Biden pomoże PiS w kampanii? Opozycja spiera się z rządem o wpis europosłanki
Część polityków PiS ma nadzieję, że wizyta prezydenta USA Joe Bidena w Polsce przykryje złe wrażenie spowodowane sporem rządu z prezydentem Andrzejem Dudą w sprawie ustawy sądowej i KPO. Niektórzy przekonują, że przyjazd amerykańskiej głowy państwa to polityczne wsparcie dla formacji Jarosława Kaczyńskiego. Opozycja jest przeciwna takiemu stawianiu sprawy. - Prezydent Biden na pewno nie zaangażuje się w kampanię wyborczą PiS - odpowiadają nasi rozmówcy z sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.
14.02.2023 | aktual.: 15.02.2023 08:19
"Wizyta prezydenta Bidena będzie wielowymiarową nobilitacją dla Polski. Jest potwierdzeniem wyjątkowego sojuszu i wyrazem szacunku dla postawy Polaków w kwestii Ukrainy. To również ważne polityczne poparcie dla rządu Zjednoczonej Prawicy" - stwierdziła na Twitterze była rzeczniczka PiS, obecnie europosłanka tej partii, Beata Mazurek.
Wpis ten zaskoczył użytkowników. "Nie słyszałem nigdzie, żeby Prezydent USA udzielił oficjalnego poparcia PiS" - odpowiedział poseł Paweł Szramka. "W jakim oni świecie żyją? Poparcie rządu? Oderwali się już od rzeczywistości" - napisał inny z internautów.
Ze stwierdzeniem Beaty Mazurek nie zgadzają się też nasi rozmówcy z sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. - Te słowa są nadużyciem. Kryje się za nimi sugestia, że gdyby Polską rządziła Koalicja Obywatelska albo Lewica, to prezydent USA nie przyjechałby do naszego kraju. Ta wizyta wynika przede wszystkim z tego, jaką rolę nasz kraj odgrywa dziś w sytuacji wojny w Ukrainie - mówi Wirtualnej Polsce wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych Maciej Konieczny z partii Razem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak podkreśla nasz rozmówca, "przyjazd Joe Bidena to efekt ważniejszej roli, jaką odgrywa Polska na arenie międzynarodowej i jest wynikiem naszego bezprecedensowego wsparcia dla Ukrainy". - Jesteśmy dziś adwokatem Ukrainy na Zachodzie. Nie da się odmówić w tym przypadku zasług rządowi PiS i prezydentowi Dudzie, ale stanowisko wobec Ukrainy i Rosji łączy dziś wszystkich najważniejszych polityków w Polsce - przekonuje poseł klubu parlamentarnego Lewicy.
Paweł Zalewski, poseł Polski 2050 i kolejny rozmówca z komisji spraw zagranicznych, wyraża nadzieję, że "kiedyś w Polsce dojrzejemy na tyle, aby nie podpierać się obcymi przywódcami w wewnętrznej walce politycznej". - Nie chciałbym, żeby polski rząd podpierał się Stanami Zjednoczonymi. USA realizują swoje interesy narodowe, a prezydent Biden nie przyjeżdża do Polski dlatego, żeby zaangażować się w kampanię wyborczą PiS - podkreśla polityk.
Zalewski dodaje, że myślenie o tym, iż amerykański przywódca przyjeżdża wspierać PiS w roku wyborczym, jest "niedojrzałe" i "nieprawdziwe".
Co na to rządzący? - Nie rozumiem, dlaczego politycy opozycji są tak rozdrażnieni. Myślę, że każdy rząd, który kieruje państwem w sytuacji wojennej, zasługuje na wsparcie. Zwłaszcza jeśli jest, tak jak Polska, krajem frontowym, któremu również grozi niebezpieczeństwo - odpowiada w rozmowie z Wirtualną Polską wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.
Jak podkreśla przedstawiciel rządu, "otrzymujemy wsparcie od USA, bo jest to nasz wypróbowany sojusznik". - Jeśli kogoś z opozycji to oburza, to świadczy to raczej o pewnej małostkowości. Nie chodzi przecież o prowadzenie w tej chwili rywalizacji politycznej, akurat w sprawach międzynarodowych powinniśmy być zjednoczeni i cieszyć się z tego, że bezpieczeństwo Polski dzięki współpracy z Amerykanami się zwiększa - dodaje wiceszef MSZ.
