Tragedia w Szczyrku. Grzegorz był jednym z pierwszych na miejscu, ogień gasił wężem ogrodowym
Usłyszał potężny huk, wybiegł z domu i pojechał na miejsce tragedii. Był tam przez strażakami. - Staraliśmy się pomagać - mówi w rozmowie z WP Grzegorz, mieszkaniec Szczyrku.
Był w domu, kiedy doszło do wybuchu w budynku przy ul. Leszczynowej. - To było potężne uderzenie, potężna fala, która się niosła po oknach - opowiada WP Grzegorz, który mieszka w Szczyrku.
- Nogi zrobiły się jak z waty. Czegoś takiego się nie przeżywa na co dzień - podkreśla. Mimo to wsiadł do samochodu terenowego i pojechał na miejsce wypadku. - Staraliśmy się pomagać. Gaz był bardzo wyczuwalny. Nie wiedzieliśmy, czy nie będzie kolejnych wybuchów. Był też dym. Musieliśmy się odsunąć i czekać na straż w maskach - mówi.
Co wie o ludziach, którzy zginęli w pożarze? - To bardzo dobra rodzina, złego słowa nie można o niej powiedzieć. Z sąsiadami dobrze żyli - zaznaczył.
Zaprzeczył też doniesieniom, według których ofiary były właścicielami wyciągu. - Brat jest właścicielem, ona miesza dom obok. Udostępnił nam węże ogrodowe do gaszenia pożaru - opowiada Grzegorz.
Szczyrk. Co się stało?
W środę wieczorem zawalił się trzykondygnacyjny budynek przy ul. Leszczynowej w Szczyrku. Powodem był wybuch gazu. Podczas robót wykonywanych przez zewnętrzną firmę doszło do przewiercenia gazociągu. Prace budowlane miały być prowadzone bez nadzoru.
Ustalono, że w budynku było osiem osób. Znaleziono wszystkie ciała. Dom jest zupełnie zniszczony, z okien trzech okolicznych budynków powypadały szyby. Duża część Szczyrku została pozbawiona prądu i gazu.
- Wszczęto śledztwo w kierunku sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu i zdrowiu wielu osób, a następstwem tego czynu jest śmierć wielu osób, jak jest w tym przypadku - powiedział Wirtualnej Polsce, Agnieszka Michulec, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej. Dodała, że to wstępna kwalifikacja, która może się jeszcze zmienić.
- Ustaliliśmy już dane osób, które podejmowały przed zdarzeniem działania w pobliżu. To jednak wciąż bardzo wczesny etap śledztwa - wyjaśniła prokurator. Chodzi o osoby, które pracowały w pobliżu rurociągu i zdaniem Polskiej Spółki Gazownictwa uszkodziły go urządzeniem do wiercenia podziemnego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl