"Mam dość przypinania kotylionów i pompatycznych przemówień polityków 11 listopada. To bez sensu"
Wielkimi krokami zbliża się 100-lecie odzyskania niepodległości. – Wiele lat pracowałam w urzędzie miasta i napatrzyłam się, na te wszystkie rocznice. Ciągłe mielenie jubileuszy jest bez sensu. Ale jeżeli dodatkowy wolny dzień da nam chwilę wytchnienia i pozwoli na refleksję nad naszym krajem i relacjami z drugim człowiekiem, to czemu nie – mówi pisarka i felietonistka Sylwia Kubryńska.
W ramach akcji "Polska PRO100" z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości zapytaliśmy Polaków, jaka ich zdaniem jest Polska. Sylwia Kubryńska - autorka m.in. książek "Kobieta dość doskonała", "Furia mać!", "Biurwa" i "Mama" powiedziała nam, że "RÓŻNA". Co to znaczy?
Sama mówi o sobie, że pochodzi z małego miasteczka, mieszka na wsi. Lekkie pióro i zamiłowanie do pisania o Polkach sprawiły, że jej książki cieszą się coraz większą popularnością. Do niedawna swoje teksty publikowała również w "Wysokich Obcasach" Gazety Wyborczej, ale podpadła koleżankom feministkom i straciła pracę.
- Gdy zaczęto promować hasło "Aborcja znaczy życie" uznałam, że to przesada i nie tędy droga. Powiedziałam o tym głośno i wylała się na mnie fala hejtu. Trwała około 2 tygodnie i w tym czasie dobiegały do mnie sygnały o różnych konsekwencjach. Ktoś chciał interweniować w mojej sprawie w redakcji "Wysokich Obcasów". Potem dostałam maila, że już nie pracuję dla WO - mówi mi Kubryńska.
"'Mohery' to też kobiety!"
Zdaniem pisarki, feminizm to walka o równość płci i prawa kobiet. Wszystkich kobiet, a nie tylko tych o określonych poglądach.
- Ruchy feministyczne zrobiły się niestety zamknięte i radykalne. Na jednym ze spotkań dyskutowałyśmy o tym, czego oczekujemy. "Szacunku dla kobiet", brzmiało pierwsze hasło i poczułam, że w pełni się z nim utożsamiam. W tym momencie usłyszałam z boku pogardliwe zdanie o "moherach". To wywołało mój wewnętrzny bunt. "Mohery" to też kobiety, tyle że starsze i chodzące do kościoła. Jeśli żądamy szacunku do kobiet, nie mówmy pogardliwie o tych, które mają inne poglądy – apeluje Kubryńska.
W jej odczuciu, podziały ideologiczne w Polsce stają się coraz poważniejsze. PiS i PO okopały się w swoich bunkrach, a wrogość elektoratów obu ekip stale narasta. Ale najgroźniejsze stają się konflikty w ramach małych środowisk. Miejsce do awantur zajęło przestrzeń dialogu.
- Ja też wielokrotnie mówiłam głośno, że polskie prawo jest za mało liberalne i praktycznie w ogóle nie dopuszcza przerywania ciąży. Ale próbuję się zastanowić, co myśli ta druga strona. Co sądzą ludzie, którzy wybrali rządzących i mają na nich wielki wpływ? Musimy z nimi rozmawiać. Rzucając hasło "Aborcja znaczy życie" nic nie ugramy. Taki slogan zrobi oczywiście karierę w jakimś wąskim środowisku, ale jego skutek będzie słaby, bo hasło nie przekona większości, a wywoła ich złość – uważa Kubryńska.
- Gdy powiedziałam swoje zdanie zostałam agresywnie zaatakowana. Zabrano mi możliwość nazywania się feministką. A przecież starałam się tylko stanąć po stronie wszystkich kobiet, zamiast podburzać konflikt. Teraz słyszę tylko, że rozmowa z tamtymi "babami" nie ma sensu. Że trzeba je "zwalczać". Co to znaczy "zwalczać"? Zwalczać ludzi o innych poglądach? Inne kobiety? To jest feminizm? Historia pokazuje, że zbijanie się w małe hermetyczne grupki nigdy nie przynosi dobrych efektów – dodaje.
