Walczą o życie Rosjan. "Putin wysyła ich na rzeź"
Rosjanie walczący po stronie Ukrainy weszli w ostatnich dniach do obwodu biełgorodzkiego, wywołując wiele zamieszania. - Zależy mi, by reżim upadł, zbrodniarze wojenni odpowiedzieli za swoje czyny, a rosyjskie państwo oraz społeczeństwo się zdemokratyzowały - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jeden z członków Legionu "Wolność Rosji".
W poniedziałek media obiegła informacja o wejściu oddziałów z Ukrainy do rosyjskiego obwodu biełgorodzkiego. Okazało się, że żołnierze Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego oraz Legionu "Wolność Rosji" bez większego problemu "wtargnęli" do Rosji, a następnie "wyzwolili" niektóre z osad.
Według ekspertów, zamieszanie mogło mieć na celu zmuszenie Rosji do przerzucenia żołnierzy z Ukrainy.
- Rosja ma za mało sił, żeby walczyć na całej długości frontu. Tak samo Ukraina nie ma tylu sił, żeby obstawić wszystkie kierunki. Walki skupiły się na obszarze okupowanym przez Rosję, ale żeby zmusić Rosję do rozproszenia swoich sił i narzucić sposób walki Ukraińcy wykonują uderzenia na różnych kierunkach - różnymi siłami i zadaniami tych sił, czy to w wymiarze taktycznym, czy operacyjnym. Do tego służy właśnie taki wypad jednostek "specjalnych" - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską ppłk rez. Maciej Korowaj.
Rosyjski resort obrony przekonywał, że wszyscy "sabotażyści" zostali zlikwidowani. Zarówno legion "Wolność Rosji", jak i Rosyjski Korpus Ochotniczy temu jednak zaprzeczają i przekonują, że to prowokacja.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Legioniści zapowiadają, że to początek
Obywatele Rosji walczący po stronie Ukrainy nie ukrywają, że ich celem jest walka z obecną władzą w Moskwie. - Rozpoczęła się specjalna operacja wojskowa - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Aleksiej Baranowski, przedstawiciel kijowskiego Centrum politycznego rosyjskiej opozycji zbrojnej, w skład której wchodzi Legion "Wolność Rosji".
Przekonuje, że "planem maksimum" jest "wyzwolenie" Biełgorodu oraz "pochód wyzwoleńczy na Moskwę". - Nic się nie zmieni, dopóki nie wyrzucimy Putina z Kremla - mówi.
Na uwagę, że dopiero udało im się zająć wioskę w okolicy Biełgorodu, Baranowski zaznacza, że to "dopiero początek". - Armia Putina upada, a niedługo nie pozostanie z niej nic. W Rosji pozostaną policją i funkcjonariusze FSB. W poniedziałek policjanci w obwodzie biełgorodzkim uciekali jako pierwsi wraz z urzędnikami - mówił.
Przekonywał, że kiedy Ukraińcy wyzwolą Krym "rosyjska armia będzie rozbita i zdemoralizowana" i wówczas pojawi się pole do przejęcia władzy w Rosji.
"Tak, strzelam do Rosjan"
"Gazeta Wyborcza" porozmawiała z Rosjaninem o pseudonimie "Profesor", który wstąpił do legionu "Wolność Rosji" w pierwszych miesiącach jego działalności. - Pełnowymiarowa wojna przeciwko Ukrainie i fakt, że władze mojego kraju zdecydowały się, rzekomo w moim i innych Rosjan imieniu, zabijać Ukraińców, a ich kraj niszczyć, przelały czarę goryczy - mówi.
- Zależy mi, by reżim upadł, zbrodniarze wojenni odpowiedzieli za swoje czyny, a rosyjskie państwo oraz społeczeństwo się zdemokratyzowały - dodaje.
"Profesor" podkreśla, że walczy także o "życie Rosjan", bo Putin wysyła ich na "rzeź". - Tak, strzelam do nich dzisiaj, ale staram się w tych momentach myśleć, że zabijam nie Rosjan, tylko ludzi, którzy bezprawnie wtargnęli na terytorium obcego kraju - mówi "GW".
Czytaj więcej:
Źródło: "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita"