W piątkowe przedpołudnie rozpoczęły się uroczystości pogrzebowe Ireny Rupińskiej i jej dwuletniego wnuczka Bogusia, którzy zmarli w wyniku pożaru domu w Szumowie koło Zambrowa.
Od pierwszych chwil modlitwy różańcowej świątynia była przepełniona. Wiele osób pozostało na zewnątrz kościoła. Ludzie żegnali polską milionerkę i jej wnuczka kolorowymi balonami - zgodnie z wolą rodziny, która poprosiła, by żałobnicy przynieśli je na pogrzeb zamiast tradycyjnych kwiatów. W ceremonii wziął udział biskup łomżyński Janusz Stepnowski.
Kazanie wygłoszone na pogrzebie Ireny Rupinskiej i jej wnuczka, którzy zmarli w wyniku tragicznego pożaru w Szumowie, rozpoczęto się od cytatu słów księdza Jana Twardowskiego: "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą".
- Te słowa były w pewien sposób dewizą życia Irenki oraz małego Bogusia. Oboje tak właśnie żyli, kochając, będąc blisko ludzi, wznosząc w codzienność światło, radość i dobro. Dziś te słowa stają się także naszym wspólnym wołaniem, wołaniem bólu, tęsknoty i ciszy, w której stajemy wobec tajemnicy śmierci. Stajemy tu, bo tak po ludzku wydarzyła się tragedia. Wieczorem, w wigilię uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata. Pożar. Nagłe odejście we śnie. Cisza. Tam, gdzie jeszcze wczoraj słychać było śmiech, głos, rozmowę, kroki. Nie jesteśmy gotowi na taką stratę - tymi słowami ksiądz rozpoczął kazanie.
Do tragedii doszło w weekend we wsi Szumowo pod Zambrowem. Ogień pojawił się wieczorem w pokoju na pierwszym piętrze, w którym znajdowali się 54-letnia babcia i jej wnuczek.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że babcia z wnuczkiem spali w zamkniętym pokoju na piętrze, podczas gdy pozostali członkowie rodziny byli w tym samym domu. Po dostrzeżeniu ognia mąż 54-latki razem z synem wynieśli kobietę i dziecko. Kobieta miała poparzone ręce, jej życia nie udało się uratować. Dwuletni chłopiec trafił do szpitala, ale zmarł.