"Przeszkadzają nam w pomocy Ukrainie". Europoseł PiS nie kryje gniewu z powodu decyzji KE
- Karanie Polski przez instytucje unijne to próba zduszenia nas w działaniach na rzecz Ukrainy - przekonuje w rozmowie z Wirtualną Polską poseł do Parlamentu Europejskiego dr Zbigniew Kuźmiuk, członek grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Jak mówi polityk PiS, prezes Jarosław Kaczyński od dawna miał przeczuwać, że przed wyborami parlamentarnymi nie ma co spodziewać się odblokowania środków z KPO dla Polski.
20.02.2023 | aktual.: 20.02.2023 20:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wywiad został przeprowadzony przed niezapowiedzianą wizytą prezydenta Joe Bidena w Kijowie.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski: Wystąpienie prezydenta USA Joe Bidena w Polsce będzie w Brukseli i Strasburgu uważnie słuchane?
Dr Zbigniew Kuźmiuk, europoseł Prawa i Sprawiedliwości, ekonomista i wykładowca uniwersytecki: Niewątpliwie. Prezydent największego światowego mocarstwa pojawia się w Europie, więc z pewnością nasz kraj będzie w centrum dyskusji na całym świecie. Bardzo ważne będzie spotkanie tzw. Bukaresztańskiej Dziewiątki z udziałem przywódcy USA. To na nim właśnie ma być omawiane bezpieczeństwo krajów leżących w bezpośredniej bliskości agresywnej Rosji.
Czy ta wizyta sprawi, że uwaga skierowana na wojnę w Ukrainie będzie jeszcze większa?
Mam nadzieję. Taki jest jeden z celów. Skoro prezydent Stanów Zjednoczonych dwa razy w ciągu jednego roku przybywa do kraju frontowego, jakim jest Polska, po to, by rozmawiać o wzmocnieniu Ukrainy i bezpieczeństwie w tej części Europy, to ta uwaga siłą rzeczy się zwiększy.
Co jest z naszego punktu widzenia kluczowe?
Na pewno wzmocnienie militarne i kolejne bazy NATO, nie tylko w Polsce, ale także na Słowacji, w Rumunii, państwach bałtyckich. Rosja musi mieć świadomość, że jeśli zechce wkroczyć na terytorium NATO, to spotka się ze stanowczym odporem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pana koleżanka z partii, europoseł Beata Mazurek, napisała, że przyjazd Joe Bidena do Polski to "ważne polityczne poparcie dla rządu Zjednoczonej Prawicy". Naprawdę o to chodzi?
Nie ulega wątpliwości, że prezydent Biden nie przyjeżdża do rządu, tylko do wszystkich Polaków i Polski rządzonej z dobrym skutkiem od blisko ośmiu lat przez Zjednoczoną Prawicę.
Jak ocenia pan relacje polskich władz z administracją prezydenta Bidena?
Mimo początkowych nieporozumień, które było widać gołym okiem, dziś Stany Zjednoczone stawiają na Polskę. Jesteśmy ich czołowym partnerem w Unii Europejskiej. Mówią o tym również amerykańscy politycy, generałowie, stratedzy wojskowi.
Czy sprawy bezpieczeństwa będą dominować w kampanii przed jesiennym wyborami do Sejmu i Senatu, czy raczej przeważą tematy dotyczące inflacji, sytuacji gospodarczej i poziomu życia Polaków?
Kampania będzie wielowątkowa. Polityka bezpieczeństwa jest naszą mocną stronę, ale nie jest też tak, że nie mamy czym się pochwalić, jeżeli chodzi o walkę z inflacją. Jasne, nie wszystko się udało, ale zrealizowaliśmy bardzo wiele naszych zapowiedzi i programów. I to w bardzo trudnych warunkach, momentami skrajnych. COVID i jego skutki, światowy wstrząs gospodarczy, teraz agresja Rosji i wojna w Ukrainie. Instytucje unijne też nie ułatwiają nam sprawy.
To znaczy?
