W ostatnich dniach rozpętała się dyskusja o alkoholu w parlamencie. Posłowie piją nie tylko w hotelowych pokojach, ale również w sejmowej restauracji, często w dniach, kiedy trwają obrady Sejmu. - Widzimy, jak to wygląda na korytarzach, jak się zachowują posłowie. To standard polityki, który wprowadza PiS. To nie tylko alkohol, to styl prowadzenia polityki - uważa Miłosz Motyka z PSL.
Minister rolnictwa Stefan Krajewski w rozmowie z Radiem Zet ujawnił, że po sześciu latach postanowił opuścić hotel sejmowy. Powodem tej decyzji są "patoposłowie", którzy zakłócają spokój, doprowadzają do burd i nocnych awantur. Na jaw wyszły też informacje o ekscesach w hotelu sejmowym, do których doszło po w sierpniu. Innych posłów napastować miała grupa posłów PiS z udziałem m.in. Łukasza Mejzy i Dariusza Mateckiego.
Minister energii Miłosz Motyka uważa, że problemem jest nie tylko alkohol, ale napastliwe zachowanie takich posłów w ogóle. - Jeżeli będziemy wybierać ludzi, którzy na nienawiści, hejcie, agresji, obrażaniu drugiego człowieka budują swoje poparcie, to tak w Sejmie będzie - stwierdził polityk PSL w programie "Tłit" Wirtualnej Polski.
Zdaniem ministra, proponowany przez partię Razem zakaz alkoholu w parlamencie nie rozwiąże problemu. - Alkohol był, mieliśmy do czynienia z ekscesami, ale nie było takiej agresji. Ona nie jest powiązana tylko z alkoholem, ale w ogóle ze stylem prowadzenia polityki. Jak ktoś jest niewychowany, to nie ma znaczenia, ile czasu spędza w barze - dodał polityk. - Nie jest problemem, kto ile wypije po pracy, tylko że w czasie pracy innych obraża - stwierdził Motyka, zapewniając, że picie w miejscu pracy "dyskwalifikuje".