Marcin Makowski: Macierewicz kontratakuje i uderza w środowisko prezydenta. ”Udział najważniejszych osób w kpinie ze smoleńska”
Według źródeł Wirtualnej Polski, ważą się losy ministra Antoniego Macierewicza, na miejsce którego szykowany jest minister Mariusz Błaszczak. Pomimo otwartego konfliktu z Pałacem Prezydenckim i nacisków ze strony premiera Mateusza Morawieckiego na jego odwołanie, kluczowa może się jednak okazać konieczność wypełnienia ”misji smoleńskiej”. Chodzi o szykowany na wiosnę i ósmą rocznicę katastrofy raport, uwiarygadniający tezę o zamachu. Już w poniedziałek szef MON sugerował, że nie wszystkim będą się jego ustalenia podobać, a TVP ”unika tematu jak ognia”. Dla wielu komentatorów jest to jednak "łabędzi śpiew" odchodzącego w cień ministra.
08.01.2018 | aktual.: 09.01.2018 00:31
Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy szef resortu obrony zachowa swój fotel zagrożony trwającą od miesięcy rekonstrukcją rządu, po wieczornym poniedziałkowym wywiadzie w TV Republika powinien mieć już jasność, że nawet jeśli odejdzie ze stanowiska, Antoni Macierewicz nie podda się bez walki.
Błaszczak chętny na MON?
Pomimo otwartego konfliktu na linii BBN-MON oraz spięcia personalnego - pomiędzy prezydentem Andrzejem Dudą a ministrem - to temu drugiemu póki co udaje się odbijać kolejne ciosy. Przynajmniej pod względem narzucania narracji medialnej. Za taki stan rzeczy odpowiadał do tej pory przede wszystkim czynnik personalny, tj. brak dobrych kontrkandydatów do przejęcia sterów resortu obrony (typowany na to stanowisko Joachim Brudziński nie wyraził zainteresowania, nadal w grze pozostaje jednak Mariusz Błaszczak)
, jak również - paradoksalnie - drenaż kadrowy najbliższego otoczenia min. Macierewicza. Z funkcji wiceministra na rzecz pracy w KPRM zrezygnował już Michał Dworczyk, do przemysłu obronnego wybiera się Tomasz Szatkowski, natomiast bliski przyjaciel Macierewicza i do października wiceszef MON - prof. Wojciech Fałkowski - objął stanowisko dyrektora Zamku Królewskiego w Warszawie. Pewna nie jest również pozycja wiceministra obrony, Bartosza Kownackiego. W podobnej sytuacji równoległa dymisja przełożonego mogłaby naruszyć stabilności całego resortu, choć z perspektywy Nowogrodzkiej nie jest to argument decydujący. W końcu taka jest logika rekonstrukcji.
Jako drugi ważny czynnik przemawiający teoretycznie na korzyść Macierewicza, mój informator zbliżony do Prawa i Sprawiedliwości podaje konieczność ”dokończenia misji smoleńskiej”. Chodzi o publikacje zapowiadanego na wiosnę tego roku raportu technicznego podkomisji, który - jak mówił Jarosław Kaczyński na jednej z miesięcznic - ”przedstawi prawdę, jakakolwiek by ona nie była”. To właśnie ta publikacja, będzie symbolicznym domknięciem tradycyjnych miesięcznic, z których ostatnia - 96 - przypaść ma dokładnie na ósmą rocznicę katastrofy. Jak twierdzi mój rozmówca, przynajmniej do tego czasu Antoni Macierewicz, pomimo niechęci płynącej również z Kancelarii Premiera, może się cieszyć czasowym immunitetem. Nie będzie on jednak trwał wiecznie, szczególnie, jeśli do obnęcia schedy po szefie MON uda się namówić obecnego zwierzchnika MSWiA, którego miałby zastąpić... Joachim Brudziński. To jednak na kilkanaście godzin przed rekonstrukcją nadal informacja niepewna.
