PolitykaWielkie sprzątanie po "Polskim Ładzie"

Wielkie sprzątanie po "Polskim Ładzie"

Polacy za potężne straty związane z rewolucją podatkową winę zrzucają na rząd, rządzący - obwiniają media. Tyle że przedstawiciele obozu władzy doskonale zdają sobie sprawę, że muszą mierzyć się z największym komunikacyjnym kryzysem od lat. Na własne życzenie.

Jarosław Kaczyński, prezes PiS
Jarosław Kaczyński, prezes PiS
Źródło zdjęć: © EASTNEWS | EASTNEWS
Michał Wróblewski

- Trzeba gasić pożar za pożarem - powtarzają zgodnie chcący zachować anonimowość niektórzy politycy PiS.

Jeden z nich dodaje: - Komunikacyjnie wszystko wokół "Ładu" siadło. No i teraz trzeba korygować błędy.

Jeszcze inny: - To wina mediów, rozpętaliście histerię.

I jeszcze inny: - Nie ma co przerzucać się winą, trzeba działać.

Początek roku dla setek tysięcy Polaków zaczął się fatalnie. Największa od 30 lat rewolucja podatkowa - która, co brzmi dziś dla wielu jak żart, nazwana została "Polskim Ładem" - drenuje dziś kieszenie wielu obywateli, a politycznie i wizerunkowo uderza w obóz władzy. Ludzie dostają wypłaty i emerytury niższe o kilkaset złotych. I nie mają pojęcia, dlaczego, skoro prawie wszyscy mieli zyskać. A przynajmniej tak od miesięcy wmawiał im rząd.

Zmiana narracji

Dziś - oprócz obywateli - zaskoczeni są sami rządzący. - Niewielu spodziewało się, że może zrobić się taki cyrk - mówi jeden z urzędników państwowej administracji. Jednocześnie dodaje, że "nie jest to wyłącznie wina rządu", tylko "generalnego bałaganu" na różnych poziomach.

- Administracja nie dała rady. To ogromny błąd, tym bardziej że ludzie naprawdę zyskają w dłuższej perspektywie i niebawem to odczują. Dziś jest histeria, ale po ludzku uzasadniona - mówi jeden z polityków.

Informacje o problemach setek tysięcy Polaków już kilkadziesiąt godzin po wejściu w życie "Polskiego ładu" dotarły do najwyższej instancji w PiS: prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Mówi człowiek z obozu władzy: - Pół rządu z doradcami było we wtorek na gorących liniach.

Wszyscy w rządzie widzę skalę chaosu, więc zaczęło się poszukiwanie rozwiązań, które mają chronić przed… niepożądanymi skutkami rządowego programu.

Wyjaśnienia przedstawili w środę w południe m.in. rzecznik rządu Piotr Mueller i wiceminister finansów Jan Sarnowski (premier, wbrew niektórym zapowiedziom, na konferencji prasowej się nie pojawił).

- Niektóre grupy, jak nauczyciele, będą mogły liczyć na wyrównania pensji w kolejnych tygodniach - zapewniają przedstawiciele rządu.

Rzecznik Rady Ministrów potwierdza: - Ze względu na pewne rozliczenia podatkowe doszło w niektórych miejscach do złego naliczenia podatku i siłą rzeczy te osoby otrzymają jego wyrównanie.

Tyle że jeszcze wczoraj przekaz był taki: z "Polskim Ładem" wszystko jest w porządku, problemów nie ma. A jeśli są? To na pewno wina księgowych i pracodawców, a poza tym wszystkiemu winne są media. Tak tłumaczył chaos w tej sprawie minister edukacji Przemysław Czarnek.

