Kup pan certyfikat. Cała Polska ze "znakiem jakości"
"Akademicki Oskar", "Przyjazny Urząd", "Lider Zaufania Pacjentów" - setki instytucji z całej Polski mogą chwalić się dowolnie wybranym tytułem. Przyznają je osoby i firmy powiązane z Michałem Kaczmarczykiem, rektorem Akademii Humanitas. Płacisz i masz. Biznes się kręci, chętnych nie brakuje.
Autorzy: Paweł Figurski i Patryk Słowik
- Osoby i firmy powiązane z Michałem Kaczmarczykiem, rektorem Akademii Humanitas w Sosnowcu, i samą uczelnią sprzedają certyfikaty, akredytacje i nagrody w konkursach. Kupują je publiczne uczelnie, samorządy, szpitale, państwowe urzędy (nawet ZUS).
- Tylko za same akredytacje naukowe wystawione przez jednoosobową działalność gospodarczą z Sosnowca 84 publiczne uczelnie zapłaciły w ciągu ostatnich lat 1,99 mln złotych. Na 695 zgłoszeń, które przeanalizowaliśmy, tylko dwukrotnie odmówiono wydania akredytacji i nie pobrano pieniędzy.
- Ile dokładnie zarabiają organizatorzy certyfikacyjnego biznesu? Tego nie wiadomo, bo pieniądze przechodzą przez jednoosobowe działalności gospodarcze oraz spółki osobowe, które nie muszą upubliczniać raportów.
- Prokuratura w Sosnowcu prowadzi śledztwo dotyczące przyznawania za odpłatnością certyfikatów podmiotom gospodarczym oraz publicznym. Dotychczas nikomu nie zostały przedstawione zarzuty.
- Dr hab. Michał Kaczmarczyk, prof. AH, w lipcu został ekspertem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Jest stałym prelegentem podczas imprez gospodarczych.
- Rektor oraz jego najbliżsi współpracownicy (w tym matka) uważają, że w przyznawaniu akredytacji i certyfikatów nie ma nic złego, na co dowodem jest to, że z powodzeniem funkcjonuje konkurs na znak "Teraz Polska".
Wyróżnienie za kilka tysięcy złotych
Profesor Iwona Janicka z Uniwersytetu Gdańskiego: - Wiadomość o przyznaniu kierunkowi certyfikatu "Studia z Przyszłością" umieszczamy na wszystkich możliwych ulotkach informacyjnych, broszurach, plakatach zachęcających do podjęcia studiów, a także na stronie internetowej Uniwersytetu Gdańskiego oraz stronie Instytutu Historii. Pomaga to przyciągnąć ambitnych studentów, a także zwraca na nas uwagę tych, którzy mają duży potencjał, chcieliby zabezpieczyć swoją przyszłość, ale wahają się z wyborem pomiędzy wieloma kierunkami.
Waldemar Kuliński, sekretarz województwa mazowieckiego: - Wiele sił i środków angażujemy w nieustanne podnoszenie jakości naszej pracy. Tytuł "Przyjazny Urząd" to bardzo przejrzysty i jednoznaczny komunikat dla naszych klientów. Jego przyznanie przyjęliśmy z dużą satysfakcją.
Profesor Marek Radziwon, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Białymstoku: - Uzyskany certyfikat "Wysoka Jakość w Ochronie Zdrowia", przyznany na podstawie oceny ekspertów ze środowisk naukowych, posiadających dorobek i doświadczenie w dziedzinie organizacji ochrony zdrowia, pozwala pozycjonować naszą placówkę na rynku jako nowoczesną i dbającą o wysokie standardy w działalności medycznej.
Informacja ze strony internetowej ZUS: - Zakład Ubezpieczeń Społecznych po raz czwarty otrzymał certyfikat "Przyjazny Urząd". Konkurs wyróżnia i promuje instytucje publiczne, które spełniają kryteria nowoczesności, innowacyjności, kreatywności i otwartości na potrzeby interesariuszy zewnętrznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To tylko kilka z kilkudziesięciu dostępnych w internecie opinii na temat certyfikatów i akredytacji uzyskanych przez publiczne jednostki. Tytułów do otrzymania jest tyle, że aż trudno je zapamiętać: "Studia z przyszłością", "Uczelnia Liderów", "Akademicki Oskar" "Samorządowy Lider Edukacji", "Certyfikaty Edukacyjnej Doskonałości", "Lider Edukacji Praktycznej", "Lider Bezpieczeństwa w Oświacie", "Lider Jakości Kształcenia", "Primus", "Mecenas Wiedzy", "Przyjazny Urząd", "Wysoka Jakość w Ochronie Zdrowia", "Lider Zaufania Pacjentów".