"Jeżeli cię wk****a, to znaczy, że ją kochasz"
W ramach akcji "Polska PRO100" rozmawiamy z Polakami o tym, jaka jest Polska. "Bezpieczna" - powiedziała nam druhna z OSP Grodziec, "żyzna" - dodał rolnik ze wsi Kaszewy, "rozwijająca się" - przekonywał polski misjonarz z Madagaskaru. A jaka jest Polska feministki, pisarki i felietonistki Sylwii Kubryńskiej?
- Różna. Mamy w sobie coś takiego, że każdy z nas jest święcie przekonany o swojej racji. A każda racja jest inna. To dlatego przy świątecznym stole nie możemy się dogadać i rzucamy cukiernicą w starą ciotkę. Kiedyś przeczytałam takie zdanie, że: "Jeżeli ona cię wk**, to znaczy, że są kochasz". I ja tak mam z Polską - mówi.
- A czym Polska cię wkurza? - dopytuję.
- Kompleksami, frustracją. Brakiem uśmiechu i otwartości. Mijam człowieka na ulicy, a ten od razu jest negatywnie nastawiony i szuka zaczepki. Często bywam u taty, który mieszka w Niemczech. Tam ludzie wydają się bardziej otwarci i sympatyczni. Z drugiej strony znam już nasze spartańskie, polskie wychowanie. Wiem, jak rozwiązywać tu problemy i znam ludzką mentalność. Właśnie dlatego czuję, że to moje miejsce. Tu jest mój dom, wiem jak się tu żyje, jak sobie tu poradzić – podkreśla.
Pisarka zdradza, że wśród Polaków znaleźć można prawdziwe "perełki". Ona robi to czytając komentarze w sieci. Większość wpisów to zazwyczaj niewybredne ataki i hejt. Ale przeplatane są bardzo błyskotliwymi i spostrzegawczymi uwagami. Po wybuchu głośnej afery czy premierze kontrowersyjnego filmu, publicystka chętnie przegląda wpisy w internecie.
- W morzu opinii znajdują się dowcipne i bardzo bystre spostrzeżenia, które zupełnie zmieniają perspektywę. Gdy trafiam na coś takiego, zawsze cieszę się, że znam język polski i mogę rozszyfrować przekaz autora wpisu. Polacy są z natury zbuntowani, ale często ten bunt jest po prostu twórczy. Często z komentarzy zamieszonych tylko pod jednym tekstem można by napisać świetną powieść - zapewnia.
Czy stać nas na wolne 12 listopada?
Tegoroczne Święto Niepodległości ma być obchodzone w wyjątkowy sposób. Ponieważ 11 listopada wypada w niedzielę, Prawo i Sprawiedliwość chce, by Polacy mieli wolne 12 listopada (w poniedziałek). To piękny gest, ale budżet państwa kosztowałby około 4 mld zł! Czy Polskę na to stać i dokładanie kolejnego dnia wolnego to dobry pomysł?
- Sześć lat pracowałam w urzędzie i napatrzyłam się, na te wszystkie rocznice. Ciągłe mielenie jubileuszy jest bez sensu. Pracowałam w dziale promocji i jako rzeczniczka prasowa. Byłam mózgiem wszystkich obchodów i ciągłych rocznic. Co chwila były jakieś 20-lecia albo 500-lecia. Musiałam "obgdakać" wszystkie te imprezy. Tymczasem wcale nie jestem już zwolenniczką pompatycznych wystąpień. Oczywiście przez 100 lat niepodległej Polski wydarzyło się tyle ciekawej historii, że warto ją opowiedzieć. Ale to zadanie dla historyków i dziennikarzy. Wolałabym darować sobie to nadęte przypinanie kotylionów przez polityków – przyznaje.
Kubryńska chętnie odnosi się również do argumentu o "budowaniu tożsamości młodych obywateli". Jej zdaniem, "mały Polak jest tak samo zbuntowany jak ten duży i ciągłe wkładanie mu do głowy, że zawieszony na ścianie plastikowy orzeł w koronie to świętość, może przynieść odwrotny skutek".
