Tusk się "spowiada". Padły wymowne słowa
Premier Donald Tusk spotkał się z mieszkańcami w Pabianicach. Szef rządu zapowiadał, że będzie się chciał "tłumaczyć" wyborcom. - Właściwie każdy dzień, ostatnio nawet każda godzina przynosi jakąś niespodziankę, albo jakieś zdarzenie, albo zaskakujące słowa, już nie mówiąc o zaskakujących spotkaniach czy wizytach w różnych miejscach - mówił, co część odebrała jako nawiązanie do spotkania Szymona Hołowni z politykami PiS.
Premier Donald Tusk spotkał się z mieszkańcami Pabianic. Jak wcześniej zapowiadał, chce się wyborcom "tłumaczyć".
- Musimy sobie na nowo wytłumaczyć Polskę, sytuację, w jakiej Polska się znalazła i wytłumaczyć także sytuacje, trudne momenty, które nie zawsze są jasne i które nie są też łatwe do zinterpretowania. Właściwie każdy dzień, ostatnio nawet każda godzina przynosi jakąś niespodziankę, albo jakieś zdarzenie, albo zaskakujące słowa, już nie mówiąc o zaskakujących spotkaniach czy wizytach w różnych miejscach - powiedział Donald Tusk, prawdopodobnie nawiązując do spotkania Szymona Hołowni z Jarosławem Kaczyńskim w mieszkaniu Adama Bielana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Umie mówić o niczym". Poseł uderza w nowego ministra
- Kilkadziesiąt godzin temu złożył tą wizytę w kraju i spotkał się ze mną głównodowodzący sił sojuszniczych NATO w Europie, pan generał Alexus Grynkewich, amerykański dowódca - opisywał.
- Rozmawiał ze mną, żeby potwierdzić to, co kilkanaście tygodni temu powiedział publicznie, a ja oczekiwałem precyzyjnej informacji i dostałem, a mianowicie to, że według wszystkich ocen w NATO i w Stanach Zjednoczonych, Rosja i Chiny będą gotowe do konfrontacji w skali globalnej już w roku 2027, za dwa lata - mówił.
Tusk podkreślił, że Amerykanie przygotowują się "na serio" do eskalacji.
- Mówiąc krótko i wprost Polska i Europa, ale Polska w pierwszym rzędzie, musi być gotowa na różne zdarzenia w ciągu najbliższych dwóch lat - podkreślił.
- Ja dzisiaj jako premier polskiego rządu, niezależnie od tego, jaki temat króluje aktualnie w mediach, o czym się pisze na Twitterze, na portalach, ja jestem odpowiedzialny za bezpieczeństwo Polski w bardzo konkretnych wymiarach. My musimy za wszelką cenę utrzymać to, co jest w tym i silnikiem wzrostu, i tą polityką innowacyjną. Uzbrojenie polskiej armii, budowanie silnej pozycji Polski na świecie - to wszystko musimy robić równocześnie pamiętając o tym, że mamy trzy zagrożenia dotyczące tej elementarnej stabilizacji w Polsce i wokół Polski - powiedział.
Tusk krytykuje opozycję i kolegów z ław rządzących
Wskazał, że chodzi przede wszystkim o agresję hybrydową na granicy polsko-białoruskiej,
- Jest drugi wymiar. I to jest wymiar wewnętrzny - mówił. Wskazał, że chodzi o działania Rosjan związane z dezinformacją i próbami destabilizacji sytuacji politycznej.
- My mamy w Polsce też wiele tego typu przykładów aktywności rosyjskiej na terenie Polski. Niektóre już dobrze udokumentowane, niektóre z dramatycznymi konsekwencjami, choćby pożar Marywilskiej - mówił.
- Dla Rosji kluczowe jest, aby Europa była podzielona, a Polska i inne państwa graniczące z Rosją też podzielone i odizolowane od reszty Zachodu - mówił.
- Jeśli ja słyszę aktywistów takich ekstremalnie prawicowych tam na przykład na granicy polsko-niemieckiej, tych od Bąkiewicza i od Konfederacji, jeśli słyszę także wypowiedzi niektórych polityków, także głównej partii opozycyjnej, a nawet niektóre wypowiedzi prezydenta elekta, to słyszę ton, który absolutnie musi budzić najwyższy niepokój u każdego patrioty - mówił.
- A ja dzisiaj słyszę z ust polityków opozycji czy właśnie prawicowych aktywistów, że największym problemem jest albo Ukraina, albo Niemcy, albo Unia Europejska, Tusk, oczywiście. Przecież tak naprawdę Moskwy nie ma lepszego scenariusza, niż mieć Polskę podzieloną i taką pełną niepokojów i konfliktu wewnętrznych - powiedział.
Tusk stwierdził też, że szkodliwe głosy słyszy także z ław koalicji rządzącej.
- Taki dość upiorny wyścig, nie wiem, idiotów i albo zdrajców. No bo co trzeba mieć w głowie, albo ile trzeba było wziąć do kieszeni, żeby w sytuacji, w której nie Tusk, nie partia rządząca w Polsce, ale nasz największy sojusznik mówi "przygotowujcie się, bądźcie dobrze zorganizowani, bądźcie zjednoczeni, bo przychodzi bardzo trudny moment, bardzo poważny moment próby dla nas wszystkich" i w tym czasie mamy próbę robienia nieustannego bałaganu? - pytał premier.
"Nie zamykajmy oczu"
Stwierdził, że ma nadzieję, że w najbliższe dwa lata, gdy nie będzie wyborów, uspokoi się "polityczna siekanina".
- Żeby te dwa lata wykorzystać maksymalnie na rzecz stabilizacji w sytuacji w Polsce, stabilizacji na granicach i przygotowania Polski, budowania siły Polski, tej nowoczesności w bardzo wielu wymiarach. I nie dam się sprowokować ani przeciwnikom, ani przyjaciołom - powiedział.
Tusk pouczył też koalicjantów, że poczuli się zbyt pewnie po zwycięstwie 15 października 2023 roku. Według niego PiS może powrócić do władzy, ale nie tylko.
- Nie zamykajmy oczu na to. Nie będzie Kaczyńskiego, to będzie Mentzen, nie będzie Mentzena, to będzie Braun. Nie będzie Brauna, będzie Czarnek - mówił. Wskazał, że połowa Polaków "jest gotowa nadal obstawiać tamtą stronę".
- Więc ta walka o to, żeby Polska znowu stała się w pełni państwem demokratycznym, władze stały się w pełni rozliczane, odpowiedzialne przed wyborcami, żeby sąd oznaczał sąd, a nie partyjną przybudówkę, to wszystko to nie będzie wymagało tylko czasu. To jest naprawdę proces, który nigdy się nie kończy. 15 października zaczęliśmy, a nie skończyliśmy dzieła naprawy. I to musimy zrozumieć - mówił.
Czytaj więcej: