Słowik: Polski Ład, czyli jak skompromitować program gospodarczy w tydzień [OPINIA]
Polski Ład to nie tylko największa reforma od dziesięcioleci, lecz także najgorzej pokazana Polakom. Zarazem obywatele okazali się mądrzejsi niż politycy sądzili. Nie kupili bowiem żadnej z wykoślawionych narracji.
Niemal 41 proc. Polaków źle ocenia Polski Ład, 54,5 proc. nie wie, ile będzie zarabiało po zmianach, a jednocześnie 31,6 proc. obywateli sądzi, że wskutek wdrażanej właśnie reformy do ich portfeli trafi mniej pieniędzy. Tak wynika z sondażu United Surveys przeprowadzonego na zlecenie Wirtualnej Polski.
To wielka porażka rządzących, którzy od wielu miesięcy przekonują, że "Polski Ład to więcej pieniędzy w portfelach niemal 18 milionów Polaków", a na reformie nie straci 90 proc. podatników. Wielu, którzy powinni zyskać, w to nie wierzy.
Trzeba mówić wprost: takiej fuszerki przy prezentowaniu programu gospodarczego nie widzieliśmy od dziesięcioleci.
Rozsądny pomysł
Opinie o Polskim Ładzie można mieć, rzecz jasna, różne. Ale program ten miał wszystkie predyspozycje do tego, by być dla Prawa i Sprawiedliwości politycznym złotem.
Polski Ład, w wymiarze podatkowym, jest programem oczekiwanym przez wielu obywateli. Istotą jest bowiem to, by zyskało choćby po kilkadziesiąt złotych wielu, a straciło - nawet po kilkanaście tysięcy złotych rocznie - niewielu. Merytorycznym uzasadnieniem zmian było zaś to, że w Polsce czym ktoś bogatszy, tym mniejszy odsetek swoich dochodów przekazuje państwu.
Zobacz także: Trudny początek roku dla PiS. "To kapitulacja i paraliż państwa"
Czy to się komuś podoba, czy nie - politycznie ta koncepcja jest rozsądna. Prawo i Sprawiedliwość nie zabiega przecież o to, by głosowała na tę partię klasa wyższa, najlepiej zarabiający. Chodzi o elektorat - pardon - masowy.
I Polski Ład miał ten elektorat utwardzić, a także przekonać niezdecydowanych. Bo - jak zresztą przyznawali politycy opcji rządzącej – jeśli komuś polityka jest obojętna, ale w końcu któraś partia zadbała o to, by do portfela trafiło trochę więcej, być może pójdzie i zagłosuje.
O tym, że Polski Ład będzie politycznym złotem, mówili niemal wszyscy. Prawo i Sprawiedliwość zachwalało swój program – to oczywiste. Niezależni komentatorzy zwracali uwagę, że to może być przyczynek do trzeciej kadencji PiS-u. Ale i opozycja nie ukrywała, że Polskiego Ładu się obawia. Gdy tylko bowiem zaprezentowano jego koncepcję, słyszeliśmy kolejne opowieści o rozdawnictwie i kupowaniu wyborców. Czyli, pośrednio, opozycja przyznawała, że wielu Polaków na zmianach zyska.
Fatalne wykonanie
Jednak zgodnie z prawidłami polskiej polityki, jeśli coś może pójść nie tak, to na pewno pójdzie nie tak.
Wdrożenie podatkowej części Polskiego Ładu, czyli kwestii najważniejszej, jest fatalne. Wielu Polaków otrzymało niższe wynagrodzenia zamiast wyższych. Rządzący najpierw zrzucali winę na nieudolnych księgowych, by chwilę później zmieniać prawo. Rzecznik rządu przeprosił za błędy.
O tym, jak ogromny bałagan powstał, najlepiej świadczy fakt, że 8 stycznia Ministerstwo Finansów opublikowało instrukcję dla pracodawców, do której pracodawcy mają stosować się od 8 stycznia. 8 stycznia bowiem zmienił się stan prawny. W efekcie przy obliczaniu wynagrodzeń pracowników należy postępować inaczej niż postępowano od 1 do 7 stycznia.
9 stycznia resort finansów zaczął wyjaśniać obywatelom, jakie oświadczenia w celu uzyskiwania większego dochodu powinni złożyć. Rzecz kluczowa: czy system nie powinien być na tyle prosty, że obywatele w ogóle nie powinni być zmuszeni do składania dodatkowych oświadczeń?
Rzecz mniej ważna, ale znamienna: dlaczego rząd przez wiele miesięcy pokazywał Polakom roześmianych emerytów, fryzjerów i kasjerów, którzy zyskają na Polskim Ładzie? Czy nie lepiej było przeprowadzić kampanię informacyjną o potrzebie składania oświadczeń przed wejściem w życie zmian, a nie po wejściu?
Zawody księgowych, kadrowych i płacowych stały się zawodami podwyższonego ryzyka i szczególnie szkodliwymi dla zdrowia. Praca na okrągło, także w weekendy. A gdy nawet już coś się policzy, to za dwie godziny może zmienić się prawo i będzie trzeba liczyć na nowo.
Ministerstwo Finansów na sobotę i niedzielę zaplanowało tzw. live chaty, czyli wirtualne spotkania urzędników skarbówki z potrzebującymi pomocy specjalistami od naliczania płac. Przed wejściem w życie reformy nie było ani jednego takiego spotkania. Inna rzecz, że na najbardziej skomplikowane pytania odpowiedzi nie padają.
Trudno się zresztą temu dziwić, gdyż związkowcy ze skarbówki wystosowali pismo do polityków, w którym przyznali, że przepisy są niezrozumiałe.
Krótko mówiąc: niewyobrażalny bałagan.
Można go było uniknąć albo poprzez późniejsze wprowadzenie Polskiego Ładu, albo rzetelne przygotowanie reformy. Wybrano jednak szybkie działanie bez przygotowania. Znaleziono czas jedynie na populistyczne hasła, które - zdaniem wielu Polaków - okazały się fałszywe.
Bez tragedii
Jednocześnie wyniki sondażu przeprowadzonego na zlecenie Wirtualnej Polski pokazują, że narracja dominująca dziś w mediach społecznościowych - na Facebooku, Twitterze, w komentarzach pod tekstami na portalach internetowych - nie trafiła do Polaków. Nie jest bynajmniej tak, że Polski Ład rozjuszył ogół obywateli i stracą na nim niemal wszyscy.
Nadal, mimo zamieszania przy wprowadzaniu reformy, blisko połowa obywateli uważa, że zmiany są dobre. Ponad połowa twierdzi, że na Polskim Ładzie nie straci ani złotego.
To - biorąc pod uwagę założenia programu - wynik dla władzy kiepski, ale nie tragiczny.
Jednocześnie to dowód na to, że Polacy są mądrzy. Nie kupiliśmy bowiem ani narracji, że Polski Ład to genialne rozwiązanie dla wszystkich, ani że to niewyobrażalny zamach na nasze kieszenie i portfele.
Patryk Słowik dla WP Wiadomości