Szkoła dla księży. Oto co działo się w pierwszych seminariach duchownych w Polsce
W Polsce specjalne szkoły dla księży zaczęto tworzyć dopiero w XVI wieku, po decyzjach soboru trydenckiego. Było ich bardzo mało, miejsc dla kandydatów zawsze brakowało, a warunki potrafiły naprawdę zaskoczyć. Cały artykuł znajdziecie na portalu Wielka Historia.
Harmonogram był bardzo napięty. Dzień kleryka zaczynał się od pobudki o 5 rano, mszy o 7 i wykłady półtoragodzinne od 9. W południe wspólny obiad, przy którym nie wolno było rozmawiać, bo wszyscy musieli słuchać pobożnej lektury. Program popołudniowy zmieniał się zależnie od dnia. Często zajmowano się wtedy śpiewem, katechizmem, ćwiczeniami udzielania sakramentów i uczestnictwa we mszy.
O 14 odbywały się nieszpory i kompleta, po nich kolejny wykład trwający półtorej godziny i dalsze modlitwy oraz lektury duchowe. Kolacja była o 19, a dzień kończył się o 21, po obowiązkowym rachunku sumienia. Klerycy musieli uczestniczyć w nabożeństwach, pomagać kanonikom przy mszach, procesjach i śpiewie oraz wykonywać różne "posługi kościelne".
Choć plan zajęć wyglądał imponująco, w praktyce poziom nauki był niski, a wykładowcy często powtarzali tylko podręczniki. Historycy opisują te seminaria jako miejsca, które bardziej przypominały naukę rzemiosła niż prawdziwe studia teologiczne. Najważniejsze było nie wykształcenie, lecz posłuszeństwo. Promowano nawet donosicielstwo. Stosowano niehumanitarne kary, a życie w seminarium było skromne, chwilami wręcz biedne.
Wszystkie surowe reguły dotyczyły właściwie tylko kleryków z ludu, czyli przyszłego "proletariatu duchownego". Szlacheccy seminarzyści mieli lepsze warunki: lżejszą pracę, mieszkali w oddzielnych pokojach z lokajami i płacili za indywidualne wykłady.