PublicystykaMarcin Makowski: Zjednoczona Prawica idzie po 60 procent. I nikt jej (dzisiaj) na tej drodze nie zatrzyma

Marcin Makowski: Zjednoczona Prawica idzie po 60 procent. I nikt jej (dzisiaj) na tej drodze nie zatrzyma

Dwa lata po przejęciu władzy, z dziesiątkami kryzysów wizerunkowych i chaosem personalnym eufemistycznie zwanym ”rekonstrukcją”, Zjednoczona Prawica odnotowuje 50 proc. poparcia. I nie jest to próg, którego nie da się przeskoczyć. Z obecną opozycją realnie da się powalczyć o 60. Bo opozycja w aktualnym kształcie PiS-owi zagrozić już nie zdoła. Dlatego Jarosław Kaczyński powinien się bać w tej chwili przede wszystkim samego siebie. Powiedzmy sobie szczerze, nie jest to specjalnie optymistyczna wizja przyszłości polskiej demokracji.

Marcin Makowski: Zjednoczona Prawica idzie po 60 procent. I nikt jej (dzisiaj) na tej drodze nie zatrzyma
Źródło zdjęć: © East News
Marcin Makowski

14.12.2017 | aktual.: 14.12.2017 19:56

Gmerają przy sądach, majstrują przy ordynacji, grożą palcem prywatnym mediom. Właściwie rekonstruują stan wojenny. Gwałtu, rety! Co by tu zrobić z tym PiS-em? Jak obudzić uśpione w socjalnym letargu społeczeństwo? Może cisnąć projektem ustawy z mównicy sejmowej? Albo założyć w Senacie maskę z greckiej tragedii? Albo nie, lepiej wyjść pod Pałac Prezydencki i rzucić jajkiem w kolumnę rządową. Śniąc przy tym, że to nie jajko leci i nie żółtko rozbryzguje się na szybie, ale koktajl Mołotowa i benzyna. A później, gdy policja zatrzyma, dociśnie do chodnika i założy kajdanki, szukać zrozpaczonym wzrokiem fotoreportera. Bo bez niego, cały ten trud na darmo.

Nikt nie napisze tweeta po angielsku, że to ”darkness” się zbiera ”over Poland”, a na ziemi leży ”rising star” polskiej literatury. I że z tego tytułu powinna mieć immunitet, a policjant przed reakcją powinien sprawdzić, czy czasem nie jest autorką biografii Gombrowicza. Bez zdjęcia nikt nie zaprosi również do programu, w którym jeździ się samochodem po Warszawie, i ze szczerym zdziwieniem opowiada, że ”aż dziwne, że ludzie zareagowali tak słabo”. Może nie ma jeszcze Rosomaków na Krakowskim Przedmieściu, na alejach Jerozolimskim nie kopcą koksowniki, ale ta władza to już taki zamordyzm panie, że powinno się ją kamieniami witać. Przecież Władysław ”Legenda Solidarności” Frasyniuk tak sobie w telewizji gdybał. Chwilę przed tym, jak podpalono biuro poselskie jednej z prominentnych minister tego reżimu. Mają, co zasiali. Prawda?

Opozycjo, pora otrzeźwieć

I jeszcze jedno. Te sondaże, kto za nie płaci? Na czyj młyn leje się ta woda? Na moje oko to wszystko dlatego, bo ludzie kierują się strachem, a nie rozumiem. Wiadomo jaki Kaczor czy inne szatany tych rozmów telefonicznych słuchają? Ale my im pokażemy. My ludziom pokażemy, że bać się nie muszą, bo nie są sami. Unia u boku, trybunały i komisje weneckie jak nasze hufce. Liberałowie i lewicowcy całego świata oplotą się wielkim łańcuchem wokół Sejmu i nikogo nie wypuszczą, aż nie będzie tak, jak było. Bo tylko tak być może. Reszta do śmietnika historii, zaraz obok symetryzmu. A jak już wygramy, bo kiedyś wygramy na pewno, nasz gniew będzie srogi i czysty jak rozgrzana stal. Będą sądy, więzienia i depisyzacja.

Tylko zanim to się stanie, już na poważnie, Kaczyński jeszcze raz w wyborach parlamentarnych pozamiata. A pozycja w obecnym kształcie przestanie istnieć. Bo istnieć tylko po to, aby negować, to za mało. I to nie jest pozytywny scenariusz dla Polski.

