Trwa ładowanie...

POPiS Kościoła, czyli cyrk pod krzyżem

Krzyż stał długo, razem z wartą honorową. I jeszcze parę tygodni postoi. Dobrze, że tylko jeden, bo jakby się na Krakowskim Przedmieściu zrobiło drugie żwirowisko, to goście prezydenta musieliby lądować helikopterem. Choć to ponoć nie problem – dyżurny komandos PiS-u, generał Polko, usłużnie wskazywał lądowisko na dachu BBN, a złośliwi internauci podpowiadali podkop. Ciekawe tylko, czy Janusz Palikot, niczym Kmicic pod osłoną nocy, zdąży podpiłować smoleński totem albo się do niego przybić, zanim go zabiorą na Jasną Górę? - pyta Michał Sutowski w felietonie dla Wirtualnej Polski.

POPiS Kościoła, czyli cyrk pod krzyżemŹródło: PAP, fot: Grzegorz Jakubowski
d1ya1yf
d1ya1yf

Cyrk pod Pałacem Namiestnikowskim na kilka dni zdominował nasze media – razem z rytuałem biadolenia nad „upolitycznieniem Kościoła”, „instrumentalizacją krzyża”, „cynizmem Jarosława Kaczyńskiego”, itp. A katoliccy hierarchowie umywali ręce (jak pamiętamy, ich patron nie wyszedł na podobnym geście za dobrze). Prezes PiS podgrzewał atmosferę, a PO miała zgryz – jak tu znaleźć „otwartego” księdza z „otwartym kościołem”, żeby zabrał krzyż do siebie, najlepiej razem z harcerzami.

A Kościół milczał nie dlatego, że nie wiedział, co zrobić, tylko dlatego, że tak mu było wygodnie. Jest przecież elektorat Rydzyka – po co go drażnić? I jest partia-hegemon, która ma jeszcze trochę szkół, kamienic i hektarów do rozdania. I wreszcie jest silna instytucja polityczna i gospodarcza, zwolniona z podatków i obficie finansowana – pośrednio i bezpośrednio – ze środków publicznych, która musi jakoś lawirować między ludem a władzą. Więc lawiruje, tzn. stoi z boku – niech się dzieci bawią w piaskownicy, a Komorowski martwi, czy jest bardziej konserwatystą czy liberałem.

Katolicko-narodowo-cierpiętnicza hucpa to nic nowego, podobnie jak polityczny interes, który ktoś próbuje na niej zbić. Problemem jest to, że środowiska liberalne wciąż z tęsknotą rozglądają się za jakimś kościołem „otwartym”, „uniwersalnym, a nie tylko polskim”, takim, który „formuje sumienia” a nie, „niczym policjant”, wymierza kary za głosowanie na nie tego posła co trzeba. Zamiast głośno zapytać, czy ustawianie krzyża i masowe zgromadzenie w miejscu oficjalnych spotkań dyplomatycznych (BOR-owska „strefa zero”) jest w ogóle legalne, pytaliśmy tylko, kiedy Kościół wreszcie przemówi, dywagując, czy zwycięży w nim duch toruński czy może łagiewnicki.

Nie ma żadnych „dwóch Kościołów”, dwóch opcji, które by się ścierały, żadnej wojny ducha Rydzyka z duchem Tischnera. Pojęcie „Kościoła otwartego” jest dziś puste – i nie dlatego, że jego twórca, Jarosław Gowin, prezentuje dziś fundamentalizm godny Lefebrystów. Wielki plan Adama Michnika i dawnej „lewicy laickiej”, by polski Kościół „ucywilizować”, wspierać jego nurt liberalny, dowartościować nowoczesnych personalistów w miejsce przedsoborowego betonu – legł w gruzach. Nie ma żadnego dialogu ani debaty, bo polscy biskupi głowy mają wprawdzie mocne, lecz niekoniecznie od myślenia, a postępowi teolodzy nie zmieniają Kościoła tylko z niego odchodzą. „Tygodnik Powszechny” jest równie interesujący intelektualnie, co nieznaczący politycznie.

d1ya1yf

Doświadczenie ostatnich dwudziestu lat potwierdziło starą zasadę, że reforma imperium możliwa jest tylko po jego klęsce – tymczasem Kościół w III RP odniósł pasmo zwycięstw. Wiele z nich zawdzięcza państwu (finanse, religia w szkołach, barbarzyńskie ustawodawstwo w kwestii przerywania ciąży), wiele też liberalnym mediom, które wolały nie zaczynać „wojen kulturowych”, gdy tak potrzebne było wsparcie hierarchów dla akcesji do Unii. Może dlatego, zamiast się radośnie zmodernizować, Kościół w Polsce cofnął się niemal do etapu sprzed Vaticanum II.

Radykalna zmiana wewnątrz Kościoła wymagałaby jakiegoś wstrząsu – jak w Irlandii czy USA. Tylko nie wiem, czy u nas skandal pedofilski wystarczy – parafianie często piętnują rodziny molestowanych dzieci, zamiast na taczce wywieźć jurnego proboszcza na posterunek policji.

Zamiast oglądać się na hierarchów, może należy zadawać pytania rządzącym? Np. o to, dlaczego dawali się szantażować grupie staruszków, których prezes PiS przerabił na rycerzy (i rycerki) „jednej Polski katolickiej”. Kościół jaki jest, każdy widzi – a problemem nie jest jego zacofanie, tylko wpływ na państwo. Niech sobie propaguje tradycjonalizm, ale – jak pisze Andrzej Walicki – „władze państwa nie mogą podporządkowywać się temu tradycjonalizmowi w działalności ustawodawczej”. Dodajmy jeszcze – i w polityce kulturalnej, języku debaty, priorytetach modernizacyjnych…

Kinga Dunin powiedziała ostatnio, że Polski antyklerykalizm jest niedocenianą siłą. Chyba warto jej uwierzyć – a postępowych chrześcijan wykraść Kościołowi i zwerbować do Krytyki Politycznej. Bo, jak mawia pewien wielki Słoweniec, „chrześcijaństwo to zbyt poważna sprawa, żeby ją zostawić Kościołowi katolickiemu”.

Michał Sutowski (Krytyka Polityczna) dla Wirtualnej Polski

d1ya1yf
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1ya1yf
Więcej tematów