"Sukces kancelarii Dudy"
Jak przekonuje szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz, "Polska długo pracowała, aby w momencie, kiedy wszystkie oczy będą zwrócone na tematykę bezpieczeństwa, dyskusja była prowadzona w Warszawie". Jak przekazuje Pałac Prezydent, powołując się na Biały Dom, Joe Biden spotka się z Andrzejem Dudą oraz z liderami Bukaresztańskiej Dziewiątki, a także wygłosi przemówienie przed rocznicą rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Rozmówcy z obozu władzy nie chcą jednak mówić o szczegółach, m.in. ze względów bezpieczeństwa. Wiadomo, że wizyta odbędzie się w dniach 20-22 lutego. - Ta wizyta może służyć między innymi temu, by zostały zakomunikowane pewne informacje na temat dalszego wsparcia Ukrainy i naszej współpracy sojuszniczej. To może być dobry moment, by takie informacje przekazać nie tylko Polakom, ale opinii społecznej na świecie - mówi Wirtualnej Polsce wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.
Obecnie trwa jeszcze układanie programu wizyty prezydenta USA. Za koordynację prac w tym zakresie ze strony polskiej odpowiedzialny jest minister Przydacz.
Jak można usłyszeć nieoficjalnie od rozmówców z obozu władzy, po wizycie Joe Bidena w Polsce nie należy spodziewać się przełomowych deklaracji z jego strony. - Trzeba spodziewać się silnego głosu wsparcia i jasnego wyrażenia chęci oraz konieczności kontynuacji pomocy dla Ukrainy. Myślę, że padnie też wiele ciepłych słów pod adresem Polaków i polskiego państwa - przyznaje nam członek rządu PiS. Jak dodaje, "Polska stabilizuje dziś sytuację na wschodniej flance NATO i prezydent Biden na pewno to podkreśli i zapewne podziękuje".
Inny polityk z obozu władzy przekonuje, że "wizyta Bidena jest przede wszystkim sukcesem administracji prezydenckiej". - To Andrzej Duda ma najlepsze relacje z Białym Domem. Prezydenccy urzędnicy także wykonują dużą pracę, by utrzymywać jak najlepsze stosunki z Amerykanami. Pępowina od ekipy Trumpa już dawno została odcięta. Przez lata dbaliśmy o to, żeby mieć dobre kontakty z demokratami i to procentuje - twierdzi nasz rozmówca.
Kilka dni temu ambasador USA w Polsce Mark Brzeziński stwierdził, że "bez wątpienia stosunki między naszymi krajami są bliższe niż kiedykolwiek w historii".
Wizyta Joe Bidena w Polsce będzie już drugą w ciągu zaledwie jednego roku. Ostatni raz prezydent USA był w naszym kraju w marcu 2022 r.
Spory z Unią trudno przykryć
Politycy obozu władzy mają świadomość, że oprócz dobrych relacji z USA, mamy też napięte stosunki z Komisją Europejską. W Wirtualnej Polsce pisaliśmy już, że fakt, iż prezydent Duda skierował znowelizowaną ustawę sądową do Trybunału Konstytucyjnego, oddala perspektywę uzyskania środków z KPO. A to oznacza - co przyznają sami politycy PiS - że partii rządzącej będzie dużo trudniej walczyć o utrzymanie władzy na trzecią kadencję.
- Choćby Biden przyjeżdżał do Polski co tydzień, to i tak nie wpłynie to na utrudniający nam życie spór o KPO - mówi jeden z rozmówców.
A czy amerykański prezydent może wpłynąć na innych liderów państw UE, by zmienili spojrzenie na naszą sytuację? - Nie sądzę - ucina polityk PiS. - Komisarze unijni w ogóle nie łączą kwestii KPO z wojną w Ukrainie. Były podejmowane działania z naszej strony, żeby zmienić to podejście, ale nie przyniosły one skutków. W naszym przekonaniu z powodów politycznych - dodaje.
Nasi rządzący ubolewają, że mimo to, iż Polska stała się hubem dla pomocy militarnej i humanitarnej przeznaczonej dla Ukrainy, w sporze z Komisją Europejską o kształt wymiaru sprawiedliwości nie jest to brane pod uwagę. - Przekazujemy broń Ukrainie i chcemy kupować zaawansowaną, drogą broń z Ameryki. Wstrzymywanie wobec tego środków z UE dla Polski nie jest sprawiedliwe - przekonują politycy PiS.
Jak uważają rządzący, to właśnie sprawa KPO, a nie wizyta Joe Bidena, może mieć większe znaczenie w kampanii wyborczej. Zwłaszcza że do wyborów pozostało jeszcze osiem miesięcy.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski