Zełenski o ataku na Rosję. Uderza w zachodnich partnerów [RELACJA NA ŻYWO]
Wojna w Ukrainie trwa. Poniedziałek to 908. dzień rosyjskiej inwazji. - Ukraińscy żołnierze kontrolują ponad 1250 metrów kwadratowych i 92 miejscowości w obwodzie kurskim - ogłosił prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Stanowczym, pewnym siebie i zdecydowanym tonem powiedział, że operacja na terytorium Federacji Rosyjskiej "stała się największą inwestycją w procesie uwalniania Ukraińców z niewoli rosyjskiej". Zełenski przyznał, że nie informował partnerów o planowanym ataku, bo "dla nich byłoby to przekroczenie największej ze wszystkich czerwonych linii Federacji Rosyjskiej". - Te czerwone linie rozpadły się pewnego dnia gdzieś w pobliżu Sudży - podkreślił. Zełenski dodał, że "jeśli partnerzy znieśliby ograniczenia dotyczące ataków rakietowych na terytorium Rosji, wówczas fizyczne podejście do obwodu kurskiego nie byłoby potrzebne". Śledź relację na żywo Wirtualnej Polski.
- Putin nie ma wystarczającej liczby żołnierzy, aby załatać lukę w obronie obwodu kurskiego. Zdaniem ekspertów, niemal dwa tygodnie po inwazji Sił Zbrojnych Ukrainy w regionie nadal przebywa mniej żołnierzy rosyjskich niż ukraińskich. Dlatego do jego obrony zaczęto gromadzić poborowych z innych regionów Rosji. - Ludzie są przerażeni - mówi przedstawiciel projektu "Idźcie lasem".
- Ukraińcom udało się zniszczyć ostatni z mostów na rzece Sejm w obwodzie kurskim na południowym zachodzie Rosji - poinformowały w poniedziałek kanały Mash i Shot na Telegramie, powołując się na rosyjskich blogerów wojskowych.
- Brytyjski "The Sunday Times" przedstawił relacje rosyjskich żołnierzy z obwodu kurskiego. Rosjanie opowiadają o chaosie, jaki panował w siłach zbrojnych Federacji Rosyjskiej, gdy 6 sierpnia Siły Obronne Ukrainy rozpoczęły ofensywę.
- W obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy, w mieście Pokrowsk, obserwuje się znaczące przyspieszenie procesu ewakuacji mieszkańców. Sytuacja jest spowodowana zbliżającym się frontem rosyjskiej armii.
Rosyjski dyktator Władimir Putin zakończył dwudniową wizytę w Baku, gdzie spotkał się m.in. z prezydentem Ilhamem Alijewem; Azerbejdżan jest jednym z państw, które nie ratyfikowały Statutu Rzymskiego, tak więc Putin może tam jeździć bez obaw o aresztowanie na mocy decyzji MTK.
"W atmosferze pełnego wzajemnego zrozumienia i głębokiego zaufania, tradycyjnego dla trwałej współpracy rosyjsko-azerbejdżańskiej, szefowie państw przeprowadzili bogate i owocne rozmowy na temat całego zakresu stosunków dwustronnych" - głosi wspólne oświadczenie wygłoszone po spotkaniu obu prezydentów.
W trakcie wizyty podpisano szereg umów dwustronnych dotyczących rozwoju partnerstwa w dziedzinach takich jak opieka zdrowotna, edukacja i nauka, ekologia oraz dotyczących wzajemnych inwestycji.
Podczas konferencji prasowej Putin i Alijew podkreślili swoje zainteresowanie realizacją projektu transportowego Północ-Południe, który połączyłby Rosję z Iranem przez Azerbejdżan, i który - według rosyjskiego przywódcy - "pozwoli nam dotrzeć do wybrzeży Oceanu Indyjskiego i wykorzystać te trasy dla obopólnych korzyści i interesów". Wyrażono zainteresowanie przystąpieniem Azerbejdżanu do bloku BRICS.
