Wtargnęli na teren Rosji, popłoch w Biełgorodzie. "Cel jest jeden"
Grupa żołnierzy Legionu Wolności Rosji i Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego wkroczyła w poniedziałek na teren obwodu biełgorodzkiego w Rosji. Informacje potwierdził rzecznik ukraińskiego wywiadu, który nazwał to operacją tworzenia "pasa bezpieczeństwa". Rzecznik Kremla mówi: Putin o wszystkim wie. Eksperci tłumaczą WP, jaki jest cel takiej operacji.
Wczoraj wieczorem Legion Wolności Rosji opublikował na swoim kanale Telegram apel do Rosjan: "Mieszkańcy Rosji! Jesteśmy Rosjanami, tak jak wy. Wyróżnia nas tylko to, że nie chcieliśmy już dłużej usprawiedliwiać działań przestępców będących u władzy i chwyciliśmy za broń w obronie naszej i waszej wolności. Dziś jest czas, aby każdy wziął odpowiedzialność za swoją przyszłość. Czas zakończyć dyktaturę Kremla! Legion wraca do domu. Za Rosję! Za wolność!".
Szturm na punkt kontrolny
W poniedziałek o godz. 9 na stronie legionu pojawił się kolejny apel. "Mieszkańcy regionów przygranicznych! Zostańcie w domu, nie stawiajcie oporu i nie bójcie się: nie jesteśmy waszymi wrogami. W przeciwieństwie do 'zombie Putina' nie dotykamy cywilów i nie wykorzystujemy ich do własnych celów. Wolność jest blisko!". Chwilę później wybuchł chaos.
Rosja: Grupa dywersyjna w akcji. "Jesteśmy Rosjanami, tak jak wy"
Tuż po godz. 10 czasu polskiego rosyjskie i ukraińskie kanały Telegram zaczęły donosić o grupie dywersyjnej, która "przedarła się na teren obwodu biełgorodzkiego w Rosji". Grupa miała przeprowadzić szturm na punkt kontrolny, a na granicy pojawiły się czołgi i wozy opancerzone.
Rosyjskie kanały propagandowe zaczęły informować o "masowym ostrzale kilku wiosek" w obwodzie biełgorodzkim, w okręgu Grajworon. Początkowo Wiaczesław Gładkow, szef obwodu biełgorodzkiego uspokajał, że dochodzi do "ataku informacyjnego" na obwód, ale "nic poważnego się nie dzieje".
Po godzinie gubernator potwierdził doniesienia mediów: "grupa dywersyjno-rozpoznawcza Sił Zbrojnych Ukrainy wkroczyła na terytorium rejonu Grajworon. Siły zbrojne Federacji Rosyjskiej wraz ze służbą graniczną, Gwardią Narodową i FSB podejmują niezbędne działania w celu wyeliminowania wroga".
Głos zabrała także strona ukraińska, która odcięła się od bojowników. Rzecznik ukraińskiego wywiadu Andrij Jusow powiedział, że w operację na terenie obwodu biełgorodzkiego wykonuje Legion Wolność Rosji i Rosyjski Korpus Ochotniczy "w celu stworzenia pasa bezpieczeństwa w celu ochrony ukraińskiej ludności cywilnej".
Przygraniczny atak. Podolak: Ukraina nie ma z tym nic wspólnego
Sytuację skomentował również doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak, który napisał na Twitterze. "Jedyną siłą napędową polityki - w totalitarnym kraju z dokręconą śrubą, jest zawsze zbrojna partyzantka. Ukraina z zainteresowaniem obserwuje wydarzenia w należącym do Rosji obwodzie biełgorodzkim i bada sprawę, ale nie ma z tym nic wspólnego. Jak wiadomo, czołgi są sprzedawane w każdym rosyjskim sklepie wojskowym, a podziemne grupy partyzanckie nadal składają się z obywateli Rosji" - napisał Podolak.
