PolskaPoród w apartamencie za 900 zł za noc. Doszło do skandalicznej sytuacji

Poród w apartamencie za 900 zł za noc. Doszło do skandalicznej sytuacji

Były sytuacje, w których Patrycja żegnała się z synkiem. Były momenty, gdy prosiła go, by nie umierał. Były też takie, w których łączyła się przez telefon z lekarzem psychiatrą. To wszystko na oczach kamer z rejestracją dźwięku. Popularny krakowski szpital położniczy ukrył je w zegarach i routerach, a nagrania zgubił. Pacjentki zapowiadają walkę o zadośćuczynienie.

 Do skandalu doszło w szpitalu w Krakowie
Do skandalu doszło w szpitalu w Krakowie
Źródło zdjęć: © East News, PAP, UODO
Joanna Zajchowska

Urząd Ochrony Danych Osobowych zakończył analizę monitoringu w krakowskim szpitalu Ujastek. W podsumowaniu kontroli prezes UODO zarzuca Szpitalowi Położniczo-Ginekologicznemu "rażące niedbalstwo".

Jak informuje UODO, szpital prowadził ukryty monitoring na dwóch salach oddziału neonatologii. Kamery ukryte w routerach i zegarach "rejestrowały obraz ukazujący zarówno noworodki, jak i ich matki podczas intymnych czynności, między innymi karmienia dzieci czy ich pielęgnacji". Kamery działały między 1 a 23 lipca 2023 r. O ich założeniu nie zostali poinformowani ani pracownicy, ani pacjenci. Dodatkowo urządzenia były wyposażone w mikrofony.

To - jak podkreśla prezes UODO - "pozostaje w sprzeczności z obowiązkiem poszanowania intymności i godności pacjentów". W związku z naruszeniem przepisów RODO szpital musi zapłacić prawie 700 tys. zł kary.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wiceminister współtwórcą "zamachu stanu?" "Z dumą to przyjmuję"

Na Ujastek została nałożona także druga kara w wysokości 460 tys. zł. Centrum ma ją zapłacić za "brak wdrożenia odpowiednich środków bezpieczeństwa, które zapobiegłyby ryzyku wycieku danych z urządzeń monitorujących".

Szpital zgubił bowiem karty pamięci, zawierające nagrania z nielegalnego monitoringu. UODO stwierdza, że w tej sytuacji "z dużą dozą prawdopodobieństwa" mogło dojść do wycieku danych. W tej sprawie poszkodowanych może być nawet 190 osób, których dane osobowe uległy naruszeniu. Chodzi o 30 noworodków, ich 60 opiekunów, a także 97 osób personelu i trzech studentów.

"Moje dziecko walczyło o życie, a moją rozpacz nagrywała kamera"

Szpital twierdzi, że dzieci, których wizerunek został utrwalony na nagraniach, nie wymagały już intensywnej terapii, a więc "stan ich zdrowia nie był zagrożony". Inaczej o sprawie mówią pacjentki, które w lipcu 2023 r. były na oddziale ze swoimi dziećmi.

Patrycja większość ciąży spędziła w szpitalu. O tym, że życie jej długo wyczekiwanego dziecka jest zagrożone, dowiedziała się w 24. tygodniu. Wiedziała, że taki maluszek nie ma szans na przeżycie. Lekarzom udało się utrzymać jej ciążę do 30. tygodnia. Jasiu urodził się z wagą 1,8 kg jako skrajny wcześniak.

- Dostał tylko cztery punkty, ale dzielnie walczył. Pamiętam, że lekarze kazali czekać, nie potrafili nic obiecać. To najgorszy czas w moim życiu. Ta niepewność, łzy, wycie w poduszkę... - wspomina 32-latka.

To są momenty, które do dziś przepracowuję na terapii. Nie wyobrażam sobie przeżywać tego raz jeszcze. Fakt, że ktoś słuchał mojego płaczu, modlitwy, rozmów z partnerem... Wstrząsnęło to mną.

Patrycja, pacjentka Szpitala Położniczo-Ginekologicznego Ujastek w Krakowie

Były sytuacje, w których Patrycja żegnała się z synkiem. Były momenty, gdy prosiła go, by nie umierał. Były też takie, w których łączyła się przez telefon z lekarzem psychiatrą. To wszystko na oczach kamer, z rejestracją dźwięku.