Jako że Rosjanie nadal widzą się w roli rozdającego karty na przestrzeni byłego ZSRR, nie ominięto trudnego tematu stosunków azerbejdżańsko-armeńskich. Po zajęciu (w ubiegłym roku - PAP) Górskiego Karabachu przez armię azerbejdżańską i masowej ucieczce stamtąd ludności ormiańskiej (przy całkowitym milczeniu Kremla), Erywań zdystansował się od rosyjskich wpływów i mediacji w tej sprawie. W takich okolicznościach ważne jest, aby Moskwa zademonstrowała swoją obecność w regionie, a także utrzymała intensywność dialogu politycznego z republikami Kaukazu Południowego na obecnym poziomie - twierdzi jeden z kremlowskich ekspertów.
"Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że Rosja również stoi w obliczu kryzysów, przede wszystkim oczywiście na kierunku ukraińskim (tak rosyjski dyktator nazywa rozpętaną przez siebie wojnę - PAP), ale historyczne zaangażowanie Rosji sytuację na Kaukazie Południowym, a także w ciągu ostatnich kilku lat, dyktuje nam potrzebę uczestniczenia w tych wydarzeniach, oczywiście w takim zakresie, w jakim wymagają tego strony" - powiedział Putin podczas rozmów z Alijewem.
Gospodarz spotkania podziękował również stronie rosyjskiej za poparcie kandydatury Azerbejdżanu do przeprowadzenia konferencji klimatycznej COP-29.
Na uwagę zasługuje wspólna wizyta obu przywódców w Soborze Świętych Niewiast Niosących Wonności - katedrze eparchii bakijskiej Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, gdzie rosyjski dyktator złożył w podarunku ikonę.
Nie wszyscy eksperci podzielają entuzjastyczny ton rządowych mediów rosyjskich i azerbejdżańskich. Szerokim echem odbiły się niedawne manewry wojskowe w Kazachstanie, w których uczestniczyły wszystkie państwa posiadające dostęp do wybrzeża Morza Kaspijskiego, na które nie zaproszono jednak Rosji i Iranu. Trochę mniejszy rezonans wywołały wypowiedzi prezydenta Kazachstanu Kasyma-Żomarta Tokajewa, który między wierszami sugerował w jednym ze swoich wystąpień utworzenie sojuszu wojskowego w Azji Centralnej, w którym rola Rosji byłaby marginalna lub zgoła żadna. Baku wyraziło - choć nie do końca oficjalnie - poparcie dla takiego projektu, Moskwa, jak można się było spodziewać - wprost przeciwnie.
- Mamo, u mnie wszystko w porządku, jestem w niewoli - mówi na nagraniu jeden z rosyjskich poborowych, który został pojmany w obwodzie kurskim. Rodzina rozpoznała 20-letniego Antona Spiridonowa, który ujawnia szokujące kulisy z momentu ataku Ukrainy na Rosję.
W Karlowych Warach zatrzymano Ukraińca objętego europejskim nakazem aresztowania, który jest podejrzany o finansowe wspieranie islamskich terrorystów - poinformowała w poniedziałek czeska policja. Sąd w Pilźnie ma zdecydować o ekstradycji mężczyzny do Belgii, która wydała nakaz aresztowania.
Mężczyzna, który na stałe mieszka w Belgii, jest ścigany za przygotowywanie ataku terrorystycznego, uczestnictwo w działalności organizacji terrorystycznej i finansowanie terroryzmu, za co zgodnie z belgijskim prawem grozi mu 10 lat więzienia - wynika z nakazu aresztowania.
Belgijscy śledczy podejrzewają zatrzymanego Ukraińca, który ma prawo pobytu w Belgii, o powiązania z zorganizowaną grupą przestępczą, w skład której wchodzą głównie osoby pochodzenia rosyjskiego, identyfikujące się z ideologią Państwa Islamskiego (IS). Grupa miała zbierać pieniądze na finansowanie działań terrorystycznych, może być też zaangażowana w zakup i transport środków do produkcji materiałów wybuchowych.