Emocjonalność sześciolatka

Mniej więcej w takim stylu odbywa się dzisiaj debata na radykalnej i fundamentalnie antypisowskiej stronie opozycji. Tak samo, jak prawica dorobiła się ”pelikanów”, łykających bezrefleksyjnie wszystko, co im władza zaserwuje, tak samo (powiedzmy umownie) liberalno-lewicowa strona, ma swoich trybunów, spinujących powstanie ludowe z Twitterka. ”Szanowni Państwo, w świetle niemal bezszelestnej zgody na dyktaturę i zamordyzm, sugeruję pożegnanie się ze śmiesznym mitem o miłującym wolność narodzie” - pisze Tomasz Lis. ”Ciekawe czy Szydło uświadomi sobie kiedyś, że była zderzakiem od brudnej roboty i że gdy stanie przed Trybunałem Stanu, zostanie sama. Że, w sensie politycznym, wytarto sobie o nią buty” - twierdzi Eliza Michalik. ”Antykonstytucyjna bandyterka wymachuje bejsbolem bezprawia” - mówi Przemysław Szubartowicz, opisując działania władzy, a Jarosław Kurski dodaje, że gdy policja zatrzymuje za rzucanie czymś w auta rządowe, to w rzeczywistości ”bucior władzy wbija w chodnik subtelną twarz dzielnej dziewczyny”.

O ile sposób działania PiS-u faktycznie przypomina walec, który może czasami się zatnie i na chwilę zboczy z kursu, ale generalnie trzyma się jednej drogi, o tyle wokalnie dominująca grupa liderów antyrządowych, nadal nie potrafi wyjść z emocjonalności wieku dziecięcego. Tupie nóżką, krzyczy szukając uwag, a gdy nikt jej nie słucha, ostatecznie obraża się na mamusię, tatusia i resztę świata, który niczego nie rozumie. Tak jak np. wspomniany Tomasz Lis, który obraził się na TVN24, bo stacja nie nadawała cały dzień relacji na żywo z protestów Obywateli RP.

Opozycja nie ma programu? A może po prostu nie szuka

Czy to znaczy, że opozycja, jako taka, nie ma racji? Że w Polsce wszystko dzieje się literka w literkę wg konstytucji, PiS nie kumuluje wpływów, nie stara się pisać prawa pod siebie, a media stanowią probierz uczciwości? Oczywiście, że są problemy. Jest ich - cytując klasyka - zbyt wiele, aby spać spokojnie. Oczywiście, że Zjednoczona Prawica działa czasami jak karykatura własnych obietnic wyborczych. Tylko między ową prawicą, ze znienawidzonym Kaczorem na czele, a Platformą czy Nowoczesną różnica polega na tym, że tym pierwszym chce się uprawiać realną politykę. Tym drugim chce się natomiast przychodzić w maskach do Senatu i pajacować.

Podżegać i szukać jajecznych bohaterek, zamiast szukać programu. Alternatywy dla socjalnych zapędów i arogancji PiS-u. Mało jest punktów do zaczepienia? A zniesienie limitu składek ZUS dla ”najbogatszych”, które z perspektywy kilkunastu lat może rozłożyć na łopatki system ubezpieczeń społecznych, gdy przyjdzie owe horrendalne emerytury wypłacać? A mieszanie się w handel niedzielny albo fermy futerkowe, jakby państwo było rodzicem, które wie lepiej, co dobre dla obywatela? A brak obniżania podatków i podwyższania kwoty od nich wolnych? A bardziej skuteczna i pragmatyczna polityka zagraniczna, która nie idzie wojny totalne z Niemcami, ale przynosi realne korzyści Polsce? Przykład Wiktora Orbana na Węgrzech pokazuje, że można tak działać, jednocześnie zachowując zręby konserwatyzmu.

Oczy szeroko zamknięte

Niestety opozycja w obecnym kształcie tego nie widzi, bo widzieć nie może. I wygrać w wyborach parlamentarnych również nie zdoła, bo sama siebie ograniczyła do antypisu (PO), albo liberalnej alternatywy (N). Zachowujące w tym wszystkim umiar Kukiz’15 i PSL, niestety ze względu na konkretne pozycjonowanie się w elektoracie antysystemowym i wiejskim, partiami masowymi być nie mogą.

Tymczasem Jarosław Kaczyński obserwuje chocholi taniec Szczerby i spółki, kartkuje sobie ”Atlas kotów” i się śmieje. Bo nawet zmiana premiera bez tłumaczenia dlaczego to robi, przyniosła sondażowe zwyżki. A gdy wczyta się w nie szczegółowo, okazuje się, że w dużej mierze wybór Morawieckiego poskutkował jak wabik na dotychczasowych zwolenników Kukiza, albo tych, którzy pozycjonują się wyżej centrum. Dlatego właśnie tak długo, jak długo jako przeciwników PiS będzie miał zgraną talię kart Platformy i niemrawą Nowoczesną, oraz będzie się umiał reformować i naprawiać w trakcie rządzenia, przegrać może jedynie potykając się o własne nogi. Kto tego nie widzi, zamiast rachunku sumienia i strategii działania wybierając radykalizację, robi Jarosławowi Kaczyńskiemu najlepszy prezent gwiazdkowy życia. Tylko reszta Polaków niekoniecznie musi mieć powód do świętowania.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
Zobacz także
Komentarze (0)