Polska"Lex Czarnek" w Sejmie. Powody do obaw nie tylko dla nauczycieli, ale i rodziców

"Lex Czarnek" w Sejmie. Powody do obaw nie tylko dla nauczycieli, ale i rodziców

Dyrektorzy szkół obawiają się "lex Czarek". Ich zdaniem nowe prawo może zmniejszyć wpływ nie tylko dyrektorów, ale również rodziców. Jeden z nich słowa ministra nazywa bezczelnymi kłamstwami. - Ta zmiana jest wprowadzana z zaprzeczeniem fundamentów edukacji, z ogromną butą i lekceważeniem - ocenił w rozmowie z WP Przemek Staroń, Nauczyciel Roku 2018.

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek
Źródło zdjęć: © East News | Grzegorz Bukała
Rafał Mrowicki

We wtorek w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie projektu reformującego system edukacji określanego jako "lex Czarnek". Minister edukacji i nauki chce zapewnić nim większą władzę kuratorom oświaty. Przemysław Czarnek chce, by podlegli mu urzędnicy mieli wpływ na zajęcia dodatkowe w szkołach.

"Minister Czarnek bezczelnie kłamie"

- To jest pytanie do tych, którzy protestują: dlaczego są lobbystami tych, którzy boją się ujawnić treści, które chcą przekazać dzieciom w szkole? Powtarzam: w szkole organem nadzoru pedagogicznego, a więc odpowiedzialnego za treść przekazywaną dzieciom, jest kurator, nie od dzisiaj, tylko od kilkudziesięciu lat - mówił w poniedziałek Przemysław Czarnek.

- Minister Czarnek bezczelnie kłamie. Jeden z przepisów mówi, że na wszelkie dodatkowe zajęcia musi się zgodzić kurator. Do tej pory to rada rodziców wydawała pozytywną opinię. Kłamstwem jest to, co mówi pan minister, że jest to dla dobra dzieci i rodziców, by to oni mieli wpływ. Gdyby zależało mu na tym, by szkoła zawsze pytała rodziców o zdanie, a z reguły tak jest, to wystarczyłoby wpisać do prawa pytanie o zgodę właśnie rodziców, a nie kuratora - skontrował w rozmowie z WP Marcin Konrad Jaroszewski, dyrektor XXX LO im. Jana Śniadeckiego w Warszawie.

Zobacz także: Lekarz ocenił imprezę TVP. "Dla wariantu Omikron to był sylwester marzeń"

Brak zajęć niemiłych ministrowi

Jak mówi dyrektor warszawskiego liceum, minister chce zablokować zajęcia, które są mu "niemiłe". To m.in. edukacja prawna, obywatelska i antydyskryminacyjna.

- W mojej szkole co roku organizuję tydzień konstytucyjny, czyli spotkania z prawnikami również na temat łamania Konstytucji, bo to też się dzieje. To również Tęczowy Piątek, czyli zajęcia antydyskryminacyjne. Takie zajęcia mogą nie podobać się ministrowi. Poradzimy sobie i z tym. Będę organizował tego typu zajęcia we własnym zakresie. Nie będzie to wymagało zgody kuratora. Myślę, że osoby zajmujące się prawami człowieka będą chętnie przyjmować zaproszenia do szkoły - zapowiedział.

Danuta Kozakiewicz, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie, nie łudzi się, że nowe prawo nie wejdzie w życie. Wycofanie się ministra z zapisu dot. wpływu kuratora na konkursy na dyrektorów szkół nazwała zagraniem negocjacyjnym. Ostrzega, że przez "lex Czarnek" rola dyrektora może być sprowadzona do administrowania, "a własna wizja autonomii szkoły stanie się fikcją".

- To, co jest najważniejsze w "lex Czarnek", to ograniczenie autonomii szkoły, ale również wpływu rodziców. Słyszymy od ministra, że chodzi o to, by to rodzic miał prawo decydować, ale jednocześnie to nie rodzic ma być pierwszą osobą, do której dyrektor ma się zwrócić, tylko kurator - urzędnik, który może dopiero później da się wypowiedzieć rodzicowi - oceniła w rozmowie z WP Danuta Kozakiewicz.

"Efekt mrożący"

Jak mówi dyrektorka, "lex Czarnek" może uregulować odgórnie kwestie, które były wynikiem uzgodnień z rodzicami, jak wycieczki czy ubiór. Jej zdaniem wielu dyrektorów może stawiać opór, jednak część może się podporządkować.

- Widać pewien efekt mrożący. Dziwię się, że tak wątły jest głos rodziców. Ci dyrektorzy, którzy nie będą chcieli pracować w tym systemie, mogą odejść z zawodu lub na emeryturę, część pewnie się podporządkuje. W tym momencie szkoła się zmieni i rodzice nie będą mieli na nią wpływu. Będą mieli go ci rodzice, którzy zgodzą się z nową linią szkoły - powiedziała dyrektorka.