Czeska policja, która nie udziela bliższych informacji na temat zatrzymania, wyjaśniła, że przesłała dokumentację sprawy do sądu. Rzecznik sądu okręgowego w Pilźnie Jan Mifek powiedział dziennikarzom, że pieniądze przekazywane przez podejrzanego miały trafiać do organizacji terrorystycznych w północnej Syrii i Afganistanie. Dodał, że sąd będzie badać m.in. czy czyny, za które zatrzymany jest ścigany w innym kraju, są uznawane za przestępstwo również w Republice Czeskiej.
Według portalu informacyjnego Novinky.cz, który jako pierwszy poinformował o zatrzymaniu cudzoziemca, podejrzany powiedział podczas przesłuchania, że nie zrobił nic złego, a w czeskim uzdrowisku przebywał na kuracji po urazie nogi.
Wzrosło tempo ewakuacji z Pokrowska w obwodzie donieckim, na wschodzie Ukrainy, do którego zbliża się rosyjska armia; każdego dnia wyjeżdża stamtąd 500-600 osób - przekazał w poniedziałek szef administracji wojskowej miasta Serhij Dobriak, cytowany przez portal Radia Swoboda. Dodał, że możliwość ewakuacji będzie jeszcze przez dwa tygodnie.
- Ukraińscy żołnierze kontrolują ponad 1250 metrów kwadratowych i 92 miejscowości w obwodzie kurskim - powiedział na specjalnej konferencji prasowej prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Stanowczym, pewnym siebie i zdecydowanym tonem powiedział, że operacja na terytorium Federacji Rosyjskiej "stała się największą inwestycją w procesie uwalniania Ukraińców z niewoli rosyjskiej". - Ta operacja jest naszą aktywną ochroną prewencyjną i przeciwdziałaniem rosyjskiemu terrorowi - dodał. Zełenski przyznał, że nie informował partnerów o planowanym ataku, bo "dla nich byłoby to przekroczenie największej ze wszystkich czerwonych linii Federacji Rosyjskiej". - Te czerwone linie rozpadły się pewnego dnia gdzieś w pobliżu Sudży - powiedział. Zełenski dodał, że "jeśli partnerzy znieśliby ograniczenia dotyczące ataków rakietowych na terytorium Rosji, wówczas fizyczne podejście do obwodu kurskiego nie byłoby potrzebne". - Świat widzi, że wszystko w tej wojnie zależy tylko od odwagi – naszej odwagi, odwagi naszych partnerów - dodał.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski: Prawdziwy sukces naszych żołnierzy mówi sam za siebie: nasze aktywne działania obronne po drugiej stronie granicy i niezdolność Putina do ochrony swojego terytorium przed takimi naszymi działaniami obronnymi są bardzo wymowne.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski: Jeszcze kilka miesięcy temu wielu ludzi na świecie, gdyby dowiedziało się, że planujemy taką operację jak w obwodzie kurskim, powiedziałoby, że to nierealne i że jest to przekroczenie rzekomo najbardziej czerwonej ze wszystkich czerwonych linii, które istnieją w Rosji.
- Jak nóż w masło - tak o wkroczeniu do obwodu kurskiego w Rosji opowiada białoruski ochotnik o pseudonimie "Żerar". Jedną z jednostek Sił Zbrojnych Ukrainy w obwodzie kurskim jest jednostka pancerna "Tur" wchodząca w skład 225. Oddzielnego Batalionu Szturmowego, którego trzon stanowią białoruscy wolontariusze.
Przewidujemy, że do końca roku Rosja zwiększy liczebność swoich sił na Ukrainie z 600 tys. do 800 tys. żołnierzy - zaalarmował w poniedziałek wiceminister obrony Ukrainy gen. Iwan Hawryluk.
Według Hawryluka Rosja konsekwentnie rozbudowuje swoje zgrupowanie wojskowe na okupowanych terytoriach Ukrainy. Na początku 2024 roku liczyło ono 440 tys. żołnierzy, obecnie jest to około 600 tys., a do końca roku ma wzrosnąć do 800 tys. - ostrzegł przedstawiciel rządu.