Po stronie Rosji jedyny komunikat wydał rzecznik Putina Dmitrij Pieskow. Zapewnił, że "Ministerstwo Obrony, Federalna Służba Bezpieczeństwa i Służba Graniczna poinformowały Władimira Putina o sytuacji w obwodzie biełgorodzkim, gdzie toczą się walki z grupą sabotażowo-rozpoznawczą Sił Zbrojnych Ukrainy".
Władze wprowadziły na terenie obwodu biełgorodzkiego operację "przechwycenie". Polega to na zgromadzeniu całego personelu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w celu stłumienia przestępstw o charakterze terrorystycznym.
Cel? Zmuszenie Rosji do przerzutu sił
Eksperci, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska są pewni: taka operacja ma zmusić Rosję do rozproszenia swoich sił.
- Rosja ma za mało sił, żeby walczyć na całej długości frontu. Tak samo Ukraina nie ma tylu sił, żeby obstawić wszystkie kierunku. Walki skupiły się na obszarze okupowanym przez Rosję, ale żeby zmusić Rosję do rozproszenia swoich sił i narzucić sposób walki Ukraińcy wykonują uderzenia na różnych kierunkach - różnymi siłami i zadaniami tych sił, czy to w wymiarze taktycznym, czy operacyjnym. Do tego służy właśnie taki wypad jednostek "specjalnych" - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską ppłk rez. Maciej Korowaj.
W ocenie analityka takie działanie w najsłabszym punkcie, które Ukraińcy dobrze rozpoznali "powodują duże koszty wizerunkowe dla Rosji, ale także zmuszają do przerzutu sił do obwodów na kierunki zagrożone". - Przez co ten obszar, gdzie trwają walki na terenie okupowanym, będzie bardziej podatny na kolejne uderzenia Ukraińców - mówi Korowaj.
Wizerunkowa klęska Putina?
Podobnego zdania jest płk Maciej Matysiak. - Jest to pokazanie propagandowe, że strona ukraińska jest w stanie oddziaływać w obszarze bezpośredniego zaplecza armii rosyjskiej na terenie Rosji całkiem sprawnie - mówi wojskowy. Dodaje, że Ukraińcy działają jako w pełni równorzędny przeciwnik w stosunku do kraju, który ma o wiele większy potencjał, czyli Rosji.
W ocenie płk Korowaja jest to także "uderzenie w mit niezwyciężonej rosyjskiej armii, spadkobiercy wojny ojczyźnianej". - Putin nie może dopuścić do tego, żeby ludzie przestali wierzyć, że potrafi ich ochronić, a tego typu działania będą wizerunkową klęską rosyjskiej armii i Putina. Konsekwencje będą bardzo duże, bo tego się już nie da przykryć jakąś propagandą i zmusi to (Putina - przyp. red.) do rozszerzenia ochrony granic przez jednostki sił zbrojnych, co osłabi jednostki nad Dnieprem, w Zaporożu czy w Ługańsku, gdzie tych sił już nie wystarcza - podkreśla analityk.
Trwa ewakuacja, władze zaprzeczają
Jak podaje propagandowy kanał Readovka mieszkańcy sami decydują się na ewakuację. "Informacja o przymusowej ewakuacji jest fałszywa. Ludzie, którzy obawiają się o swoje bezpieczeństwo, wyjeżdżają dobrowolnie, aby przeczekać, co się stanie. Atmosfera w samej wiosce jest spokojna" - czytamy.
To dowód na chaos panujący w rosyjskiej sferze informacyjnej, bo ten sam kanał opublikował wcześniej informację, że władze zarządziły przymusową ewakuację, a do wpisu dołączono nagranie kolumny autobusów zmierzających do okolicznych wsi.
Wiele informacji dotyczących wydarzeń w obwodzie biełgorodzkim podawanych jest przez rosyjskie media propagandowe i nie da się ich zweryfikować.