- Drudzy mogą stracić szansę wpływu na edukację swoich dzieci poza wysłaniem ich do szkół prywatnych, choć one też mają mieć zwiększony nadzór przez "lex Czarnek". Rodzice powinni walczyć. Niektórzy rodzice chcą, by ich dzieci były wychowywane tak, jak chce minister Czarnek, ale oni chcą, by działo się to z ich wyboru, a nie przez narzucanie - dodała.

"Orwellizacja rzeczywistości" przez PiS

Krytyki ministrowi nie szczędzi Przemek Staroń, Nauczyciel Roku 2018, autor "Szkoły bohaterek i bohaterów" oraz ekspert ds. edukacji Polski 2050. W poniedziałek umieścił na wejściu do Pomorskiego Kuratorium Oświaty tezy Wolnej Szkoły. Retorykę ministra określa jako ciągłe "powtarzanie przekazu dnia".

- Przemysław Czarnek, pełen cynizmu i złośliwości, nie przez przypadek został przez Jarosława Kaczyńskiego obsadzony w tej roli. To jest człowiek, który swoją postawą, zachowaniami i wypowiedziami idealnie obrazuje sterowaną przez Kaczyńskiego orwellizację rzeczywistości - tu akurat w obszarze edukacji i nauki - ocenił w rozmowie z WP Przemek Staroń.

- Ta zmiana jest wprowadzana z zaprzeczeniem fundamentom edukacji, z ogromną butą i lekceważeniem wszystkich możliwych interesariuszy tworzących oświatę, a wręcz z pogardą dla nich. "Lex Czarnek" przesuwa edukację w stronę kontroli i ręcznego, centralnego sterowania, jednocześnie nie odpowiadając na żadne potrzeby żadnej grupy: ani uczniów i uczennic, ani nauczycieli i nauczycielek, ani rodziców, ani samorządów - dodał nauczyciel.

Edukacja częścią mainstreamu

Zdaniem Przemka Staronia "lex Czarnek" ma być próbą narzucenia retoryki partii rządzącej uczniom, którzy w przyszłym roku będą mogli po raz pierwszy oddać głos w wyborach. Ekspert Polski 2050 wskazuje, że notowania PiS u młodzieży są bardzo niskie. Jego zdaniem może to być szansa na zmianę.

- Gdy ponad dekadę temu zacząłem robić innowacyjne rzeczy w edukacji, to słyszałem często pytania: "a po co?". Czułem wtedy, że nie ma jeszcze w społeczeństwie ukształtowanej rzeczywistości mentalnej, która mogłaby popchnąć to wszystko do przodu. Tymczasem ostatnie lata zaplanowanej dewastacji edukacji przygotowały grunt do zmian. Mówiąc obrazowo: tak napięli cięciwę w jedną stronę, że strzała już leci z impetem w drugą. Edukacja stała się częścią mainstreamu i bardzo się z tego cieszę - powiedział nauczyciel.

- To, co się teraz dzieje, jest bardzo szkodliwe, ale te krople, które przelały czarę, cała ich lawina, sprawią, że "lex Czarnek" obróci się przeciwko tym, którzy chcą tą edukacją sterować odgórnie. Oczywiście nie stanie się to od razu i niestety wiele osób będzie przez to poszkodowanych, ale nie mam wątpliwości, że finalnie cała ta władza trafi tam, gdzie jej miejsce - na śmietnik historii. Jednakże jednocześnie trzeba ratować każde żywe istnienie - dlatego trzeba walczyć o każdą istotę tu i teraz. Nie wolno nam być biernymi, gdy trwa zamach na podstawy edukacji, jak powiedział Marian Turski - nie bądź obojętny! - zaapelował.

Wstrząs fasadami edukacji

Przemek Staroń podkreśla, że podstawą edukacji jest niezależność umysłu oraz danie mu narzędzi poznawczych. Jak ocenia, działanie rządzących jest przeciwieństwem, a edukacja potrzebuje wolności, spokoju i wsparcia.

- Rząd funduje nam wszystkim wstrząsanie jej fasadami. Dlatego powtarzam: no pasarán, a używając słów Gandalfa: you shall not pass! - powiedział.

Przemek Staroń skomentował też doniesienia o obniżkach wynagrodzeń. Coraz częściej słychać o spadkach sięgających kilkaset złotych.

- Od wczorajszego popołudnia usłyszałem o tym już niezależnie od kilkunastu osób. Nauczyciele są pierwszą grupą, która odczuła tzw. Polski Ład i inflację. Oczywiście PiS tłumacząc to, powtarza swój przekaz dnia, według którego wszystkim żyje się dobrze. Ale długo już na tym nie ujedzie - ocenił Staroń.

Autor: Rafał Mrowicki

Napisz do autora: rafal.mrowicki@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1008)