Dziś narracja się zmieniła, choć część przedstawicieli rządu - jak jego rzecznik - wciąż przekonuje, że "jednym z powodów, dla których w niektórych miejscach mogło dojść do złego naliczenia pensji, jest faktycznie błąd księgowego czy kadrowego, jeżeli chodzi o naliczenie z poziomu PIT-2". Mimo wszystko rząd zapowiada nowe rozporządzenie, które "ma korygować zaistniałe błędy". A więc nie wszystko było tak, jak miało być - wbrew zapewnieniom ministra edukacji i innych polityków PiS.

- Za chwilę będzie szukanie winnych. Nie chcę wskazywać palcem, na kogo trafi - mówi jeden z działaczy partii rządzącej.

Wściekli niedoinformowani obywatele

Odpowiedzialnym za przygotowanie i promocję "Polskiego Ładu" był premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu przedstawiał program razem z wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim. Program miał być wehikułem politycznym PiS, dziś jest problemem.

- Nie ma takiej reformy, z której skorzystałaby grupa 90 proc. mieszkańców danego państwa. W dyskursie publicznym głos tych, którzy nie zyskają, a w wielu przypadkach stracą na Polskim Ładzie, będzie bardziej donośny - mówi dziennikarzowi Wirtualnej Polski politolog prof. Rafał Chwedoruk z UW.

Jeszcze dosadniej skomentował problem na Twitterze politolog z UKSW Sławomir Sowiński: "Grubo. Na razie wygląda na to, że polityczny wehikuł, jakim miał być Polski Ład, nie tylko grzęźnie w inflacji, ale także wpada w poślizg nieprzewidzianych skutków. Gdzie wyliczenia? Gdzie sztab kryzysowo/wdrożeniowy, który z godziny na godzinę winien monitorować taką głęboką systemową zmianę?".

Z kolei ekspert ekonomiczny Maciej Samcik wskazał: "Winę za całe zamieszanie ponosi rząd, który zapomniał zrobić kampanii informacyjnej o tym, co się może wydarzyć z naszymi wynagrodzeniami. I kiedy warto uwzględniać ulgę dla klasy średniej w zaliczkach podatkowych. I czy warto złożyć PIT-2. I jeszcze zapomniał odpowiedzieć na mnóstwo innych pytań, które dopiero wypłyną".

Forsowany przez PiS "Polski Ład" wszedł w życie błyskawicznie, bez odpowiednio długiego vacatio legis, nie dając szans pracodawcom i pracownikom na przygotowanie się.

Niedoinformowani obywatele od kilku dni są wściekli, że otrzymują niższe wypłaty. Że nie mają pojęcia - bo nie potrafią tego wytłumaczyć nawet księgowi, a mało kogo stać na doradcę podatkowego - na jakie ulgi mogą liczyć czy jakie wnioski do pracodawców w związku z tym mają składać. I kiedy to zrobić - tak, by nie stracić. Niepewność jest ogromna.

Jak piszemy w WP, od rana setki przedsiębiorców i obywateli zaniepokojonych zmianami wprowadzonymi przez Polski Ład bezskutecznie próbują dodzwonić się na rządową infolinię promowaną jako centrum informacji. Pod numerem 22 765 64 64 konsultanci powinni odpowiadać na wszelkie wątpliwości związane m.in. ze zmianami podatkowymi, które weszły w życie od 1 stycznia 2022 roku. Połączenia są jednak zrywane ze względu na brak przygotowania infrastruktury na tak dużą liczbę pytających. Skala chaosu wynikająca z wprowadzenia zmian podatkowych zaskoczyła rządzących.

Po przekazaniu informacji o problemach z infolinią wiceminister Olga Semeniuk zadeklarowała wyjaśnienie sprawy. Po niespełna godzinie Ministerstwo Rozwoju i Technologii potwierdziło, że rzeczywiście nie zawsze można połączyć się z infolinią. Jak ustaliliśmy, jeżeli na numer rządowej infolinii dzwoni jednocześnie ponad sto osób, dodzwonienie się do konsultanta w ogóle nie jest możliwe. Liczba osób, które chciałyby zadać pytanie, okazała się dużo większa.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4243)