- Usłyszałem huk, wybiegłem razem z żoną. Jakby ktoś granat rzucił, albo bomba wybuchła. To co zobaczyliśmy, ciężko opisać. Słyszałem, jak ktoś woła: ratunku, ratunku, pomocy. Widok był tragiczny. Wszędzie krew, popalone ciała. Moja żona próbowała reanimować matkę dziewczynek, już się niestety nie dało… - opisuje nam dramatyczne wydarzenia Robert Kwiatkowski. Jest mieszkańcem budynku sąsiadującego z bytomską kamienicą, w której doszło do tragedii.