Tłumy na pogrzebie polskiej milionerki. Kościół zapełniły balony
Tłumy przyszły pożegnać w piątek zmarłą Irenę Rupińską i jej wnuczka, którzy zginęli tragicznie w pożarze domu. Na prośbę rodziny żałobnicy przyszli na uroczystość z balonami. Kobieta była jedną z najbogatszych Polek.
W piątek po godzinie 11.30 rozpoczął się pogrzeb Ireny Rupińskiej i jej dwuletniego wnuczka Bogusia, którzy zmarli w wyniku tragicznego pożaru w Szumowie koło Zambrowa.
Kobietę i dziecko żegnały prawdziwe tłumy. Gdy tylko rozpoczął się różaniec, kościół był wypełniony po brzegi.
Na pogrzebie tragicznie zmarłych pojawili się nie tylko znajomi, rodzina, ale także sąsiedzi i ludzie, którzy współpracowali z Rupińską. Osób, które poruszyła tragedia, było tak dużo, że nie zmieścili się w kościele.
Szkoła dla księży. Co naprawdę działo się w pierwszych seminariach duchownych w Polsce?
Wiele osób stało na placu przed świątynią z balonami, które przyniesiono zamiast kwiatów na prośbę rodziny.
- Niech ta uroczystość pogrzebowa będzie dla nas wszystkich czasem osobistej refleksji, za czym dążymy i czy jesteśmy w każdej chwili gotowi stanąć przed Panem - mówił ksiądz odprawiający mszę.
W ceremonii uczestniczy biskup łomżyński Janusz Stepnowski.
Śmierć Ireny Rupińskiej
Prokuratura poinformowała, że w środę przeprowadzono sekcję zwłok jednej z najbogatszych Polek i jej dwuletniego wnuczka. Śledczy zaznaczają, że na tym etapie wykluczono udział osób trzecich. Zespół prowadzący postępowanie zlecił dodatkowe badania, a kluczowe będą opinie biegłych z zakresu patomorfologii i pożarnictwa. Śledztwo skupia się na precyzyjnym ustaleniu przyczyny zgonu i źródła ognia.
"Informacje odnośnie do przyczyny zgonu podamy dopiero po uzyskaniu opinii biegłego patomorfologa. Trzeba przeprowadzić dodatkowe badania, dlatego pełna informacja będzie dostępna po uzyskaniu opinii biegłego" - przekazała Wirtualnej Polsce Katarzyna Wankiewicz z Prokuratury Rejonowej w Zambrowie.
Prokuratura oczekuje także na ekspertyzę z zakresu pożarnictwa. "Zostanie ona wydana po tym, jak zebrana zostanie całość materiałów. Prokurator prowadzący sprawę będzie analizował materiał dowodowy i jeżeli uzna, że należy go uzupełnić, to będzie w tym zakresie podejmował decyzję" - powiedziała.
Wstępne ustalenia dotyczące zarzewia ognia Wankiewicz przedstawiła w poniedziałek w rozmowie z Wirtualną Polską. "W rogu pokoju stało urządzenie elektryczne, które całkowicie się stopiło. Możemy zakładać, że to ono było zarzewiem ognia. Raczej był to nawilżacz powietrza. Natomiast czy to była wina tego urządzenia, czy podłączenia, to sprawdzi biegły" - mówiła.
Z ustaleń wynika, że babcia z wnuczkiem spali w pokoju na piętrze, a drzwi były zamknięte. W tym samym budynku przebywali pozostali członkowie rodziny. Gdy zauważyli pożar, mąż 54-latki i jej syn wynieśli z pomieszczenia kobietę oraz dziecko. Kobieta miała poparzone ręce. Jej życia nie udało się uratować. 2-latek trafił do szpitala, gdzie zmarł.
Mateusz Dolak i Kamila Gurgul, dziennikarze Wirtualnej Polski