Ministerstwo obrony w Kijowie przewiduje, że liczba osób przeznaczonych do mobilizacji na Ukrainie wkrótce osiągnie 1 mln. "Teraz ich liczba wynosi około 930 tys., a za tydzień przekroczy milion" - powiadomił Hawryluk.
W jego ocenie obecny poziom mobilizacji nie odpowiada jednak potrzebom armii.
Osoba zmobilizowana nie jest jeszcze żołnierzem, ponieważ stanie się nim za trzy do sześciu miesięcy - podkreślił wiceminister.
Premier Narendra Modi odwiedzi w tym tygodniu Polskę i Ukrainę – potwierdziło w poniedziałek indyjskie MSZ. Strona polska podała, że w czwartek szef indyjskiego rządu spotka się z prezydentem Duda i z premierem Tuskiem. W piątek Modi będzie rozmawiał z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim – podało ukraińskie MSZ.
"Indyjskie ministerstwo spraw zagranicznych oświadczyło, że premier Modi odwiedzi Polskę, która jest głównym poplecznikiem Ukrainy w Europie" – przekazała agencja AFP. Strona polska potwierdziła, że w czwartek zaplanowano spotkania szefa indyjskiego rządu w Warszawie z prezydentem Andrzejem Duda i z premierem Donaldem Tuskiem.
Poprzednia wizyta premiera Indii w Polsce odbyła się 45 lat temu. W 2024 roku mija 70. rocznica nawiązania stosunków dyplomatycznych przez Polskę i Indie.
Indie i Ukraina ogłosiły jednocześnie w poniedziałek, że w piątek w Kijowie dojdzie do spotkania Modiego z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. Biuro ukraińskiego prezydenta oznajmiło, że politycy "omówią kwestie dotyczące współpracy dwustronnej i wielostronnej", a także "oczekuje się podpisania szeregu dokumentów".
Wysoki rangą urzędnik z indyjskiego MSZ Tanmaya Lal zapowiedział, że należy spodziewać się "przełomowego i historycznego wydarzenia, ponieważ będzie to pierwsza wizyta premiera Indii w Ukrainie od ponad 30 lat, odkąd nawiązano stosunki dyplomatyczne". Spotkanie to "będzie (też) okazją dla obu przywódców do omówienia współpracy w zakresie obronności, relacji gospodarczych i biznesowych, nauki i technologii oraz innych sektorów" – wymienił.
Piątkowa wizyta to także pierwsza podróż Modiego na Ukrainę od rozpoczęcia pełnowymiarowej inwazji Rosji na ten kraj w lutym 2022 roku. Spotkanie szefa indyjskiego rządu z Zełenskim odbędzie się zaledwie kilka tygodni po rozmowach Modiego z Władimirem Putinem w Moskwie.
Modi spotkał się z dyktatorem Rosji w pierwszej połowie lipca - w czasie, gdy rosyjska rakieta uderzyła w szpital dziecięcy Ochmatdyt w Kijowie. W stolicy Ukrainy zginęło wtedy ponad 30 osób.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ocenił wówczas, że ta wizyta w Moskwie w takim dniu i uściski z Putinem są "wielkim rozczarowaniem i ogromnym ciosem dla wysiłków na rzecz pokoju".
"Indie utrzymują bardzo jasne i spójne stanowisko, że dyplomacja i dialog mogą rozwiązać konflikt (między Rosją a Ukrainą) i doprowadzić do trwałego pokoju, więc dialog jest absolutnie niezbędny" – podkreślił w poniedziałek Lal. "Strona indyjska jest gotowa udzielić wszelkiego możliwego wsparcia i wkładu, jakiego potrzebują obie strony, aby znaleźć pokojowe rozwiązanie tego złożonego problemu. Na tym etapie nie możemy przewidywać ani przesądzać, jaki będzie wynik dyskusji między przywódcami Indii i Ukrainy" – dodał.