- Ludzie mówią, że cieszą się z wolnego. Nie wiem, czy jako naród stać nas na robienie kolejnego święta, ale zawsze jestem za refleksją i odpoczynkiem. U nas na wsi nie ma chodników ani dobrych dróg. Kilka lat temu zginęła dziewczynka wracająca ze szkoły poboczem. Minęło tyle czasu i nic z tym nie zrobiono. Jeśli wolny czas posłuży nam do refleksji nam takimi niedociągnięciami, spędzenia czasu z bliskimi i wsłuchaniu się w głos młodych ludzi, to jestem za. Ale jeżeli w telewizji mają być transmitowanie tylko przemówienia i przypinanie kotylionów, to nie widzę w tym sensu – stwierdza.
Zgadza się jednak, że Polacy za dużo czasu poświęcają pracy. Przytacza anegdotę swojej siostry, która była zatrudniona w firmie z zagranicznym kapitałem. Tam jak na dłoni widać było, że zarówno bogatsi Szwedzi jak i biedniejsi Rumunii pracują znacznie mniej niż Polacy. - W Europie nie ma drugiego takiego narodu, który tyle zapieprza - uważa.
Wydawca nie zapłacił ani złotówki. Depresja i nowotwór
Jako pisarka, Kubryńska zadebiutowała w 2009 roku. Pierwszy duży sukces to wydana w 2011 roku powieść "Last Minute" opowiadająca o seks-turystyce Polek w Tunezji. Potem były m.in. "Furia mać" o kobietach w związkach, "Biurwa" o urzędniczkach i "Mama" o blaskach i cieniach macierzyństwa. Teraz autorka pracuje nad wznowieniem wydania "Szklanki na Pająki", czyli książki swojej koleżanki Barbary Piórkowskiej.
- Basia 8 lat temu napisała powieść. Odbiór książki był rewelacyjny i miała świetne recenzje. Mimo to wydawca z Warszawy nie zapłacił jej ani złotówki. To ją załamało! Przeszła depresję, a potem zachorowała na nowotwór. Chorobę udało się pokonać, a teraz ja walczę o to, by "Szklanka na Pająki" znów trafiła do czytelników. Nie mam dużego wydawnictwa ani pieniędzy, ale liczę, że się uda. A co będzie dalej? Nie jest lekko. Po zakończeniu przygody z "Wysokimi Obcasami" pukam do różnych drzwi, ale mam dziwne wrażenie, że afera wokół aborcji zostawiła w środowisku niemiłą atmosferę - mówi.
Pisarka zapowiada, że mimo problemów znajdzie drogę do czytelników, bo jak przekonuje, miliony Polaków wciąż czytają książki. To głównie ludzie powyżej 40-stki, którzy wychowali się przed erą smartfonów i kultura czytania została w nich na całe życie.
- Jadę ostatnio koleją i naprzeciwko mnie siedzi 50-letnia kobieta z siatami. Zaczepiam ją i pytam, gdzie kupuje książki. A ona mi na to, że w małej księgarni w Kartuzach, bo oszczędza sobie, by kupować co najmniej jedną książkę tygodniowo! Takich ludzi jest w Polsce mnóstwo i nie warto wierzyć w bajki, że "nikt już nie czyta". Ludzie nie kupują książek, bo są za drogie. Chcę to zmienić - zapowiada.
- Co jest najważniejsze w życiu Sylwii Kubryńskiej? - pytam na zakończenie rozmowy.
- Kilka lat temu odpowiedziałabym ci, że literatura. Ale teraz wiem, że książki, to tylko odbicie prawdziwego życia. A najważniejsza jest miłość. I to nie tylko ta między kobietą i mężczyzną. Miłość otwiera umysły na niesamowite spectrum, pozwala zrozumieć drugiego człowieka. A to – choć niełatwe zadanie – wartość, która nas niesamowicie wzbogaca.
Ten tekst, to tylko jeden z dziesięciu, które Wirtualna Polska przygotowała w ramach akcji "Polska Pro100" z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości! Kolejne z nich ukazują się w każdą środę. Inspirowane są historiami zwykłych, niezwykłych ludzi.
W piątki pojawiąją się Facecje, które z przymrużeniem oka prezentują jedno wydarzenie z każdej dekady z ostatnich 100 lat. Reportaże wybrane i opatrzone wstępem przez Mariusza Szczygła publikowane są z kolei w soboty. Teksty zaczerpnięto z "100/XX. Antologii polskiego reportażu XX wieku" (wyd. Czarne).