- To, że te chwile są gdzieś zarejestrowane i nie wiadomo, gdzie się znajdują i trafią, działa na mnie fatalnie. Gdy Jasiu wyszedł z inkubatora, nagrywano, jak karmię piersią. Nagrano go, gdy był nagi podczas kąpieli czy przebierania w sali. Skąd mam pewność, że ten materiał nie trafił w niewłaściwe ręce? - zastanawia się Patrycja.

"Zapłaciłam kilka tysięcy, a szpital nagrał mnie bez pozwolenia"

Karolina chciała urodzić swoje pierwsze dziecko w Ujastku, zachęcona pozytywnymi opiniami koleżanek. Zdecydowała się na rezerwację apartamentu, którego koszt za dobę wynosił 900 zł. - Chciałam, żeby był z nami mój mąż. W ciąży miałam stany lękowe i bardzo bałam się porodu. Stwierdziliśmy, że to cena, którą możemy zapłacić za mój spokój - opowiada 35-latka.

- Podczas jednego z KTG okazało się, że tętno Ali spada. Zostałam zabrana na pilne cesarskie cięcie. Po porodzie okazało się, że córcia ma zapalenie płuc, nie była w stanie samodzielnie oddychać - podkreśla. Ala trafiła pod tlen, a Karolina wzięła ją na ręce dopiero po tygodniu. - Po porodzie przeniosłam się na oddział neonatologii. Właśnie tam, gdzie zamontowane były ukryte kamery. O tym, że mogłam być nagrywana, dowiedziałam się już po wyjściu ze szpitala, od zaprzyjaźnionej położnej - dodaje.

- Na sztandarach szpitala wypisane są ich wspaniałe cele, wartości i idee, a tymczasem pacjentki są nagrywane, a potem nagle nagrania gdzieś giną. To, że nie wiadomo, co stało się z wizerunkiem moim i mojego dziecka, jest dla mnie niedopuszczalne - zaznacza.

Obie pacjentki zapewniają WP, że zamierzają dochodzić od szpitala wypłaty zadośćuczynienia. W zależności od okoliczności indywidualnej sprawy może ono wynosić od kilku do kilkudziesięciu tys. zł. Sprawa została też zgłoszona do Rzecznika Praw Pacjenta.

Szpital zapowiada odwołanie od kary

Rzeczniczka placówki Katarzyna Kozakiewicz informuje, że Centrum Medyczne Ujastek zamierza odwołać się od wysokości nałożonej kary.

W związku z informacją opublikowaną 3 lutego 2025 r. na stronie Urzędu Ochrony Danych Osobowych o nałożeniu na Centrum Medyczne Ujastek Sp. z o.o. dwóch kar w łącznej kwocie 1 145 891,25 zł, pragniemy podkreślić, że rozważamy dalsze kroki prawne w drugiej instancji przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym. Obecnie przygotowujemy odwołanie od decyzji.

Szpital Położniczo Ginekologiczny Ujastek w Krakowie

"Najważniejszym celem naszej działalności jest ochrona życia i zdrowia najmłodszych pacjentów, w tym wcześniaków, których stan wymaga stałego monitorowania. Kierując się zasadami transparentności, podjęliśmy działania na rzecz ścisłej współpracy z UODO oraz poinformowania wszystkich osób, których wizerunek mógł zostać utrwalony. Dodatkowo kierownik oddziału zorganizowała spotkanie z rodzicami noworodków przebywających na monitorowanych salach, wyjaśniając okoliczności sytuacji oraz motywy podjętych decyzji" - czytamy w oświadczeniu placówki.

Dalej szpital tłumaczy, że "decyzja o wdrożeniu dodatkowego monitoringu wizyjnego na konkretnych salach szpitalnych Intensywnej Terapii i Patologii Noworodka była podyktowana wyłącznie koniecznością szybkiego działania w celu ochrony życia i zdrowia naszych pacjentów - wcześniaków".

"Jesteśmy placówką o III stopniu referencyjności, co przekłada się na wysokie standardy opieki nad naszymi pacjentami. Jednocześnie dokładamy wszelkich starań, aby procesy związane z przetwarzaniem danych osobowych były realizowane w sposób zapewniający ich bezpieczeństwo" - stwierdza szpital.

Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Czytaj także:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
lokalneszpitalporodówka

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (158)