PublicystykaMakowski: "Lewicowy test na jedność. Bez niego mogą wrócić koszmary" [OPINIA]

Makowski: "Lewicowy test na jedność. Bez niego mogą wrócić koszmary" [OPINIA]

Lewica, jeśli chce myśleć o dobrym wyniku na jesień, nie może sobie pozwolić na rekonstrukcję scenariusza z 2015 r., gdzie idąc w bloku koalicyjnym, rozbiła się o próg 8 proc. A to może oznaczać konieczność podporządkowania się mniejszych partii - SLD. To oni mają listy, struktury i subwencje.

Makowski: "Lewicowy test na jedność. Bez niego mogą wrócić koszmary" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © East News
Marcin Makowski

Karol Marks, komentując swego czasu słowa Hegla o historii powtarzającej się dwukrotnie, stwierdził, że niemiecki filozof zapomniał dodać: "za pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa". Nie ma w tej chwili lepszego cytatu podsumowującego dylematy, które stoją przed (dopiero co zjednoczoną) lewicą: SLD, Razem i Wiosną.

Dla Sojuszu ponowne nieprzekroczenie progu wiązałoby się z kolejną kadencją parlamentarnej wegetacji oraz trzęsieniem ziemi w partii, która po fakcie miałaby za złe Włodzimierzowi Czarzastemu, że zamiast ruszyć pod własnymi sztandarami po niemal pewne 5 proc. albo wymusić na Grzegorzu Schetynie taktyczny sojusz, niczego się z przeszłości nie nauczył.

Gorzka alternatywa

Gorszy los czekałby mniejszych graczy. Wiosna Roberta Biedronia, w pierwszym roku istnienia skazując się na cztery lata parlamentarnego outu, zamieniłaby się w partię kanapową, zajmującą się głównie takim obchodzeniem procedur, aby pieniądze z subwencji (podobnie jak w przypadku Twojego Ruchu)
- wracały niczym w systemie naczyń połączonych do niej samej. Razem, już teraz rozsadzane ruchami odśrodkowymi, miałoby co prawna z czego finansować kawiarniane debaty o podatkach progresywnych, tylko czy młodzi i ambitni działacze, którzy do polityki szli, żeby zmieniać rzeczywistość, chcieliby swoje najlepsze lata spędzać na teoretyzowaniu?

Ten koszmar, polskiego Sejmu bez lewicy, zajrzał wszystkim trzem liderom na tyle głęboko w oczy, że pomimo wzajemnych złośliwości, słów o "politycznych dinozaurach" czy "postkomunistycznym establishmencie" - musieli w końcu zdecydować się na związek partnerski z rozsądku. Tyle, że jeśli powstaje on z odruchu głowy, a nie serca, element pragmatyczny zawsze będzie tym, który okaże się na koniec dnia najważniejszy.

Stąd, zamiast o wspólnym programie, lewica dyskutuje w ostatnich dniach zażarcie o formie startu, podziale środków i personaliach. Jak podaje "Rzeczpospolita", jednym z najważniejszych dylematów jest możliwość startu dwóch mniejszych ugrupowań z posiadającej silne struktury terenowe listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej, co umożliwiłoby zachowanie progu wyborczego na poziomie 5 proc.

Jak podzielić tort subwencji?

Niestety wiązałoby się jednak z bólem głowy dotyczącym podziału tortu subwencyjnego - komu i ile, gdy to przecież SLD czułoby się istotnie uprzywilejowane, to pytanie być może spędzające obecnie sen z powiek Zandbergowi i Biedroniowi. Jak kończą polityczne przystawki startujące z tych samych list mogą przecież zaobserwować na przykładzie Nowoczesnej, Solidarnej Polski i Porozumienia - nie te partie rozdają w PiS-ie i PO karty, z czasem zatracając swoją tożsamość.

Ciekawe pytanie, które pokazuje horyzont myślenia lewicy wiąże się jednak z tym, czy porzucając swoje szyldy, jest w stanie w imię zwycięstwa albo późniejszego łatwiejszego funkcjonowania w Sejmie, stworzyć jedną partię? Gdyby, jak twierdzi Michał Kolanko, do obozu dołączyły jeszcze inne środowiska, np. Inicjatywa Feministyczna, Strajk Kobiet, Zieloni czy Jan Śpiewak - podobny ruch byłby całkiem zasadny.

Test jedności lewicy

Pierwszy test politycznej spójności dla lewicy przydarzy się już niedługo, tj. w niedzielę w Białymstoku. Właśnie tam, liderzy trzech partii chcą urządzić wiec przeciwko nienawiści wobec osób LGBT, krytykowany z resztą przez Grzegorza Schetynę, jako niepotrzebne podkręcanie emocji. Odwrotu już jednak od manifestacji nie ma, i jasny jest jej cel.

"Do udziału w pokojowej manifestacji zapraszamy przedstawicieli i przedstawicielki wszystkich grup społecznych i zawodowych, przedstawicieli rządu i prezydenta, organizacji pozarządowych, administracji publicznej i samorządu, członków i członkinie wszystkich partii i środowisk politycznych, wszystkich kościołów i związków wyznaniowych. W najbliższą niedzielę to Białystok będzie stolicą Polski!" - napisał Robert Biedroń do członków Wiosny w rozsyłanym cyklicznie newsletterze, używając zwrotu "MY, LEWICA". Od przebiegu podobnych wydarzeń i zakulisowych rozmów o pieniądzach będzie zależało, czy Polska faktycznie doczeka się lewicy z prawdziwego zdarzenia.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)