. Część z nich zostałaby wsparta przez prezydenta (bo i on nie ma interesu w tym, żeby blokować wszystko) i mogłaby wzmacniać pozycję polityczną obecnej władzy.

Czy to się stanie? Jeśli mam być szczery - wątpię. A gdy za nieco ponad dwa lata wybory wygra obecna opozycja (zapewne w koalicji z Konfederacją), to będzie to kolejny dowód na to, że Polską rządzi głęboki "prawicowy deep state", który sfałszował kolejne wybory. Wyborów to wygrać nie pozwoli, ale za to pozwoli obsłużyć emocje własnego elektoratu, który nieudolności może by nie wybaczył, ale bycie ofiarą spisku przyjmie w pokorze. A że ten spisek istnieje tylko w głowach osób, które go wymyśliły, to przecież nie ma najmniejszego znaczenia.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Wybrane dla Ciebie

Zełenski ostrzega. "Rosja planuje dwie nowe ofensywy"
Zełenski ostrzega. "Rosja planuje dwie nowe ofensywy"
Chiny lepsze od Niemiec. Są bardziej innowacyjne
Chiny lepsze od Niemiec. Są bardziej innowacyjne
"Jest bardzo źle". Generał alarmuje ws. obrony Polski
"Jest bardzo źle". Generał alarmuje ws. obrony Polski
Zderzenie pociągów turystycznych w Portugalii. 14 osób rannych
Zderzenie pociągów turystycznych w Portugalii. 14 osób rannych
"Przerażające". Prezydenci Łotwy i Finlandii rozmawiali o Polsce
"Przerażające". Prezydenci Łotwy i Finlandii rozmawiali o Polsce
"Nie ma żadnej logiki". Francja apeluje do Izraela ws. Gazy
"Nie ma żadnej logiki". Francja apeluje do Izraela ws. Gazy
Zatapia okręt w 20 sekund. Amerykanie testują nową bombę
Zatapia okręt w 20 sekund. Amerykanie testują nową bombę
Nawrocki wrzucił zdjęcia. Zwraca uwagę jeden szczegół
Nawrocki wrzucił zdjęcia. Zwraca uwagę jeden szczegół
Wyniki Lotto 16.09.2025 – losowania Eurojackpot, Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 16.09.2025 – losowania Eurojackpot, Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Jacek Bury opuszcza Polskę 2050. "Nie chcę już iść tą drogą"
Jacek Bury opuszcza Polskę 2050. "Nie chcę już iść tą drogą"
Rosyjskie drony nad Polską. Papież: Polacy są zaniepokojeni
Rosyjskie drony nad Polską. Papież: Polacy są zaniepokojeni
Będą chcieli kary śmierci. To on miał zabić Charliego Kirka
Będą chcieli kary śmierci. To on miał zabić Charliego Kirka