- Weto prezydenta nie miało służyć wkładaniu rządom kija w szprychy - ocenił w programie "Didaskalia" wicepremier i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Zapowiedział, że "nie ustąpi" w konflikcie z prezydentem Karolem Nawrockim wokół nominacji ambasadorskich. Mówił też o Ukraińcach i ich decyzji sprzed lat, za którą płacą dziś "straszliwą cenę".
W programie "Didaskalia" Wirtualnej Polski prowadzący Patrycjusz Wyżga przywołał książkę Radosława Sikorskiego "Z okopu do Europy. Trzy dekady w centrum wydarzeń", w której znajdują się teksty wicepremiera sprzed kilkudziesięciu lat. Dziennikarz wskazał, że część głoszonych w niej poglądów jest odmienna od obecnego nastawienia ministra.
- Ja się nie kryję z tym, że niektóre sojusze się zmieniły i w niektórych sprawach zmieniłem zdanie. Najbardziej radykalne, jeśli chodzi o Unię Europejską, i częścią celu tej książki jest to, żeby ci, którzy dzisiaj mają te moje poglądy sprzed 30 lat, szybciej je zrewidowali - mówił Sikorski.
- Mieszkałem 40 lat temu w Wielkiej Brytanii. Tam czytałem brytyjską prasę i z tamtej prasy literalnie nie można się było dowiedzieć, jak Unia Europejska naprawdę działa. I ona wtedy powtarzała te wszystkie bzdury o biurokratach, którzy rządzą, o utracie suwerenności. Dopiero jak zacząłem pracę w dyplomacji, to się dowiedziałem, że to wszystko są bzdury i wiemy, że Wielka Brytania pod wpływem takiej propagandy wyszła z Unii Europejskiej i wyszła na tym bardzo źle - ocenił.
"Weto prezydenta jest fe"
Wyżga wskazał, że Sikorski już w latach 90. krytycznie odnosił się do dwoistości dyplomacji, związanej z podziałem obowiązków między rządem i prezydentem.
- Niestety, autorzy konstytucji z 1997 r. fundamentalnie nie zrozumieli zasady podziału władz. Podział władz, wedle teoretyków konstytucjonalizmu, ojców założycieli, to miał być podział władzy między władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, wzajemne równoważenie się, a nie podział wewnątrz władzy wykonawczej, bo to jest po prostu dwuwładza. Teraz widzimy, jakie są tego skutki - odpowiedział Sikorski.
Szef MSZ stwierdził, że dobrze skonstruowana konstytucja "powinna rozstrzygać, kto ma prawo podjąć decyzję wtedy, gdy się nie zgadzają".
Według niego powinno się ograniczyć instytucję prezydenckiego weta. - Ja uważam, że weto prezydenta jest za mocne. Proszę zauważyć, że prawie nigdy nie udaje się go przełamać, no bo scena polityczna jest podzielona na pół. A ono nie miało służyć wkładaniu rządom kija w szprychy. Ono miało służyć zapobieganiu rozwiązań niekonstytucyjnych tam, gdzie jest jakieś ryzyko dla wolności obywatelskich czy dla konstytucji, a nie tworzyć trzecią izbę parlamentu - stwierdził.
Wicepremier zauważył, że prezydent ma inicjatywę ustawodawczą, ale powinien z niej rozsądnie korzystać. - Ja bym miał tylko jedną prośbę. Jak prezydent zgłasza projekt ustawy, tam jest taka tabliczka, przynajmniej w rządzie: "ocena skutków regulacji i źródło finansowania". Możemy ustawę zaproponować, że każdy ma zarabiać powyżej średniej, tylko jeszcze jest ta drobna kwestia: źródło finansowania.
Sikorski o relacjach z Nawrockim. "Wspominam z sympatią"
Wicepremier przyznał, że mimo publicznych sprzeczek pomiędzy rządem a środowiskiem prezydenta, on sam ma dobre wspomnienia z rozmów z Karolem Nawrockim.
- Dwie dłuższe rozmowy, jakie miałem z panem prezydentem, wspominam z sympatią. Wtedy, gdy radykałowie mu tam nie szepczą do ucha, to jest normalna rozmowa - stwierdził.
Sikorski przyznał, że jest między nimi pewne podobieństwo, gdyż pochodzą spoza Warszawy i mieli "quasi-rycerskie epizody". - Ja w Afganistanie, a pan prezydent to bardziej na ustawkach - zakpił.
Europa ma do nadrobienia dekady
Szef MSZ wyznał, że liczy na to, iż Europa będzie nadganiała zaległości związane z wydatkami na zbrojenia.
- Jeśli to nastąpi, czyli byśmy wydawali na twardą obronność 3 proc. PKB, a na mobilność wojskową czy ochronę ludności kolejne 1,5 proc., to jako Europa w liczbach absolutnych będziemy wydawali więcej, niż Stany Zjednoczone, czy mniej więcej tyle samo. Ale proszę pamiętać, że my nie mamy globalnego imperium z dziesiątkami baz na całym świecie. My mamy do nadrobienia dekady dywidendy pokoju - ostrzegł.
