"Ten miesiąc zdecyduje o wszystkim". Szczyt NATO rozpocznie nowy etap konfliktu
Agenda zbliżającego się szczytu NATO w Wilnie to jak na razie wielka niewiadoma. Powód? Eksperci przewidują, że w lipcu Ukraina może być w zupełnie innym miejscu. Wszystko za sprawą trwającej ofensywy - im więcej terenów odbije, w tym lepszym będzie położeniu. A każdy sukces na froncie to bliższa perspektywa związania z Sojuszem. - Ten miesiąc zdecyduje o wszystkim - twierdzi prof. Daniel Boćkowski.
15.06.2023 10:13
To mogą być przełomowe dni dla Polski, NATO i Ukrainy. 11 i 12 lipca w Wilnie odbędzie się szczyt państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. Między innymi na ten temat prezydent Andrzej Duda rozmawiał w weekend z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.
Przywódcy omówili także ustalenia Szczytu Bukaresztańskiej Dziewiątki w Bratysławie oraz aktualny stan przygotowań do lipcowego szczytu. I o tym polski prezydent rozmawiał również z kanclerzem Niemiec i prezydentem Francji w ramach poniedziałkowego spotkania w formacie Trójkąta Weimarskiego. Bo choć szczyt ma omawiać kwestie bezpieczeństwa całego Sojuszu, to oczywistym jest temat numer jeden: Rosja i jej zapędy w Ukrainie.
Czego powinniśmy się spodziewać po nadchodzącym szczycie i na co mogą liczyć Polska z Ukrainą? Zdaniem prof. Daniela Boćkowskiego, eksperta ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Białymstoku, bardzo wiele zależy od tego, jak będzie wyglądała ukraińska ofensywa w ciągu kolejnych tygodni.
- Za miesiąc wszystkie karty będą już na stole. I myślę, że szczyt NATO odbędzie się w cieniu tego, co stanie się na froncie - mówi nam ekspert, mając na myśli ofensywę Ukraińców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowy układ NATO-Ukraina
Kolejni nasi rozmówcy rysują określoną perspektywę stojącą przed naszym regionem, również w odniesieniu do poprzedniego szczytu.
- Z punktu widzenia Polski kluczowa będzie adaptacja NATO po przyjęciu nowej strategii na szczycie w Madrycie oraz nowego podejścia do obrony i odstraszania. Od szczytu madryckiego trwały prace nad nowymi planami obronnymi Sojuszu i te plany mają być wkrótce zatwierdzone. To będzie jedna z najważniejszych decyzji na lipcowym szczycie, ponieważ jest związana ze zmianą całej struktury sił NATO i musi być do niej dostosowana - podkreśla w rozmowie z WP dr Wojciech Lorenz, koordynator programu Bezpieczeństwo Międzynarodowe w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.
Jak tłumaczy, w oparciu o tę nową strukturę "konkretne oddziały z konkretnych państw mają być przystosowane do działania w konkretnych regionach świata i państwach najbardziej zagrożonych atakiem". A to może oznaczać przetasowania: przenoszenie uzbrojenia i ludzi.
Dr Lorenz przekonuje, że związane jest to także z dalszymi zmianami w strukturze dowodzenia. - Najprawdopodobniej zatwierdzona zostanie decyzja o utworzeniu nowego dowództwa sił lądowych NATO, prawdopodobnie w Niemczech. Głównie ze względów logistycznych, blisko oddziałów amerykańskich - zaznacza.
Jak mówi nam ekspert, z punktu widzenia Polski i Ukrainy szczyt NATO ma "szalenie ważny wymiar", ponieważ "część państw szuka sposobu na zaoferowanie Ukrainie wiarygodnych gwarancji bezpieczeństwa".
- Politycznie bowiem trudno o wyłączne powtórzenie deklaracji sformułowanej w 2008 roku na szczycie NATO w Bukareszcie, że Ukraina będzie członkiem Sojuszu. Za tą deklaracją nie poszły żadne praktyczne działania, które wskazałyby Ukrainie przewidywalną perspektywę. To się musi zmienić, a część państw - w tym Polska - wywierały przez ostatni czas presję w tej sprawie - wyjaśnia ekspert PISM.
Polski głos ważniejszy
Nasz rozmówca podkreśla jednak, że w bliższej perspektywie konieczne byłoby podniesienie statusu relacji Ukrainy z Sojuszem Północnoatlantyckim do poziomu Rady Ukraina-NATO.
- To by było symboliczne i politycznie ważne, bo do tej pory taki uprzywilejowany status miała tylko Rosja. Utworzenie Rady Ukraina-NATO byłoby sygnałem, że Ukraina zyskuje uprzywilejowany status na rzecz Rosji. To otworzyłoby jej łatwiejszy dostęp do konsultacji, które do tej pory były często blokowane przez Węgry - mówi dr Lorenz.
Ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zwraca jednak uwagę, że do podniesienia statusu Ukrainy konieczne jest nie tylko przywództwo i presja ze strony USA, ale także konsensus w Europie. Dlatego rozmowy takie jak te w ramach Trójkąta Weimarskiego, które prowadzi prezydent Duda, są bardzo istotne - uważa rozmówca WP.