Zanim szefostwo państwowej instytucji będzie mogło pochwalić się wybranym przez siebie certyfikatem, musi za to zapłacić. Jest tylko jeden wyjątek. Bezpłatny jest tytuł "Złotej Temidy".
Tajna komisja ogłasza werdykt
Akredytacje na kierunki studiów prowadzone przez uczelnie wyższe przyznaje Polska Komisja Akredytacyjna. To państwowy "stempel jakości" potwierdzający, że w danym miejscu studenci są kształceni na odpowiednim poziomie.
Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by uczelnie chwaliły się również innymi, prywatnymi akredytacjami, certyfikatami bądź nagrodami. I tak na przykład "Studia z przyszłością" to program akredytacji kierunków studiów, a "Uczelnia Liderów" to certyfikacja szkół wyższych. Oba konkursy organizują te same podmioty.
Za kwestie organizacyjne i promocyjne odpowiada Agencja Kreatywna PRC - jednoosobowa działalność gospodarcza zarejestrowana w Sosnowcu przez Przemysława Rutę, nauczyciela akademickiego z Akademii Humanitas. Za kwestie merytoryczne odpowiada Fundacja Rozwoju Edukacji i Szkolnictwa Wyższego z Sosnowca. Jej prezesem jest Grażyna Kaczmarczyk, matka rektora Akademii Humanitas Michała Kaczmarczyka.
Na stronie internetowej "Studiów z przyszłością" wskazano licznych patronów honorowych konkursu.
Niektórzy to solidne marki, jak choćby Konfederacja Lewiatan bądź Europejski Parlament Młodzieży. Inni prezentują się nieco gorzej: strona internetowa "Fundacji na rzecz promocji nauki polskiej" wygląda jak kiepsko prowadzony blog w języku tureckim, a witryna fundacji FKA informuje nas, jak działa pompa ciepła oraz zachęca do zakupu kostki granitowej.
Zasady konkursów są proste: trzeba wypełnić kwestionariusz i wskazać największe atuty zgłaszanego kierunku studiów bądź całej uczelni. Następnie komisja konkursowa, której skład nie jest podany, ocenia czy zgłoszenie zasługuje na wyróżnienie, czy nie (wtedy ubiegający się o wyróżnienie płacić nie musi).
Przemysław Ruta tłumaczy, że podanie nazwisk ekspertów komisji (około 30) "stanowiłoby naruszenie poufności danych osobowych osób fizycznych i jest niedopuszczalne ze względów prawnych". Zaznacza, że są to "naukowcy pracujący m.in. na takich uczelniach jak Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Śląski, Uniwersytet KEN w Krakowie, Uniwersytet Łódzki, Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu i Uniwersytet Warszawski".
W ciągu ostatnich lat innowacyjnością i nowoczesnością w programie studiów, cokolwiek by to znaczyło, wyróżniło się wiele kierunków: od informatyki czy chemii kryminalistycznej, przez filologię angielską czy filozofię, po lutnictwo artystyczne i kosmetologię.
Fundacja Science Watch Polska badająca środowisko akademickie w Polsce, we współpracy z redakcją WP, ustaliła w ramach uzyskiwania informacji publicznej z ponad 120 publicznych uczelni, że certyfikaty uzyskały 84 placówki. Łącznie otrzymały one 695 nagród, za które zapłaciły blisko dwa miliony zł.
W "Studiach przyszłości" trzeba zapłacić od 2850 zł do 3450 zł netto (w zależności od tego, czy mowa o specjalności na kierunku studiów, kierunku pierwszego czy drugiego stopnia). Aby uzyskać certyfikat "Uczelni liderów" trzeba zaś wydać od 3000 do 3500 zł netto.
Uczelnie wpłacają pieniądze na rachunek jednoosobowej działalności gospodarczej Przemysława Ruty. W korespondencji z WP Przemysław Ruta pisze: "Nie dysponuję i nie wydatkuję środków publicznych, ale realizuję usługi dla podmiotów z sektora publicznego i prywatnego w ramach konkursów jakości, a to istotna różnica".
Wśród rekordzistów są Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (zakupił 75 certyfikatów za ponad 193 tys. zł), Politechnika Bydgoska (31 certyfikatów za 115 tys. zł) oraz Politechnika Gdańska (26 certyfikatów i 79 tys. zł).