- Prezydent Federacji Rosyjskiej wyraźnie stwierdził, że po inwazji na obwód kurski nie można mówić o jakichkolwiek negocjacjach z Kijowem - oświadczył szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow. Skomentował także rzekome "ukryte kontakty" między Moskwą a Kijowem.
Władimir Putin podpisał dekret o pomocy humanitarnej dla cudzoziemców, którzy chcą przenieść się do Rosji ze względu na "tradycyjne wartości". Legislacja została opublikowana na portalu rosyjskich aktów prawnych - poinformował w poniedziałek niezależny portal Mediazona.
Pomoc będzie przeznaczona dla przyjezdnych, którzy "odrzucają" politykę władz swojej ojczyzny, polegającą na "narzucaniu destrukcyjnych neoliberalnych wytycznych ideologicznych, sprzecznych z tradycyjnymi rosyjskimi wartościami duchowymi i moralnymi".
Jak informuje Mediazona, Rosja przyzna im prawo pobytu czasowego, nawet jeżeli nie będą znali w wystarczającym stopniu ani języka rosyjskiego ani historii kraju. Jednak wcześniej rząd musi zatwierdzić listę krajów, prowadzących "destrukcyjną politykę neoliberalną".
W ciągu ostatniej doby Rosja straciła ponad 1000 swoich żołnierzy, a od początku inwazji ponad 600 tysięcy rosyjskich wojskowych zostało zabitych lub rannych - poinformował w poniedziałek Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy na Facebooku.
"Ukraińskie siły obronne unieszkodliwiły 1120 okupantów, zniszczyły pięć czołgów, 15 pojazdów opancerzonych, 48 systemów artyleryjskich, cztery wyrzutnie rakiet, dwa systemy obrony powietrznej, 57 dronów, pięć pocisków manewrujących, 72 samochody i pojazdy specjalne" - podał Sztab Generalny, przedstawiając bilans za ostatnią dobę.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) poinformowała w poniedziałek, że od lutego 2022 roku, czyli początku pełnowymiarowej inwazji Rosji na Ukrainę, doszło do 1940 rosyjskich ataków na obiekty ukraińskiej służby zdrowia.
W komunikacie WHO podkreślono, że jest to największa liczba, jaką ta organizacja kiedykolwiek odnotowała w przypadku jakiejkolwiek kryzysowej sytuacji humanitarnej na świecie.
Według danych WHO 86 proc. wszystkich takich ostrzałów dotyczy placówek służby zdrowia, przy czym dużej części z nich dokonano z użyciem broni ciężkiej. Co więcej, od grudnia 2023 roku znacznie nasiliła się częstotliwość ataków na szpitale czy przychodnie. Według organizacji takie sytuacje zdarzają się niemal codziennie.
"W przypadku cywilów zamieszkujących blisko linii frontu dostęp do opieki zdrowotnej jest w dużej mierze ograniczony ze względu na zwiększone ryzyko chorób i utraty życia. (...) Od lutego 2022 roku uszkodzeniu lub zniszczeniu w wyniku ostrzału ulega średnio 200 ambulansów rocznie" - zaalarmowano w komunikacie WHO.
"W 2024 roku obserwujemy wiele ataków typu double-tap (termin ten odnosi się do praktyki powtórnego ostrzału tej samej lokalizacji, tak aby przy drugim uderzeniu trafić w personel medyczny udający się na miejsce pierwotnego ataku - PAP)" – poinformował dr Jarno Habicht, przedstawiciel WHO na Ukrainie.
"Teraz mamy do czynienia z większą liczbą ostrzałów infrastruktury cywilnej niż wcześniej. Tracimy współpracowników – przedstawicieli służby zdrowia, pielęgniarki, lekarzy, ratowników medycznych. (...) Według danych WHO osoby udzielające pierwszej pomocy i pracownicy transportu medycznego są trzy razy bardziej narażeni na obrażenia w wyniku ataków w porównaniu z pozostałym personelem służby zdrowia" - powiedział Habicht.