Jesteśmy wciąż poddawani sankcjom przez instytucje unijne. Może nie na taką skalę, jak Rosja, ale jednak potrąca się nam niebotyczne kwoty w ramach kar nakładanych przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Potrąca się nam pieniądze z należnych nam transz unijnych funduszy. I robi się to tak ostentacyjnie, że nie mam wątpliwości, iż działa tu wyłącznie polityka i zła wola.
Tak samo jak w przypadku blokowania nam środków na Krajowy Plan Odbudowy, który przecież miał służyć wszystkim krajom europejskim. A przecież to m.in. dzięki Polsce Fundusz Odbudowy w ogóle powstał! Nie wiem, komu w Komisji Europejskiej tak bardzo zależy, żeby tak mocno konfliktować się z Polską. Zwłaszcza, że ta sama Komisja przyznaje, że Polska robi nadzwyczajne rzeczy, jeśli chodzi o pomoc Ukrainie.
Rozumiem, że ma pan na myśli również ostatnie działania KE, która skierowała do Trybunału Sprawiedliwości UE skargę przeciwko Polsce w związku z zastrzeżeniami dotyczącymi Trybunału Konstytucyjnego i jego orzecznictwa.
Tak. Komisja nawet nie próbowała polemizować z rozstrzygnięciami TK, tylko wprost stwierdziła, że zasiadają w nim niewłaściwi sędziowie, w tym niewłaściwa prezes.
Panie pośle, ponad połowa sędziów Trybunału Konstytucyjnego twierdzi, że kadencja pani prezes Julii Przyłębskiej się zakończyła i nie może ona dłużej sprawować swojej funkcji.
Akurat Komisja Europejska tego wątku nie podnosi. Mówi jedynie o rzekomo nieprawidłowym wyborze pani prezes Przyłębskiej, gdy obejmowała funkcję prezesa.
Dlaczego łączy pan nakładanie kar na Polskę za nieuporządkowanie systemu dyscyplinarnego w Sądzie Najwyższym z kwestią pomocy dla Ukrainy?
Panie redaktorze, decyzją TSUE nakłada się na nas gigantyczne kary, których nie było nigdy wcześniej w Unii Europejskiej! To pierwsza taka sytuacja w historii. Te kary przecież są niewspółmierne do zastrzeżeń, które ma wobec nas Komisja Europejska. W potężny sposób uderzają w nasz kraj finansowo, tuż po kryzysie pandemicznym, w momencie, gdy udzielamy bezprecedensowej - również pod względem finansowym - pomocy Ukrainie. Nie można tych dwóch spraw ze sobą nie łączyć.
Co innego praworządność, co innego - pomoc napadniętemu sąsiadowi. Państwo polskie może fantastycznie działać na rzecz Ukrainy, ale jednocześnie może nie radzić sobie z wymiarem sprawiedliwości w swoim kraju.
Jeszcze przed wojną zdarzało się, że politycy unijni porównywali nasz system prawny z systemami białoruskim i rosyjskim. Dopiero napaść Rosji na Ukrainę i postawa Polski musiały uzmysłowić im, jak absurdalne były to zarzuty.
Nie wiem, czy dobrze pana rozumiem - chce pan powiedzieć, że Komisja Europejska powinna przestać naliczać nam kary ze względu na naszą pomoc Ukrainie?
Jeśli jesteśmy krajem frontowym, kluczowym dla Ukrainy, jeśli chodzi o przekazywanie pomocy z całego świata, jeśli jesteśmy w bezpośrednim zagrożeniu ze strony agresywnej Rosji, to nakładanie na nas sankcji w oczywisty sposób przeszkadza nam w pełnieniu funkcji, którą de facto powierzyła nam sama Ukraina, a za którą docenia nas cały świat. Powiem wprost: działanie instytucji unijnych to próba zduszenia nas w działaniach na rzecz Ukrainy.
Unijni urzędnicy podkreślają, że kary na Polskę czy też blokowanie KPO nie mają nic wspólnego z wojną. Chodzi o nieuporządkowanie systemu dyscyplinarnego sędziów w Polsce i brak wypełnienia kamieni milowych z KPO, które wynegocjował przecież sam premier Mateusz Morawiecki.