Jednocześnie wskazał, że sama zmiana władzy w Rosji nie sprawi, że Europa będzie bezpieczniejsza.
- To, co stanowi o tym, że Rosja jest nieprzyjazna, to nie jest tylko osoba Władimira Putina, to jest ideologia państwowa Rosji. Rosja miała swój epizod, gdy bohaterami byli Sacharow, dysydenci, a teraz znowu są carowie i to ci najbardziej ekspansjonistyczni i okrutni, jak Stalin. Kraj, który ma taką ideologię państwową, jest z definicji zagrożeniem dla swoich sąsiadów - mówił.
Polska radzi sobie lepiej od Ukrainy. "Marnowali czas"
W rozmowie pojawił się też wątek Ukrainy, a dokładniej jej rozwoju po upadku Związku Radzieckiego.
- Ja byłem już wtedy w rządach i pamiętam ich podejście. Wtedy oni uważali, że grają w wielką grę między Chinami, Stanami Zjednoczonymi, Rosją, Unią Europejską, a tak naprawdę marnowali czas na rozwój gospodarczy i marnowali czas na wejście do Zachodu. Decyzję o tym, że naprawdę chcą być na Zachodzie, podjęli 25 lat po nas, gdy Rosja już się odbudowała i stała się ponownie agresywna. I teraz płacą za to straszliwą cenę - powiedział Sikorski.
- Więc przy tych wszystkich naszych uwagach do elit politycznych, to przyznajmy, że pokolenie Solidarności tej sprawy nie przegapiło. Mówię to, żeby było jasne, nie tylko o ludziach Solidarności, bo oczywiście pokolenie, które wprowadzało nas do Unii Europejskiej i NATO, to także ówcześni nasi postkomunistyczni konkurenci - powiedział.
Przyznał, że dziś jest mniej krytyczny wobec osób z rodowodem komunistycznym. - Dzisiaj powiem, że wolę kogoś, kto 40 lat temu był karierowiczem, ale dzisiaj chce, by Polska należała do Unii Europejskiej, od kogoś, kto dzisiaj chce nas z niej wyprowadzić prosto pod nos Putina - powiedział.
Sikorski jako prezydent? "Nie byłoby wetowania ustaw"
Wyżga zapytał swojego gościa, co by się stało, gdyby Koalicja Obywatelska wystawiła jego w wyborach prezydenckich, a nie Rafała Trzaskowskiego. - Nie warto spekulować - odpowiedział krótko.
Przyznał jednak, że na pewno "nie byłoby wetowania ustaw". - Ja miałbym filozofię, i to niezależnie od tego, kto by rządził, że skoro rząd ma legitymację demokratyczną, a nasza koalicja dostała milion głosów więcej niż obecny prezydent, to nawet, jakby był rząd moich konkurentów, to rolą prezydenta nie jest robić na złość rządowi, tylko pilnować konstytucji i godnie reprezentować kraj na zewnątrz. I to jest wystarczające.
- Chodzi tylko o to, żeby każdy robił to, co do niego należy. Ja nie potrzebuję prezydenta, który udaje, że jest premierem - mówił.
Sikorski zapowiada expose
Sikorski zapowiedział, że w lutym wygłosi expose. - Koniunktura międzynarodowa wokół Polski raczej się pogarsza, niż polepsza, i prowadzenie polityki zagranicznej staje się coraz trudniejsze. I dlatego jedność w polityce zagranicznej jest coraz ważniejsza - mówił.
W programie "Didaskalia" pojawił się też sporny temat nominacji ambasadorskich, które blokuje Karol Nawrocki.
- Ja jestem zawsze do dyspozycji i pierwszy do zgody, ale z prerogatyw rządu nie ustąpię. Konstytucja mówi, że prezydent ambasadorów powołuje, odwołuje, ale ustawa uchwalona za rządów PiS mówi, że robi to na mój wniosek. No więc ja muszę przygotowywać zgodne z ustawą wnioski. Żeby móc złożyć wniosek, muszę mieć zgody kandydata, zgody służb specjalnych, zgodę Konwentu do Spraw Zagranicznych, gdzie prezydent ma swojego przedstawiciela, zgodę komisji sejmowej i zgodę państwa przyjmującego. Przecież ja nie mogę iść i napisać prezydentowi, że pan Wyżga ma być ambasadorem, pan Wyżga musiałby przejść przez te wszystkie etapy, dopiero wtedy mogę złożyć wniosek przygotowanego prawidłowo kandydata. A rolą prezydenta jest ten wniosek podpisać - stwierdził Sikorski.
Patrycjusz Wyżga i Adam Zygiel, dziennikarze Wirtualnej Polski