"Jesteśmy świadkami rażącego lekceważenia podstawowych zasad prawa humanitarnego. Powszechne ataki na infrastrukturę Ukrainy sprawiły, że dostęp do energii elektrycznej, wody i ogrzewania stał się pilnym priorytetem. Ta wojna wpływa na każdą osobę na całej Ukrainie – w tym na pracowników i (inne) osoby świadczące pomoc medyczną, do tego w różnorodny i znaczny sposób" – zauważył dr Emanuele Bruni, kierownik ds. globalnych zagrożeń zdrowotnych w Biurze Krajowym WHO w Ukrainie.
Dane tej organizacji wyraźnie wskazują na wzrost liczby ofiar śmiertelnych wśród pracowników służby zdrowia oraz pacjentów. W ubiegłym roku udokumentowano 24 przypadki śmiertelne dotyczące tych kategorii osób, ale do połowy sierpnia 2024 roku w wyniku ataków na służbę zdrowia zginęły już łącznie 34 osoby. Co więcej, liczba rannych przekroczyła w tym roku nie tylko liczbę odnotowaną w roku ubiegłym, ale także w 2022 i wynosi już 229 osób.
Ponadto - według danych zebranych przez WHO - 42 proc. wszystkich ataków od 2022 roku miało wpływ na usługi podstawowej opieki zdrowotnej, natomiast w 2024 roku najwięcej ataków dotyczyło opieki specjalistycznej.
W celu zaspokojenia ogromnych potrzeb humanitarnych, od początku wojny na pełną skalę WHO dostarczyła do różnych regionów Ukrainy około 3750 ton pomocy, w tym m.in. karetki pogotowia, lekarstwa i generatory prądu.
Już drugi dzień setki strażaków usiłują ugasić pożar, który wybuchł w mieście Proletarsk w obwodzie rostowskim w Rosji.
W nocy z soboty na niedzielę na zbiorniki spadły ukraińskie drony. Lokalne władze wprowadziły stan wyjątkowy w regionie, a na miejsce wysłano aż trzy pociągi gaśnicze. Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych poinformowało, że podczas akcji rannych zostało 41 strażaków, stan pięciu z nich jest poważny.
Władze informują o "powtarzających się" eksplozjach. Prawdopodobnie ogień zajmuje kolejne zbiorniki.
Obecnie, według rosyjskiego Instytutu Badawczego Monitoringu Lotnictwa i Kosmonautyki, dym unoszący się nad płonącym składem ropy w Proletarsku jest widoczny z kosmosu.
Niemiecki rząd zapewnił, że pomoc dla Ukrainy nie zostanie ograniczona i będzie kontynuowana "dopóki będzie to konieczne". Zmniejszenie środków w budżecie ma zostać zrekompensowane odsetkami z zamrożonych rosyjskich aktywów.
"Niemcy są nadal całkowicie zaangażowane (w pomoc dla Ukrainy), a słowo kanclerza, że wsparcie Ukrainy będzie kontynuowane tak długo, jak długo będzie to konieczne, jest nadal aktualne. Nikt, a przede wszystkim rosyjski prezydent nie powinien liczyć na to, że się wycofamy" – powiedział w poniedziałek w Berlinie zastępca rzecznika rządu Wolfgang Buechner.
"Niemiecki rząd zapewni Ukrainie wsparcie, jakiego potrzebuje, aby mogła z sukcesem kontynuować walkę o wolność, samostanowienie i niepodległość" – dodał rzecznik MSZ Sebastian Fischer.
Buechner poinformował, że niemiecki rząd liczy na realizację do końca tego roku planu przyjętego na niedawnym szczycie G7 we włoskiej Apulii. Przywódcy siedmiu krajów tej grupy postanowili o uruchomieniu systemu pomocy dla Ukrainy o wartości 50 mld dolarów. Pożyczki w tej wysokości mają być przyznane Ukrainie przez państwa G7, a następnie sfinansowane z odsetek od obrotu zamrożonymi rosyjskimi aktywami.