Antoni Macierewicz oskarża prezydenta
Gdyby jednak doszło do eskalacji konfliktu i dymisji, sam minister Macierewicz w poniedziałkowym wywiadzie dla Republiki zasugerował, do jakich argumentów może się odwołać, gdy (politycznie), zostanie przyparty do muru. - Informacji na temat prawdy o Smoleńsku ukazuje się mediach publicznych jak na lekarstwo - stwierdził szef MON-u, otwarcie atakując TVP, na antenie której ”jedynie redaktor Rachoń” podchodzi odważnie do zagadnienia wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. - Było dla mnie niezrozumiałe, dlaczego telewizja publiczna unika tego tematu jak ognia - dodał Antoni Macierewicz obserwując nagrania z drona, zarejestrowane do programu ”Minęła 20”, które obrazowały linię drzew ściętych podczas katastrofy wojskowego MiG-a 29. ”MiG ściął kilkaset drzew, samolot sześciokrotnie lżejszy od pancernego Tupolewa ściął grubsze drzewa niż słynna pancerna brzoza” - komentował minister.
Zupełnie otwartym ciosem wymierzonym w środowisko prezydenckie była natomiast wzmianka, którą Macierewicz poczynił na pytanie dziennikarki o to, czy sprawa Smoleńska powinna być odrzucona, bo ”według niektórych staje się zbyt dużym obciążeniem”. Szef MON-u stwierdził, że niestety obserwuje takie postawy, jak również ”udział najważniejszych osób w państwie w kpinie, w wyśmiewaniu dramatu smoleńskiego”. Była to oczywista aluzja do udziału Andrzeja Dudy oraz ludzi z KPRP na gali 25-lecia Polsatu, odbywającej się 12 grudnia. Właśnie wtedy podczas programu kabaretowego ze sceny padały również żary z katastrofy smoleńskiej. Według części elektoratu Prawa i Sprawiedliwości, prezydent powinien w tym momencie opuścić uroczystość. Ponieważ tego nie zrobił, Antonii Macierewicz uznał pośrednio na antenie TV Republika, że głowa państwa ”brała udział w tej kpinie”. Trudno o czytelniejsze wypowiedzenie politycznej wojny. O ile nie trwa ona za kulisami od ponad roku.
Bratobójcza wojna na prawicy?
Wydaje się w tej chwili, że nawet pomimo wizyty w USA zaplanowanej na 17 stycznia i spotkani z doradcą wojskowym prezydenta Donalda Trumpa, gen. Herbertem Raymondem McMasterem, Antoni Macierewicz zachowuje swoje stanowisko głównie ze względu na niedomkniętą sprawę Smoleńska. - Wyjaśnienie Smoleńska nie jest tylko kwestią prywatną, to racja stanu. Jeśli doprowadzimy do zaniechania wyjaśnienia przyczyn tragedii, polska niepodległość będzie nieustannie kwestionowana i krucha, w sensie gospodarczym, militarnym i duchowym - mówił szef MON-u. W sytuacji coraz realniejszych przecieków na temat dymisji, w ustach Antoniego Macierewicza trudno nie było odebrać tych słów jako politycznego szantażu.
Jednocześnie minister zarzucił wszystkim, który uznawali raport MAK oraz komisji Millera, że tkwią w ”kłamstwie smoleńskim”, porównywalnym w skali i dramacie do ”kłamstwa katyńskiego”, za co odpowiedzą ”panowie Lasek, Schetyna, Tusk”. Tym samym Macierewicz wysłał komunikat wszystkim, którzy chcieliby jego odwołania, że nie odejdzie bez walki. Nawet, jeśli miałby pociągnąć głowę państwa i Telewizję Publiczną za sobą. Dla prawicy byłoby to starcie, z którego nie dałoby się wyjść bez szwanku. I ostatnia rzecz, o której może dzisiaj marzyć premier Mateusz Morawiecki. Zapanowanie nad chaosem porekonstrukcyjnym i utrzymanie jedności "dobrej zmiany", będzie najważniejszym sprawdzianem jego politycznej skuteczności.
Marcin Makowski dla WP Opinie