"W okresie od 2015 r. do 2024 r. nie zdarzyło się, żeby uczelnia nie otrzymała akredytacji/certyfikatu po zgłoszeniu do programu Studia z przyszłością lub Uczelnia liderów" - wskazał w odpowiedzi na pytania rektor Politechniki Bydgoskiej.
Zaledwie jeden certyfikat - w 2021 r. - otrzymała Akademia Marynarki Wojennej. I uznała, że więcej nie chce.
"Z powodu uwag i wątpliwości związanych z programem - przede wszystkim z bardzo dużą liczbą przyznanych takich samych certyfikatów innym uczelniom/wydziałom, co rodziło wątpliwości co do celu działania Fundacji - Akademia postanowiła zakończyć współpracę z wyżej wymienioną i już nigdy do niej nie powróciła" - przekazał nam Radosław Maślak, rzecznik prasowy AMW.
Łącznie uczelnie publiczne zakupiły 695 certyfikatów w tym 113 "Uczelnia Liderów" oraz 582 certyfikaty "Studia z przyszłością". Tylko 2 razy odmówiono wydania certyfikatu.
Nagrodą od Fundacji Rozwoju Edukacji i Szkolnictwa Wyższego kierowanej przez Grażynę Kaczmarczyk pochwaliła się też sama Akademia Humanitas (wówczas Wyższa Szkoła Humanitas) kierowana przez Michała Kaczmarczyka. Do przekazania Złotego Medalu doszło w 2022 roku przy okazji obchodów 25-lecia istnienia sosnowieckiej uczelni.
- Sprawa zakupu akredytacji przez publiczne uczelnie od Fundacji Rozwoju Nauki i Szkolnictwa Wyższego i agencji marketingowej jest naszym zdaniem niedopuszczalna - twierdzi dr Joanna Gruba, prezes fundacji Science Watch Polska.
- Na przestrzeni ostatnich lat publiczne uczelnie przeznaczyły blisko 2 miliony złotych ze środków publicznych na pozyskanie akredytacji, które nie mają absolutnie żadnego przełożenia na jakość oferowanych przez uczelnie usług - wskazuje Gruba.
Doktor dodaje, że te płatne akredytacje zamieszczane na stronach internetowych uczelni mogą wprowadzać w błąd potencjalnych przyszłych studentów oraz osoby zainteresowane jakością kształcenia na danej uczelni.
- Zasady działania Fundacji Rozwoju Nauki i Szkolnictwa Wyższego są wyjątkowo nieprzejrzyste. Na stronie Fundacji nie znajdziemy statutu organizacji, osób przyznających akredytacje czy bazy uczelni, które akredytację otrzymały. Ponadto procedura nabywania akredytacji przez uczelnie jest wyjątkowo niejasna i budzi wątpliwości. Choć formalnie uczelnie kupują akredytacje od Fundacji Rozwoju Nauki i Szkolnictwa Wyższego, to faktyczne płatności są kierowane do Przemysława Ruty, reprezentującego Agencję Kreatywną PRC, który jest asystentem w Akademii Humanitas - zaznacza dr Joanna Gruba.
Czy uczelnie publiczne powinny kupować certyfikaty potwierdzające jakość studiów od prywatnych podmiotów? Zapytaliśmy o to prof. Mariusza Bidzińskiego, konstytucjonalistę z Uniwersytetu SWPS i partnera w kancelarii Chmaj i Partnerzy.
- Odpowiem jak każdy prawnik: to zależy - śmieje się prof. Bidziński.
Od czego?
- Od prestiżu podmiotu przyznającego. Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, że duży podmiot o ogólnoświatowej renomie organizuje konkurs i wyróżnia najlepszych z całego świata. Udział w czymś takim rozumiem. Ale płacenie przez publiczne uczelnie osobie prowadzącej jednoosobową działalność gospodarczą w zakresie marketingu za certyfikaty, które otrzymuje w zasadzie każdy, kto się zgłosi, uważam za działanie i niepotrzebne, i niegospodarne - zaznacza prawnik.
Wielcy edukatorzy
19 marca 2024 roku w katowickim Pałacu Młodzieży odbyła się Wielka Gala Finałowa 13. edycji Ogólnopolskiego Konkursu i Programu Certyfikacji Gmin, Powiatów i Samorządnych Województw "Samorządowy Lider Edukacji".
Na sali byli - czym chwali się organizator na swojej stronie internetowej - parlamentarzyści, ludzie nauki, kultury i samorządowcy. Pisemne gratulacje nagrodzonym złożyli z kolei marszałek Sejmu Szymon Hołownia, wicemarszałkini Sejmu Dorota Niedziela, a także kilku posłów i senatorów.
"Samorządowy Lider Edukacji" to jedna z kilku nagród przyznawanych przez Fundację Rozwoju Edukacji i Szkolnictwa Wyższego oraz jednoosobową działalność gospodarczą Przemysława Ruty jednostkom samorządu terytorialnego. Jednym z pomysłodawców tego konkursu jest rektor Michał Kaczmarczyk.
Wśród nagrodzonych pełen przekrój: Miasto Gdańsk, Miasto Gdynia, Miasto Lublin, Miasto Katowice, Samorząd Województwa Mazowieckiego, Gmina Kozienice, Miasto Aleksandrów Łódzki, Powiat Nowotarski, Miasto Płońsk, Miasto Bydgoszcz, Gmina Pszczółki, Gmina Wisznia Mała i wiele innych.
Zasady podobne jak w konkursach dla uczelni wyższych: trzeba się zgłosić, wypełnić dwuipółstronicową ankietę i czekać na odpowiedź. Jeśli kapituła nagrody, której skład i w tym przypadku jest tajemnicą, zdecyduje o przyznaniu nagrody, należy wpłacić opłatę konkursową na rachunek działalności Przemysława Ruty. 4100 zł netto w przypadku najmniejszych gmin, po 6900 zł netto w przypadku samorządów wojewódzkich.
Naliczyliśmy co najmniej 42 jednostki samorządu terytorialnego, które w ostatnich latach przekazały organizatorom 1 010 819 zł. Przodują duże miasta: Lublin, Gdynia, Katowice.
Z danych, które otrzymaliśmy, wynika, że w przytłaczającej większości nagrodzonych gmin i miast nie odbyły się żadne wizyty ekspertów wyznaczonych przez organizatorów. Wyjątkiem była gmina Stare Babice - w 2022 r. wizytę ekspercką odbył członek komisji Michał Kaczmarczyk. Wizytował boiska do piłki nożnej w Borzęcinie Dużym i we wsi Klaudyn.
W lokalnych mediach zaczęły pojawiać się materiały poświęcone kontrowersyjnym nagrodom. Dziennikarze wytykają lokalnym włodarzom, że wyrzucają pieniądze w błoto.
"Dziennik Zachodni" opublikował tekst na temat niegospodarności powiatu wodzisławskiego, który w zasadzie kupuje sobie od kilku lat nagrodę.
- Bardzo krytycznie patrzymy na tego rodzaju inicjatywy. To praktycznie jest kupowanie tytułów, którymi można się nazywać. To jest bardzo nieetyczne i nie w porządku. Mieszkaniec dowiaduje się, że gmina jest w czymś super, a tak naprawdę okazuje się, że zapłaciła kilka tysięcy złotych. Kolokwialnie mówiąc, to wciskanie ciemnoty ludziom - komentował na łamach "Dziennika Zachodniego" Grzegorz Wójkowski, prezes Stowarzyszenia Aktywności Obywatelskiej BONA FIDES.
Władze powiatu odpierały, że traktują zakup certyfikatu na równi ze sfinansowaniem tekstu sponsorowanego w mediach - ot, reklama jak każda inna.
W portalu dziendobrypomorze.pl zarzucono byłemu prezydentowi Gdyni, Wojciechowi Szczurkowi, że przez 8 lat "wyrzucił w błoto" 48 tys. zł netto, kupując certyfikaty od "pewnej fundacji, która zrobiła z tego typu nagród regularny biznes - płacisz 6000 zł netto i masz certyfikat lidera, czego chcesz".
O kupowaniu certyfikatów wypowiedział się też Sąd Okręgowy w Warszawie. Sprawa w trybie wyborczym dotyczyła gminy Stare Babice, której wójt poczuł się znieważony stwierdzeniem, że kupił wyróżnienie "Samorządowy Lider Edukacji", co stwierdził jeden z kandydatów na radnego. Sąd przyznał kandydatowi rację, zwracając uwagę, że uzyskanie certyfikatu ma swoją cenę i "za uzyskanie certyfikatu uczestnik musiał zapłacić, czyli w potocznym rozumieniu tego słowa certyfikat >kupić<".
W ramach wyróżniania liderów edukacji sosnowieccy przedsiębiorcy dbają nie tylko o gminy i miasta, lecz także o konkretnych działaczy. Stąd konkurs "Menedżer Sukcesu w Oświacie".
Ciekawego wyboru kapituła konkursowa dokonała w 2023 r. Nagrodzona została m.in. Joanna Juras, dyrektor Zespołu Obsługi Edukacji w Łukowicy. Lokalny portal limanowa.in zauważył, że dyrektorka Juras objęła stanowisko na trzy tygodnie przed zakończeniem przyjmowania zgłoszeń do konkursu. Otrzymała więc wyróżnienie za trzy tygodnie pracy.
- Zakup certyfikatów ze środków jednostki samorządu terytorialnego należałoby oceniać nie tylko przez pryzmat etyki takiego działania, lecz także zgodności z przepisami o dyscyplinie finansów publicznych. Myślę, że wykazanie zasadności wydatku na certyfikat, który otrzymały już dziesiątki, jeśli nie setki podmiotów, czyli mamy setki liderów w edukacji w Polsce, mogłoby być karkołomnym wyzwaniem – uważa prof. Mariusz Bidziński.
Samorządowcy – nawet z miast, które nie kupowały certyfikatów – nie chcieli komentować pod nazwiskiem działań koleżanek i kolegów.
- Każdy działa w taki sposób, jaki uznaje za słuszny. Ja wolę dołożyć do remontu drogi albo kupić nowy sprzęt sportowy do szkoły niż machać statuetką i chwalić się tym na Facebooku. Ale ta druga wizja zarządzania wcale nie musi być gorsza, jeśli idzie o popularność polityczną. Ludzie nie weryfikują szczegółów. Widzą, że władze dowiozły jakiś sukces, że mówią o nich w Polsce – komentuje burmistrz średniej wielkości miasta.
ZUS firmą na medal
22 czerwca 2023 r. Zakład Ubezpieczeń Społecznych pochwalił się na swojej stronie internetowej, że już po raz czwarty otrzymał certyfikat "Przyjazny Urząd".
- Zakład przystąpił do konkursu czterokrotnie: w 2019, 2021, 2022 i 2023 r. i każdorazowo otrzymaliśmy Certyfikat. Koszty, jakie poniósł ZUS to opłata konkursowa. Odpowiednio były to kwoty brutto: 7503 zł, 6752,70 zł, 6974,10 zł i 7638,30 zł. Czyli łącznie 28868,10 zł - wskazuje Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS, w odpowiedzi na pytania WP.
Na pytanie, czy zdaniem prezesa ZUS Zbigniewa Derdziuka wydatek na certyfikat wystawiany przez prywatną spółkę z Katowic był zasadny, otrzymujemy odpowiedź sprowadzającą się do wyjaśnienia, czym jest konkurs "Przyjazny Urząd".
Konkurs, w którym nagradza się "najbardziej innowacyjne i przyjazne urzędy w Polsce", organizuje Quality Institute. To spółka z ograniczoną odpowiedzialnością spółka komandytowa zarejestrowana w Katowicach. Jej wspólnikami są jedna osoba fizyczna oraz jedna spółka: Quality Institute spółka z ograniczoną odpowiedzialnością.
Ta jedna osoba fizyczna, o której mowa, współpracowała z Akademią Humanitas oraz rektorem Michałem Kaczmarczykiem. Występowali wspólnie na konferencji biznesowej, pomagała też stworzyć program studiów na jednym z kierunków prowadzonych na uczelni.
Prezesem zarządu Quality Institute spółka z ograniczoną odpowiedzialnością jest z kolei mężczyzna, który na stronie internetowej Akademii Humanitas jest wskazany jako asystent rektora Michała Kaczmarczyka.
Zasady organizacji konkursu "Przyjazny Urząd" są bliźniacze do reguł dla uczelni wyższych oraz samorządów. Trzeba wypełnić kwestionariusz konkursowy, wysłać i czekać na decyzję kapituły, której skład jest nieznany.
Jeśli kapituła przyzna "znak jakości", należy wpłacić pieniądze. W ostatniej edycji były to kwoty od 3700 zł netto do 7400 zł netto - w zależności od liczby pracowników w ubiegającej się o certyfikat jednostce.
Odbyło się już dziewięć edycji konkursu.
Wśród nagrodzonych są nie tylko ZUS, lecz także m.in. Izba Celna w Toruniu, Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego, miasto Kędzierzyn-Koźle, miasto Chorzów, a także Urząd Transportu Kolejowego.
- W kwietniu 2024 r. przedstawicielki Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych wystosowały pismo do prezesa ZUS z wnioskiem o zaprzestanie kupowania certyfikatu od prywatnej firmy - mówi Piotr Szumlewicz, lider Związkowej Alternatywy.
I dodaje, że nie ma żadnego powodu, aby instytucja publiczna, utrzymywana z publicznych środków, wydawała pieniądze na kupowanie "znaków jakości" od prywatnych spółek, które - w ocenie Szumlewicza - nastawione są jedynie na sprzedaż jak największej liczby odznaczeń.
- Co ciekawe, poprzednie kierownictwo ZUS chwaliło się nagrodą i powoływało na kapitułę składającą się z uznanych ekspertów. Gdy nasz związek poprosił o wskazanie grona tych ekspertów, okazało się, że ZUS nie zna składu kapituły - mówi Szumlewicz.
Jego zdaniem ZUS jako instytucja zaufania publicznego nie może brać udziału w konkursach, których sposób organizacji i przyznawania wyróżnień jest mocno wątpliwy. To bowiem wcale nie przysparza ZUS-owi prestiżu, lecz podważa zaufanie do państwowego ubezpieczyciela.
Sprzeciw Związkowej Alternatywy przyniósł skutek. W czerwcu 2024 r. kierownictwo zakładu przekazało pracownikom, że ZUS nie wziął udziału w kolejnej edycji konkursu, więc należy zaprzestać stosowania logotypu "Przyjazny Urząd".
Organizator konkursu – Quality Institute spółka z ograniczoną odpowiedzialnością spółka komandytowa – musi przekazywać sprawozdania finansowe, które w przypadku tego typu podmiotów są jawne.
Spółka w 2023 r. odnotowała zysk netto w wysokości 331,1 tys. zł (przy przychodach 743 tys. zł), w 2022 r. zysk wyniósł 573,8 tys. zł (przychody - 899,3 tys. zł), a w poprzednich latach najczęściej wynosił ok. 400 tys. zł rocznie.
Spółka wskazuje, że jej głównym przedmiotem działalności są usługi PR. Oprócz "Przyjaznego Urzędu" spółka organizuje też takie konkursy jak "Firma na Medal", "Europejski Lider Jakości" czy "Laur Eksperta".
Zrobiło się "europejsko"
Do niedawna Quality Institute organizowało także konkurs "Wysoka Jakość w Ochronie Zdrowia" - głównie dla szpitali. Odbyło się dziewięć edycji, w których laureatami - po uiszczeniu opłaty konkursowej - zostały m.in. Szpital MSW w Łodzi czy Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Białymstoku, a także wiele szpitali specjalistycznych. Obecnie próżno szukać informacji o nowej edycji tego konkursu.
Niszę na rynku wypełniło Europejskie Centrum Badań nad Jakością, które wystartowało z własnym konkursem. Choć nazwa może sugerować, że to podmiot publiczny, tak naprawdę mowa o spółce z ograniczoną odpowiedzialnością. Spółka z kapitałem zakładowym w wysokości 5 tys. zł została zarejestrowana 19 lutego 2024 r. Prestiżowa lokalizacja przy krakowskim Rynku Głównym okazuje się wirtualnym biurem.
Prezesem spółki jest 23-letni mężczyzna, na którego temat nie udało nam się znaleźć żadnych informacji. Nie zarządzał wcześniej żadnymi spółkami. Wspólnikiem i beneficjentem rzeczywistym spółki jest Grażyna Kaczmarczyk. Przemysław Ruta z kolei - jak nam potwierdził - realizował dla spółki zlecenie usługi marketingowej.
Konkurs nazywa się "Lider Zaufania Pacjentów". Gala finałowa pierwszej edycji odbyła się w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Wśród nagrodzonych byli m.in. Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku, Specjalistyczny Szpital Miejski w Toruniu, Szpital Powiatowy w Złotowie, Centrum Onkologii w Bydgoszczy, a nawet Instytut Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka, któremu w listopadzie 2023 r. rząd umorzył 88 mln zł długu.
Konkurs oparty był na "tajemniczym kliencie". Jurorzy - i w tym przypadku nie wiadomo kto dokładnie - oceniali kulturę i jakość obsługi, a także przejrzystość stron internetowych. Innymi słowy, nie oceniano w żaden sposób jakości świadczonych usług medycznych.
Zasada jak przy poprzednich konkursach: zgłoszenie i po uzyskaniu informacji o przyznanym tytule wniesienie opłaty. Od 2900 zł netto do 6000 zł netto, w zależności od liczby osób zatrudnianych przez placówkę.
Spółce organizującej konkurs udało się pozyskać patronaty honorowe: Rektora Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu prof. Andrzeja Tykarskiego oraz Dziekana Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu prof. Anny Kołcz.
Rektor Tykarski 24 lipca 2024 r. wysłał do organizatora pismo wycofujące swój patronat, wskazując na "doniesienia o niejasnym charakterze konkursu".
- Samorząd lekarski domaga się od rządzących wprowadzenia ogólnodostępnych rejestrów jakości w ochronie zdrowia. Tak, żeby pacjenci mogli wybierać placówkę na podstawie obiektywnych, mierzalnych kryteriów jakości, a nie jakichkolwiek certyfikatów niewiadomego pochodzenia – komentuje lekarz Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej.
Prawników nie kasujemy
Akademia Humanitas, wspólnie z fundacją "Humanitas", której prezesem jest prorektor uczelni, a członkiem zarządu rektor Michał Kaczmarczyk, również przyznaje nagrody. W tym konkursie za otrzymanie wyróżnienia płacić jednak nie trzeba. Chodzi o "Złotą Temidę" - nagrody dla prawników.
- Konkurs zainicjowaliśmy cztery lata temu w mrocznych czasach rządów PiS, aby zaprotestować przeciwko łamaniu w Polsce standardów praworządności. Byliśmy pierwszą i jedyną uczelnią niepubliczną w kraju, która w tamtym okresie odważyła się jawnie i publicznie przeciwstawić zawłaszczaniu sądów przez polityków i naruszaniu zasad państwa prawnego - mówi rektor Michał Kaczmarczyk.
Nagrody w ostatniej edycji otrzymali sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku prof. Mirosław Wyrzykowski, prezes Sądu Najwyższego kierujący pracami Izby Pracy prof. Piotr Prusinowski, a także prokurator Aleksandra Antoniak-Drożdż, zastępca prokuratora regionalnego w Katowicach.
Nagrody w poprzednich edycjach dostali prof. Marek Safjan, sędzia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej; prof. Włodzimierz Wróbel, sędzia Izby Karnej Sądu Najwyższego; sędziowie Krystian Markiewicz (prezes "Iustitii"), Waldemar Żurek i Piotr Gąciarek; dr Hanna Machińska, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, a także prokuratorzy Krzysztof Parchimowicz, Katarzyna Kwiatkowska i Mariusz Krasoń ze Stowarzyszenia Prokuratorów "Lex Super Omnia" oraz Aleksandra Janas, prezes Sądu Apelacyjnego w Katowicach.
Michał Kaczmarczyk publikuje wspólne zdjęcia z prawnikami, które zrobiono podczas wręczania nagród.
Rektora nie przesłuchano. "Dotychczas"
- To niefortunna sytuacja, gdy wiceszefowa nadrzędnej wobec nas prokuratury otrzymuje nagrodę, a u nas prowadzone jest śledztwo dotyczące działalności znajomych pana rektora - słyszymy od jednego z prokuratorów z Sosnowca.
Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu oraz działające tam dwie jednostki prokuratury rejonowej podlegają bowiem Prokuraturze Regionalnej w Katowicach.
Sosnowieccy śledczy sprawdzają zaś, czy znajomi rektora Akademii Humanitas nie popełniali przestępstw przy wydawaniu certyfikatów. Chodzi głównie o te sprzedawane przedsiębiorcom, ale nie tylko.
- Przedmiotem postępowania jest prawnokarna analiza czynów polegających na ewentualnych oszustwach i usiłowaniu oszustwa przy wydawaniu certyfikatów "Europejski Lider Jakości" oraz znaku jakości "Firma na Medal", a także czynów polegających na ewentualnym składaniu fałszywych zeznań przez przedstawicieli spółki Quality Institute w toku inicjowanych przez ten podmiot postępowań cywilnych przeciwko osobom i przedsiębiorcom (podmiotom gospodarczym), którzy nie uiścili opłaty za przyznany certyfikat - wyjaśnia Dorota Pelon, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu.
I dodaje, że śledztwo skoncentrowane jest zasadniczo na przyznawaniu certyfikatów podmiotom gospodarczym, przy czym zgromadzony materiał dowodowy obejmuje także wątki związane z przyznawaniem certyfikatów/akredytacji podmiotom publicznym.
- Przedmiotem postępowania przygotowawczego objęta jest zarówno działalność podmiotu Quality Institute Sp. z o.o. sp. k. z siedzibą w Katowicach, jak i Fundacja Rozwoju Edukacji i Szkolnictwa Wyższego - informuje rzeczniczka prokuratury.
W sprawie nikomu nie przedstawiono zarzutów, na razie śledczy zbierają materiał. Prokuratorzy nie przesłuchali rektora Akademii Humanitas. Z zastrzeżeniem rzeczniczki prasowej prokuratury: "dotychczas".
Pytania bez odpowiedzi
Wysłaliśmy szereg pytań Michałowi Kaczmarczykowi, Grażynie Kaczmarczyk oraz Przemysławowi Rucie. Otrzymaliśmy odpowiedzi, w których większość wątków - poza tymi przytoczonymi i omówionymi w tekście - nijak ma się do zadanych pytań i przedmiotu tekstu.
Jednocześnie rektor Michał Kaczmarczyk oraz Grażyna Kaczmarczyk wskazali, że na część pytań zadanych 29 i 30 lipca odpowiedzą nie później niż do 24 i 25 września 2024 r. Uznaliśmy, że niemal dwa miesiące oczekiwania na odpowiedzi to termin zupełnie nieprzystający do sformułowanych pytań.
W największym skrócie: cała trójka przyznawanie certyfikatów, akredytacji, znaków jakości itd. uznaje za normalną działalność biznesową, którą prowadzi wiele podmiotów. A opłaty konkursowe, które są wnoszone przez zgłaszających się, służą właściwie pokryciu kosztów organizacji przedsięwzięcia – trzeba przecież zorganizować galę, wydrukować materiały, opłacić ekspertów.
Lista ekspertów, którzy oceniali zgłoszenia w różnych konkursach, jest niejawna, bowiem organizatorzy nie umawiali się z oceniającymi, że będą podawali ich nazwiska do publicznej wiadomości. Wiadomo, że sam Michał Kaczmarczyk jest członkiem komisji w konkursach "Studia z przyszłością", "Uczelnia Liderów" oraz "Samorządowy Lider Edukacji".
Jedynie Przemysław Ruta wymienił nazwiska kilku naukowców zasiadających w komisjach. Jak sprawdziliśmy, byli oni w przeszłości związani z Akademią Humanitas, jedna z tych osób już nie żyje.
Rektor doradzi premierowi Tuskowi
Nie wiadomo, ile pieniędzy zapłaciły wszystkie podmioty publiczne nabywające certyfikaty od firm i osób związanych z Akademią Humanitas oraz jej rektorem. Wiadomo, że mowa o kwotach idących w miliony zł. Pieniądze na ten cel pochodziły w praktyce z kieszeni podatników.
Nie wiadomo, czy pacjenci widzący, że dany szpital jest "Liderem Zaufania Pacjentów", uznają, że świadczy wysokiej jakości usługi medyczne, czy że ma czytelną stronę internetową.
Nie wiadomo, ile składanych wniosków jest odrzucanych, a tym samym - czy nie jest tak, że kto się zgłosi i zapłaci, ten otrzymuje certyfikat. Grażyna Kaczmarczyk nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie w ciągu miesiąca.
Nie wiadomo, co skłoniło Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, by korzystać ze wsparcia eksperckiego Michała Kaczmarczyka, a którą to współpracą Kaczmarczyk się publicznie chwali. KPRM nie odpisała nam przez niemal dwa miesiące.
Nie wiadomo również, co na temat kupowania prywatnych akredytacji przez publiczne uczelnie sądzi Dariusz Wieczorek, minister nauki. Chcieliśmy z nim o tym porozmawiać, ale nie znalazł czasu. Wiemy natomiast, że minister nauki skierował sprawę do Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, by rektorzy przeanalizowali zasadność przekazywania środków na tego typu certyfikaty.
- Mam wrażenie, że ktoś postanowił przetestować polskie państwo. I ten test oblaliśmy. W normalnie funkcjonującym kraju powinno być tak, że to organy państwowe certyfikują i wyróżniają inicjatywy prywatne. W Polsce stoi to na głowie i publiczne instytucje płacą różnym "krzakom", żeby pochwalić się nic nieznaczącym tytułem - twierdzi związkowiec Piotr Szumlewicz.
Paweł Figurski i Patryk Słowik są dziennikarzami Wirtualnej Polski