Ale większość sejmowa kilka miesięcy temu przyjęła ustawę, która zlikwidowała Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego! Przecież tego domagała się Komisja Europejska. A potem znów zmieniła zdanie, domagając się kolejnych zmian, o których wcześniej nie było mowy. Czy naprawdę nie uważa pan, że przejawem cywilizowanych relacji z krajem członkowskim byłoby zaprzestanie naliczania tej kary? Komisja Europejska ma tu carte blanche od TSUE. Wszystko zależy od woli jej urzędników. Niestety, ale dziś ta wola jest zła.
Panie pośle, pamiętam, że większość sejmowa przygotowała ustawę likwidującą Izbę Dyscyplinarną. Komisja Europejska ją zaakceptowała. Następnie swoje poprawki wnieśli "ziobryści" z Solidarnej Polski, co wywołało protest ze strony KE i doprowadziło do kolejnego klinczu. Kilka dni temu w swoim orędziu mówił o tym sam prezydent Andrzej Duda - że gdyby nie działania części obozu rządzącego, czyli Solidarnej Polski, to ten kompromis z KE już dawno byłby zawarty.
Przyjmuję te uwagi prezydenta. Głowa państwa ma prawo do swoich opinii. Przypominam jednak, że sam prezydent przyznawał publicznie - mówili o tym także urzędnicy kancelarii, jak minister Jakub Kumoch - że czuł się oszukany przez szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen.
Sejm niedawno uchwalił nową wersję ustawy sądowej, która - wedle premiera Morawieckiego - wychodziła naprzeciw oczekiwaniom KE i otwierała drogę do odblokowania KPO. Szkopuł w tym, że prezydent Duda - zamiast ją podpisać - odesłał ją do Trybunału Konstytucyjnego. Trudno w tym przypadku zrzucać winę na unijnych urzędników czy opozycję.
Prezydent Duda w swoim orędziu przyznał, że liczy na to, że Trybunał Konstytucyjny zajmie się tą sprawą w najszybszym możliwym trybie. Ja też na to liczę.
Co z wnioskiem o KPO?
Zostanie złożony wtedy, gdy TK rozstrzygnie spór na ten temat. Wiem, że wniosek jest przygotowany.
Słyszałem wiele głosów krytycznych w PiS wobec działań ministra ds. europejskich Szymona Szynkowskiego vel Sęka. Również ze strony europosłów PiS. A jak pan ocenia jego dialog z Komisją Europejską?
Komisja Europejska wyraża się o panu ministrze w samych superlatywach. Z tego, co wiem, jest zadowolona z dialogu. Szymon Szynkowski vel Sęk to przygotowany, sprawny człowiek.
Pan minister jednak nie poinformował prezydenta o przebiegu rozmów z Komisją Europejską i nowym kompromisie sądowym. Prezydent Duda miał o to żal.
Tak, tu został popełniony pewien błąd logistyczny. Zabrakło odpowiedniej komunikacji z głową państwa.
Myśli pan, że prezes Kaczyński jest niezadowolony z tej sytuacji?
Prezes Jarosław Kaczyński już w czasie swojego objazdu kraju w ubiegłym roku bardzo sceptycznie wyrażał się o tym, że będziemy w stanie uzyskać środki w ramach KPO przy takiej, a nie innej postawie Komisji Europejskiej. Prezes już wtedy przeczuwał, co się może dziać. Jak widać, prezes Kaczyński jest dużo większym realistą niż my - ci, którzy siedzą w środku tego "kotła". Muszę przyznać, że ja sam do niedawna sądziłem, że zbliżamy się do szczęśliwego finału. Niestety, ale ten finał się oddala, mimo że to Polska była wśród tych krajów, dzięki którym powstał Fundusz Odbudowy. Dziś ten fundusz ratuje Grecję, Włochy czy Hiszpanię, a Polska dostaje rykoszetem.
Będzie pan kandydował w wyborach do Sejmu? Sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski nie wyklucza możliwości kandydowania popularnych europosłów, a wiceszef klubu Marek Suski wprost mówi, że by sobie tego życzył.
Trzeba przeprowadzić stosowne badania w tej sprawie. Jeśli zapadnie taka decyzja polityczna, że jako europosłowie możemy się do czegoś przydać, to ja oczywiście jestem do dyspozycji.
Rozmawiał Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj też: