PolskaPiotr Niemczyk: Autorzy wycieków próbują szantażować rządzących. Potrzebny audyt

Piotr Niemczyk: Autorzy wycieków próbują szantażować rządzących. Potrzebny audyt

Osoby publikujące rządowe maile zapowiadają ujawnienie kolejnych wiadomości. - Może to być intryga polityczna pod pozorami szantażu i niefrasobliwości lub też operacja dezinformacyjna - komentuje w rozmowie z WP Piotr Niemczyk, były wiceszef wywiadu.

Piotr Niemczyk: Żaden profesjonalny haker nie przyznałby się, że dostał to hasło od kogoś z otoczenia Michała Dworczyka. PAP/Paweł Supernak
Piotr Niemczyk: Żaden profesjonalny haker nie przyznałby się, że dostał to hasło od kogoś z otoczenia Michała Dworczyka. PAP/Paweł Supernak
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/Paweł Supernak
Rafał Mrowicki

Dziennikarz Wirtualnej Polski Szymon Jadczak dotarł do ludzi, którzy publikują maile z poczty ministra Michała Dworczyka. Podają się za Polaków, choć według analityków są to najprawdopodobniej Rosjanie. Zdaniem ekspertów mogą to być ludzie związani z rosyjskimi służbami specjalnymi.

Takiego scenariusza nie wyklucza Piotr Niemczyk - były wiceszef wywiadu. Jego zdaniem może być ich więcej.

Rafał Mrowicki, Wirtualna Polska: Coś pana zaskoczyło w komunikacji naszego dziennikarza z autorami wycieków?

Piotr Niemczyk: Zastanawia mnie przypisanie autorstwa Rosjanom ze względu na rusycyzmy. To też mogą być Rosjanie, którzy mogą udawać Rosjan nieudolnie udających Polaków. Gdyby była to działalność agentów GRU, to mogliby posługiwać się bezbłędną polszczyzną. Mają tam wystarczająco dużo językoznawców, by dużo lepiej spreparować taką konwersację. Może być więcej odsłon dezinformacji.

Piotr Pytel, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, widzi tu związek z GRU.

Nie zgadzam się z nim. Wcale nie ma tu wyraźnych sygnałów na GRU. Autorzy tych wycieków wskazują, że hasło do poczty Michała Dworczyka dostali od znajomej osoby, nazywają ją przyjacielem. Gdyby tak było naprawdę, a oni byli agentami wywiadu, to nie podaliby takiej informacji. Ona może być naprowadzeniem dla służb kontrwywiadowczych.

Czyli to może być blef?

Nie wiem, czy to prawda, czy nie. Gdyby to była profesjonalna służba, która rzeczywiście dostała to hasło od swojego agenta przy Dworczyku, to w życiu by się do tego nie przyznali. Jeżeli to jednak nie są profesjonaliści, to rzeczywiście mógł wystąpić przeciek. Przy całym szacunku do zdolności Szymona Jadczaka, który zdołał się przebić do tych ludzi, to widzimy tu różne zasłony. Oni odpowiadali po kilku dniach. To znaczy, że ich odpowiedzi były bardzo przemyślane, jakby zależało im na podtrzymywaniu braku zaufania wobec polskiej ekipy rządzącej oraz wywarciu wrażenia, że są w niej osoby nielojalne.

Druga informacja, która mnie zaintrygowała, to zapowiedź wycieku dalszych maili, w których są rzeczy bardzo kompromitujące, włącznie z narkotykami. Mogą chcieć tym handlować. Moim zdaniem próbują szantażować i dają sygnał, że będą to ujawniać jeżeli ktoś nie zapłaci. Może to być intryga polityczna pod pozorami szantażu i niefrasobliwości lub też operacja dezinformacyjna, ale nadal nie mamy pewności, czy nie jest to czyjaś merkantylna operacja.

Dla profesjonalnej służby wywiadowczej ten rodzaj ujawniania kompromitujących materiałów jest jedną z gorszych metod. Najprostsze jest szantażowanie. Jeżeli są tam materiały o narkotykach wśród elit rządzących, to mogliby je zachować dla siebie do wywierania presji, a niekoniecznie robić z tego sensację. Nie można wykluczyć, że coś im się nie podoba i mogli stwierdzić, że nie uda się z werbunkiem, więc narobią zamieszania. Możliwych wersji jest dużo. Trudno przesądzić, która jest prawdziwa

Nie wyklucza pan, że rządzący mogą być równolegle szantażowani tymi informacjami?

Dynamika tej historii trochę o tym świadczy. Logika działania szantażu wobec przeciętnego obywatela, np. biznesmena, jest taka, że jeżeli nie zapłaci, to ujawnione zostaną kompromitujące materiały.

Proszę zwrócić uwagę, że po pierwszym ujawnieniu maili na Telegramie nic się nie działo. Potem dostali się do poczty żony ministra Dworczyka. Wtedy zrobiono sensację. To był sygnał, że nie żartują. Dostrzegam elementy szantażu, ale widzę tu też chęć zamieszania w polskiej polityce. To nie są jednak informacje, które gotują opinię publiczną. Rząd od tego nie padnie, robił grubsze rzeczy.

Rząd pewnie nie padnie, ale unika rozmowy na ten temat.

Rząd zwala wszystko na Rosjan i koniec. Nie mamy pewności, że dysponentami konta na Telegramie były te same osoby. Ono na jakiś czas zniknęło. Może ktoś teraz się podszywa pod poprzedników? Spekuluję. Jest nadal wiele niewiadomych. Żaden profesjonalny haker nie przyznałby się, że dostał to hasło od kogoś z otoczenia Dworczyka, chyba że to kolejna dezinformacja. Pytanie, jeżeli mają materiały dotyczące narkotyków, to czemu od tego nie zaczęli? Tym wywołaliby większe zamieszanie. Nie pokazują tego, bo liczą, że coś ugrają.

Czy jednak ta fuszerka może być świadoma i zaplanowana?

Może być. Jak mówiłem na początku, to może być gra. Ktoś może nieudolnie udawać Polaków, ale może też dobrze udawać Rosjanina, który nieudolnie udaje Polaka. Mogli zrobić to, by zwiększyć pole spekulacji. Może to też być grupa towarzyska. Jest wiele stron internetowych, na których odsądza się członków rządu od czci i wiary. Może być tak, że ktoś z otoczenia Dworczyka chciał się na nim za coś odegrać. To też nie jest do końca wykluczone. Gdyby jednak stały za tym służby, to tę intrygę musiałby przygotować potwornie przebiegły psycholog.

Co po tych wyciekach oraz po publikacji WP powinni zrobić rządzący?

Powinni przeprowadzić bardzo solidny audyt wszystkiego, co krążyło po tych kontach, na których ujawniano maile. Powinni zrobić analizę strat, czyli wszystkiego co ma znaczenie z punktu widzenia bezpieczeństwa czy polityki zagranicznej.

Jeżeli w tych wyciekach pewne informacje są, a pewnych nie ma, mogliby ustalić, którędy to mogło wyciec. Myślę, że już dawno by taką analizę zrobili, ale jest tu opór materii. Ci ludzie nie chcą pomagać służbom, bo okazałoby się, że przekazywali niezabezpieczoną pocztą informacje, których nie powinni przekazywać. Za to teoretycznie grozi odpowiedzialność karna, więc bez względu na pozycję polityczną wcale nie muszą czuć się z bezpiecznie. Audyt i analiza mogłyby pomóc w ustaleniu, którędy doszło do wycieku.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (172)