Leopardy były przynętą? Ależ wojna nerwów na froncie
Ukraińska kontrofensywa to na razie "opukiwanie" rosyjskich linii obrony i szukanie dogodnego miejsca do ich przełamania. Ale zdarzają się też niekonwencjonalne rozwiązania - Leopardy, które pojawiły się na polu bitwy, mogły posłużyć za przynętę. "Jest to coś, co sam bym zrobił" - pisze z uznaniem gen. Ben Hodges.
W trakcie sześciu dni walk podczas trwającej kontrofensywy Ukraina wyzwoliła już więcej terenu, niż Rosjanie zdołali zdobyć w całym 2023 roku. Jednak wciąż nie doszło np. do przełamania głównych rosyjskich linii obronnych znajdujących się w obwodzie zaporoskim - wynika z opublikowanych w poniedziałek analiz ekspertów wojskowych.
- Ukraińskie wojsko na razie opukuje rosyjskie linie obrony niczym ścianę. Gdy usłyszą jakiś fałszywy dźwięk, że za ścianą jest pusto, to uderzą tam pięścią z całej siły - tak obecny etap kontrofensywy opisuje w rozmowie z WP płk Piotr Lewandowski.
- Główne ryzyko tego typu działań jest takie, że oni będą tak stukać przez wiele tygodni i może niewiele z tego wyniknąć. Do akcji wejdzie 150 albo nawet 200 tys. żołnierzy i nadal wyłom może być piekielnie trudny do uzyskania. Martwię się, że Rosjanie mogą to przetrzymać. Widzimy, że rosyjscy dowódcy ostrożnie gospodarują jednostkami odwodowymi. Co rzadko się dotąd zdarzało, oszczędzają życie ludzi oraz sprzęt - mówi dalej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem płk. Lewandowskiego ofensywa może polegać na rozpoczęciu wielu operacji wzdłuż frontu, które stopniowo będą niszczyć spójność rosyjskich linii obrony. W takim scenariuszu na efekty tych działań trzeba będzie czekać wiele tygodni.
- Decydujący moment ofensywy nadejdzie, gdy zobaczymy setki pojazdów opancerzonych skoncentrowanych na odcinku frontu i uderzających w rosyjskie linie. Ukraińscy dowódcy będą chcieli jak najdłużej trzymać Rosjan w niepewności co do lokalizacji głównego ataku - podsumowuje ekspert.
Ukraina ma zdobycze, ale ponosi bolesne straty
Rozmówca WP odniósł się także do strat ponoszonych przez ukraińską armię podczas natarcia. Z doniesień mediów wynika, że czołowe formacje ukraińskiej kontrofensywy - bataliony inżynieryjne 33. Brygady Zmechanizowanej oraz 47. Brygady Szturmowej - poniosły straty w ciężkim sprzęcie podczas ataku na południe od Małej Tokmaczki w zeszłym tygodniu.
W trakcie walk utracono trzy z sześciu czołgów Leopard 2R, zmodyfikowanych w celu trałowania min i wyważania zapór przeciwczołgowych. Rosjanie chwalili się sukcesami, publikując wiele nagrań ze zniszczonymi pojazdami.
- Jak na szósty dzień walki, nie sądzę, aby w sprzęcie straty były wysokie. Jednak trzeba powiedzieć szczerze, że straty w ludziach będą narastać, aż te liczby sięgną tysięcy za jakiś czas - komentuje płk Lewandowski. Przypomnijmy, że część wojskowych ekspertów, m.in. gen. Waldemar Skrzypczak, zwróciło uwagę, że pierwsze straty nie dotyczą ukraińskich jednostek kadrowych i najbardziej elitarnych. Te dopiero czekają na wejście do walki.
Pytany o swoje obawy co do kontrofensywy, płk Lewandowski odparł, że niepokoi go skuteczne zastosowanie przez Rosję śmigłowców szturmowych.
- Widzieliśmy relacje, jak Rosjanie z daleka uderzali w kolumny pancerne, używając rakiet wystrzeliwanych ze śmigłowców K-52. Rosyjscy piloci ustawiają się nad swoimi liniami, poza zasięgiem ręcznych wyrzutni przeciwlotniczych. W takich sytuacjach Ukrainie bardzo brakuje samolotów, które dawałyby osłonę czołgom - ocenia ekspert.
Tego boi się Rosja. Leopardy były przynętą?
"Pokazanie czołgu Leopard na polu bitwy na tak wczesnym etapie miało na celu zwrócenie dużej uwagi na ten obszar (front w Zaporożu - przyp. red.), być może to przynęta. Jest to coś, co sam bym zrobił, biorąc pod uwagę całą uwagę mediów na temat tych doskonałych czołgów" - napisał w komentarzu o ofensywie gen. Ben Hodges, były głównodowodzący amerykańskich sił lądowych w Europie.
Sugeruje on, iż Rosjanie powodowani strachem przed Leopardami mieliby ściągać swoje rezerwy do Zaporoża. Na tym odcinku frontu rezerwy te byłyby wiązane walką i osłabiane. Tymczasem główny atak Ukrainy może mieć inny kierunek.
"Sztab Generalny wykonał świetną robotę, chroniąc informacje o głównym kierunku ataku i siejąc niepewność w umysłach Rosjan" - podkreślił Hodges.
W rosyjskiej gazecie "Komsomolskaja Prawda" ukazał się wywiad z żołnierzem z Zaporoża, który opowiada o starciach z czołgami Leopard. - Jest wiele zagranicznych czołgów, które strzelają bardzo celnie, zwłaszcza w nocy. Leopardy są wyposażone w kamery termowizyjne - relacjonował Rosjanin. Twierdzi, iż czołgów jest tyle, iż co godzinę na pomoc wzywane jest lotnictwo oraz drony uderzeniowe Lancet. Przechwala się, że "spalono już 50 sztuk wszelakiego żelaza" i narzeka, że lotnictwo nie zdążyło zniszczyć jednej z dużych kolumn pancernych.
Rosjanin obawia się przy tym skuteczności ukraińskiej taktyki. - Jest prosta. Wycisnąć całą amunicję z obrońców, uniemożliwić dostawę i składowanie, wykorzystać tę falę, aby wejść na nasze pozycje i zdobyć przyczółek - opisywał żołnierz. Zaznaczył, że Ukraińcy zrzucają na zaplecze rosyjskich linii miny magnetyczne. To utrudnia przejazd samochodów i dostawę zaopatrzenia.
Z kolei korespondent wojenny Aleksiej Sukonkin ostrzegł swoich rosyjskich czytelników na Telegramie, że mimo poniesionych strat "potencjał ukraińskich sił jest daleki od wyczerpania". Ocenił, iż Ukraina może "naciskać przez długi czas, co najmniej tydzień, po czym stanie się całkowicie jasne, kto opuści pole bitwy".
Czytaj też:
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski