W Rosji zawrzało. Chcą "wypowiedzieć wojnę"

W Rosji wrze po akcji przeprowadzonej przez Rosyjski Korpus Ochotniczy w obwodzie briańskim. Portal Ważne historie rozmawiał z jednym z bojowników, który brał w niej udział. Po tym zdarzeniu terrorysta Ramazan Kadyrow wezwał do wprowadzenia stanu wojennego w "niektórych regionach Rosji", a zastępca do Dumy Państwowej Wiktor Sobolew wezwał do "wypowiedzenia wojny Ukrainie".

"Było nas 45". Bojownik opowiada co się działo w Rosji
"Było nas 45". Bojownik opowiada co się działo w Rosji
Źródło zdjęć: © Telegram
Mateusz Czmiel

Wiele informacji, które podają rosyjskie media państwowe czy kremlowscy oficjele, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.

Jak przekazały w czwartek przed południem rosyjskie media, grupa "ukraińskich sabotażystów" miała przekroczyć granicę z Rosją i przeprowadzić akcję w obwodzie briańskim. Na te oskarżenia błyskawicznie zareagowała strona ukraińska, która nazwała to "celową prowokacją" ze strony Kremla.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Co się wydarzyło w Rosji?

Incydent był na tyle poważny, że rosyjski dyktator Władimir Putin odwołał swoją podróż do Stawropola na inaugurację Roku Nauczyciela i Mentora, po czym odniósł się do incydentu. - Dzisiaj neonaziści popełnili kolejny akt terrorystyczny, kolejną zbrodnię. Weszli na teren przygraniczny i otworzyli ogień do cywilów. Wiedzieli, że był to samochód cywilny. Wiedzieli, że siedzą tam cywile i dzieci. Otworzyli do nich ogień. To są ludzie, którzy postawili sobie za zadanie pozbawienie nas pamięci historycznej, historii, tradycji i języka - twierdził dyktator.

Putin po raz kolejny bredził o "ukraińskich neonazistach". - Nie uda im się. Zmiażdżymy ich - groził zbrodniarz wojenny. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przekazał, że w piątek Putin spotka się z członkami Rady Bezpieczeństwa.

Portal Ważne historie dotarł do jednego z bojowników, który brał udział w akcji. Zgodził się na rozmowę pod warunkiem zachowania anonimowości. - Właśnie stamtąd przyjechałem. Było nas 45 na tym zadaniu. Zaatakowaliśmy dwa BMP (radziecki bojowy wóz piechoty). Nie widziałem rannych dzieci. Ale był jeden ranny strażnik graniczny. Nie wzięto żadnych zakładników – powiedział członek Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego.

To właśnie ten ruch opublikował w sieci kilka nagrań. Widać na nich uzbrojonych i umundurowanych mężczyzn z żółtymi opaskami na rękach i nogach przedstawiających się jako Rosyjski Korpus Ochotniczy. Na jednym z nich dowódca korpusu twierdzi, że walczy za Ukrainę i wjechał do Rosji z bronią z Ukrainy.

Bojownicy powiedzieli, że przybyli, aby "pokazać rodakom, że są wolnymi ludźmi, którzy mogą walczyć z reżimem Putina".

To kolejny dowód na kłamstwa rosyjskiej propagandy.

Co wydarzyło się na rosyjskiej granicy?

Rankiem 2 marca prokremlowskie kanały telegramowe poinformowały o infiltracji terytorium obwodu briańskiego przez ukraińskich sabotażystów. Jednocześnie informacje przekazywali rosyjscy propagandziści, ale różniły się one znacznie od przekazów medialnych. Początkowo stwierdzono, że sabotażyści wzięli ludzi jako zakładników. Władze regionalne tego nie potwierdziły.

Potem pojawiły się doniesienia o strzelaniu do autobusu szkolnego. Gubernator regionu Aleksander Bogomaz napisał, że "strzelali do jadącego samochodu". Również propagandyści najpierw mówili, że śmiertelnie ranna została dziewczyna, a potem, że ranny jest chłopiec.

Według najnowszych informacji gubernatora Bogomaza, "we wsi Lubeczane zginął kierowca samochodu, ranny został chłopiec urodzony w 2012 roku. W tej chwili dziecko zostało przewiezione do szpitala rejonowego w Briańsku, nic nie zagraża jego życiu".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainiekorpusprowokacja
Wybrane dla Ciebie