Rzecznik zaznaczył, że przewidziane w niemieckim budżecie środki nadal zapewniają Niemcom pierwsze miejsce wśród krajów europejskich wspierających Ukrainę. W tegorocznym budżecie na ten cel przeznaczono 7,5 mld euro, a w projekcie budżetu na rok 2025 zaplanowano 4 mld euro.
Niemcy zamierzają przekazać Ukrainie w tym roku cztery systemy obrony przeciwlotniczej IRIS, 10 czołgów Gepard, 16 haubic i 10 czołgów Leopard, a także drony i amunicję. Na terenie Niemiec szkoli się 10 tys. ukraińskich żołnierzy.
Minister obrony Boris Pistorius od dawna domaga się zwiększenia nakładów na Bundeswehrę i na pomoc dla Ukrainy, jednak jego sugestie w większości nie zostały uwzględnione.
Portal dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" poinformował w sobotę o piśmie ministra finansów Christiana Lindnera do ministra obrony Pistoriusa i szefowej dyplomacji Annaleny Baerbock w sprawie zakazu przyjmowania nowych zobowiązań finansowych dla Ukrainy ponad środki wcześniej przyznane w budżecie. "Proszę nie przekraczać górnych limitów" – napisał minister. Zdaniem autorów artykułu pozyskanie środków z rosyjskich aktywów bankowych nie jest pewne.
Reagując na informacje medialne, ministerstwo finansów wyraziło w sobotę gotowość do rozmów w przypadku przedstawienia "konkretnych i uzasadnionych potrzeb".
Informacje o ograniczeniu pomocy dla Ukrainy do poziomu wcześniej przyznanych środków spotkały się z ostrą krytyką opozycji, ale także przedstawicieli koalicji rządowej. Krytycznie oceniły je także niemieckie media.
"To nie może być ostatnie słowo. Musimy dalej wspierać Ukrainę" – zaapelował premier Nadrenii Północnej-Westfalii Hendrik Wuest (CDU). "To oznacza pozostawienie Ukrainy na pastwę losu" – oświadczył ekspert CDU ds. bezpieczeństwa Roderich Kiesewetter.
Poseł SPD Michael Roth uznał ograniczenia za "fatalny sygnał" wysłany Ukrainie. Jak podkreślił, Kijów, ze względu na ofensywę prowadzoną przeciwko Rosjanom, potrzebuje pełnego wsparcia swojego najważniejszego wojskowego sojusznika w Europie – Niemiec. Ograniczenie pomocy dla Ukrainy krytykowali także politycy Zielonych.
Komentator "Sueddeutsche Zeitung" ostrzegł, że z takich wiadomości może się cieszyć tylko jedna osoba – dyktator Rosji. "Putin tylko czeka na sygnały, które może przedstawić jako wycofywanie się Zachodu" – ocenił Georg Ismar.
Buechner nazwał "insynuacją" sugestię, że zakaz ponadplanowych wydatków jest elementem kampanii wyborczej w landach wschodnioniemieckich - Turyngii, Saksonii i Brandenburgii, gdzie we wrześniu odbędą się wybory do lokalnych parlamentów. Największym poparciem cieszy się tam prawicowo-populistyczna AfD, domagająca się natychmiastowego wstrzymania dostaw broni do Ukrainy. Identyczne stanowisko zajmuje skrajnie lewicowa BSW, której poparcie w sondażach także rośnie. Wśród mieszkańców byłej NRD silne są nastroje antywojenne i prorosyjskie.
Po raz dziesiąty w ciągu dnia w obwodzie kurskim ogłoszono zagrożenie rakietowe – poinformował pełniący obowiązki szefa regionu.
Putin nie ma wystarczającej liczby żołnierzy, aby załatać lukę w obronie obwodu kurskiego. Zdaniem ekspertów, niemal dwa tygodnie po inwazji Sił Zbrojnych Ukrainy w regionie nadal przebywa mniej żołnierzy rosyjskich niż ukraińskich. Dlatego do jego obrony zaczęto gromadzić poborowych z innych regionów Rosji. - Ludzie są przerażeni - mówi przedstawiciel projektu "Idźcie lasem".