- Znaczenie polityczne Polski rośnie. Efekt? Państwa, które często ignorowały polskie interesy, teraz muszą się uważniej w nasze argumenty wsłuchiwać i je uwzględniać. Dlatego takie formaty jak Trójkąt Weimarski są potrzebne m.in. do tego, by wywierać presję i popychać sprawy, na którym zależy nie tylko nam, ale i Ukrainie, do przodu - podkreśla dr Lorenz.
Prof. Daniel Boćkowski w rozmowie z WP zauważa, że "Wilno nie będzie jeszcze tym momentem, gdy rozpocznie się pełny proces" przystępowania Ukrainy do NATO.
- Być może zostanie ustalona mapa drogowa wejścia Ukrainy do Sojuszu. Decyzje o konkretnych uzgodnieniach zapadną zapewne w nieco dłuższej perspektywie. Kluczowe będzie jednak to, w jakim miejscu będzie Ukraina po trwającej ofensywie. Za kilka tygodni będziemy wiedzieli znacznie więcej, również w kwestii sprzętu dla armii dostarczanego przez Zachód. Ten miesiąc zdecyduje o wszystkim - mówi prof. Boćkowski.
Kluczowe Morze Bałtyckie
Dr Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador RP, podsekretarz stanu oraz naukowiec, ocenia, że kluczową kwestią z punktu widzenia Polski będzie "zatwierdzenie nowych planów ewentualnościowych (czyt. wojskowych) NATO".
Jak podkreśla nasz rozmówca, "zmienią one w istotny sposób sytuację Polski". - Te plany mają pozwolić na skuteczną obronę przez Polskę nie tylko wschodniej części naszego kraju, ale także krajów bałtyckich. To jest bardzo znacząca kwestia - zaznacza w rozmowie z WP.
Były ambasador dodaje, że inną ważną sprawą, jaką winno zająć się NATO na szczycie - a co z naszego punktu widzenia jest szczególnie istotne - jest współpraca państw Sojuszu na Morzu Bałtyckim. Tu istotna będzie kwestia przystąpienia do NATO przez Szwecję.
Według naszego rozmówcy konieczne jest także symboliczne wsparcie i demonstracja jedności z Ukrainą. - Ukraińcy potrzebują impulsu, żeby dalej walczyć z agresorem rosyjskim i mieć nie tylko nadzieję, ale i pewność, że mogą liczyć na swoich sojuszników. Dlatego priorytetem powinna być przyszłość Ukrainy w NATO - podkreśla Jerzy Marek Nowakowski.
Przełomowa "niemiecka" propozycja? Na to Ukraina może się nie zgodzić
Dyplomata jest też przekonany, że wszystkie kraje - razem z Polską - powinny zainicjować poważną rozmowę na temat "układu powojennego".
- Chodzi o trwałe zapewnienie bezpieczeństwa Ukrainie. Wobec Ukrainy w Wilnie może paść propozycja nazywana niemiecką, polegająca na tym, że Ukraina wejdzie do NATO, ale w granicach, które realnie kontroluje. NATO zatem może dać gwarancje bezpieczeństwa tej części Ukrainy, która pozostaje w jej rękach - mówi Jerzy Marek Nowakowski.
Jednocześnie zaznacza, że może to być odebrane jako "usankcjonowanie rosyjskiego zaboru". No i "związanie Ukrainie rąk", ponieważ taki scenariusz oznaczałby, że Ukraina będzie zmuszona całkiem zrezygnować z walki o okupowane przez Rosję tereny. - Niemniej możemy spodziewać się rozmowy o perspektywie dołączenia Ukrainy do NATO. I będą brane pod uwagę w tym kontekście różne koncepcje ze strony różnych krajów, mniej lub bardziej korzystne dla Ukrainy - mówi nam dyplomata.
Na co powinna postawić Polska? - Oczywiście mamy prawo domagać się, że NATO będzie bronić każdego skrawka atakowanego państwa. Dla państwa frontowego to kluczowe, choć nie potrzebujemy już kolejnych gwarancji bezpieczeństwa. Po drugie - powinniśmy bardziej zaangażować się we współpracę z krajami skandynawskimi, w szczególności w zakresie współdziałania na Morzu Bałtyckim, które jest kluczowe - podkreśla kolejny raz były ambasador.
Nasz rozmówca dodaje, że oczywistością jest jeszcze mocniejsze zabieganie o możliwie szybkie przyjęcie Ukrainy do Unii Europejskiej, bo to przyniesie również olbrzymie korzyści dla Polski. - To otworzy perspektywę głębi strategicznej dla naszego kraju. I dobrze, że w ramach Trójkąta Weimarskiego kwestię tę podnosi prezydent - zaznacza.
Jednocześnie Jerzy Marek Nowakowski wskazuje, że "Ukraina wypracowała sobie bardzo dobre linie kontaktu z Zachodem, dlatego złudzeniem jest, że Polska jest jej rzecznikiem na arenie międzynarodowej".
- W dodatku mamy słabą pozycję w UE i NATO, tym bardziej Ukraina nie ma interesu, by to na nas całkowicie opierać swoje działania i cele. Nie dziwi więc fakt, że prezydent Zełeński dzwoni najpierw do Paryża czy Berlina, żeby coś osiągnąć - zaznacza ekspert.
Czytaj też:
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski