Rosja wprowadza prawo uderzające w Polskę. Królewiec mówi mu "niet"

Rosyjscy politycy jednogłośnie uchwalili zakaz przejazdu polskich TIR-ów przez terytorium Rosji. Jednak sankcji wymierzonych w Polaków nie chce biznes i część mieszkańców Królewca. Obawiają się, że ceny w sklepach będą wyższe niż w Moskwie. - Sami będziemy się biczować - ostrzega szef miejscowej sieci handlowej SPAR.

Gubernator obwodu królewieckiego Anton Alichanow (po lewej)
Gubernator obwodu królewieckiego Anton Alichanow (po lewej)
Źródło zdjęć: © PAP
Tomasz Molga

25.05.2023 | aktual.: 25.05.2023 08:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Cebula w sieci SPAR już jest po 100 rubli za kilogram (ok. 5,2 zł). Czy oni tam w Moskwie zwariowali? Zaraz wszystko będzie dwa razy droższe!" - piekli się w komentarzu zamieszczonym na Telegramie Elena z Królewca (polska nazwa Kaliningradu - red.).

"Wielka Rosja, oczywiście, ma w d... nasz kawałek ziemi. Dlatego proponuję podnieść pensje w Kaliningradzie, żeby ludzie mogli bezboleśnie kupować towary" - odpowiada jej Maksym. Komentarze cytuje popularny na Telegramie blog "Bursztynowy Kaliningrad".

Mieszkańcy obwodu królewieckiego, rosyjskiego regionu graniczącego z Polską, wcale nie ucieszyli się z wiadomości, jaka we wtorek nadeszła z Moskwy. Duma Państwowa jednogłośnie uchwaliła zakaz tranzytu dla polskich TIR-ów przez terytorium Rosji. W wyjątkowych przypadkach, gdy ciężarówka jedzie bezpośrednio do Rosji, właściciel będzie musiał kupować paliwo po cenach unijnych. Inicjatorem uchwały jest Wiaczesław Wołodin, polityk, który postanowił ukarać Polskę za burzenie pomników radzieckich żołnierzy. Ewentualnym wdrożeniem przepisów zajmie się rosyjski rząd. 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Burzę w Królewcu rozpętały słowa Aleksieja Elajewa, wicedyrektora sieci handlowej SPAR-Kaliningrad. Ostrzegł on, że po wprowadzeniu sankcji Polacy zapewne odmówią współpracy, a wtedy zdrożeje większość produktów na sklepowych półkach.

Królewiec nie chce rosyjskich sankcji przeciwko Polakom

- Nieobjęte sankcjami produkty spożywcze są transportowane z Polski, Niemiec, Litwy i Włoch. Ich odsetek na naszych półkach w sieci handlowej jest znaczący. Po wejściu w życie ustawy ceny wzrosną, konsument odczuje to od razu. Zakaz nie jest problemem dla Polaków, ale dla mieszkańców Kaliningradu. Sami będziemy się biczować - powiedział Elajew cytowany przez lokalny serwis informacyjny z Królewca. Sieć handlowa SPAR-Kaliningrad należy do największych biznesów w regionie. Odnotowuje 16 mld rubli (ok. 800 mln zł) obrotów rocznie, w ubiegłym roku wybudowała dziewięć supermarketów.

- Jak na Rosję są to bardzo odważne słowa. Tam naprawdę bardzo uważają, żeby nie powiedzieć czegoś przeciwko zdaniu polityków i władzy - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Waldemar Wojsz, szef Warmińsko-Mazurskiego Zrzeszenia Przewoźników Drogowych w Olsztynie. - Obwód królewiecki jest jak studnia bez dna. To rynek, na który można wozić wszystko, a zapotrzebowanie i tak będzie ogromne - dodaje.

Wojsz uważa, że w praktyce transport Polska-Królewiec i tak był już bardzo ograniczony, bo polscy i rosyjscy urzędnicy przyhamowali wzajemne wydawanie zezwoleń na przejazdy. Przed wojną w Ukrainie wydawano ponad 200 tys. takich dokumentów. W tym roku ich liczba spadła do 44 tys. Dla przykładu, w maju jeszcze nie wydano nowej miesięcznej puli zezwoleń.

- Oczywiście, jeśli taki zakaz wejdzie w życie, to stracą obie strony, i my, i oni. Zyskać mogą przewoźnicy z Litwy albo Łotwy - podsumowuje Wojsz.

- Trzeba jednak pamiętać, że w Rosji większość spraw wygląda inaczej, niż mówi się oficjalnie. Może być tak, że będzie zakaz, ale jakieś inne sposoby na handel się znajdą, gdyż światem, a już Rosją w szczególności, rządzi pieniądz oraz potrzeba kupowania - mówi WP pragnący zachować anonimowość właściciel firmy transportowej działającej przy granicy z obwodem królewieckim. Do Rosji wozi produkty żywnościowe, leki, "różne zagraniczne produkty, które na ich rynku są gorsze jakościowo", na przykład meble z Ikei.

Nasz rozmówca przypomina, że kiedy jesienią wprowadzono sankcje polegające na zakazie wjazdu rosyjskich przewoźników do UE, przedsiębiorcy z Białorusi i Rosji rejestrowali swoje firmy w Polsce. W ten sposób mogą nadal wozić towary przez granicę. WP opisywała, że zjawisko stało się przyczyną protestów na wschodniej granicy.

- Zazwyczaj gdy rosyjski polityk - niczym Wiaczesław Wołodin - usilnie lobbuje za jakimś projektem, może chodzić o prywatny interesik kogoś z władzy. W branży mówi się, że jedna z litewskich firm transportowych założonych niedawno w Polsce ma powiązania z rosyjskim kapitałem. Przecież oni od razu zrobiliby furę pieniędzy na takim zakazie - dodaje przedsiębiorca.

Królewiec nie chce sankcji dla Polaków. Chcą być wyjątkiem

Jak podają serwisy informacyjne z Królewca, lokalny biznes chciałby, aby dla regionu stworzono wyjątek. Wówczas "zakaz dla Polaków" mógłby obowiązywać tylko "w dużej" Rosji. Zasugerował to wicedyrektor sieci SPAR-Kaliningrad.

- Mamy nadzieję, że zrobią wyjątek dla obwodu kaliningradzkiego. Polacy już teraz niechętnie z nami współpracują - zaznaczył w komentarzu Aleksiej Elajew.

Wtóruje mu Swietłana Panszina, dyrektor generalna sieci sklepów dyskontowych Delta-West-LTD. - O ile mi wiadomo, obecnie codziennie do regionu przyjeżdża z Polski do 20 ciężarówek. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie zakaz importu do obwodu kaliningradzkiego. Jeśli tak (...), to przeciętny konsument zapłaci więcej. Już trzykrotnie przepłaca za towary dostarczane promami - powiedziała rosyjskim mediom.

W środę do sprawy odniósł się gubernator obwodu królewieckiego Anton Alichanow. - Biorąc pod uwagę nasze położenie geograficzne, zakaz pracy polskich firm transportowych nie będzie obowiązywał w regionie. Opracowaliśmy tę kwestię z kolegami z rosyjskiego MSZ i rosyjskiego Ministerstwa Transportu - oświadczył.

Do WP napisał Polak mieszkający w Królewcu. Zapytany o oznaki drożyzny, - relacjonuje: - Tu ludzie normalnie żyją i wszystko mogą kupić. Od ciuchów Lagerfelda po polski groszek konserwowy. Na sklepowych półkach bez problemu można znaleźć polskie produkty. Co ciekawe, czekoladowe "Grześki" są tańsze niż w Polsce. Jest tu mnóstwo polskiej chemii, przetworów warzywno-owocowych, Coca-Coli czy słodyczy.

WP już kilka razy opisywała problemy Rosjan z Królewca, którzy doświadczają antywojennych sankcji gospodarczych. Żywność nie znajduje się na liście towarów sankcjonowanych, ale już przez samo ograniczenie transportu w obwodzie zaczęło brakować cukru, kawy, słodyczy, przecieru pomidorowego, oleju. Służby graniczne z Królewca informowały, że na przejściach granicznych zablokowano m.in. przemyt polskiej kiełbasy.

Czytaj też:

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski