Kontrmanifestacja narodowców. Interweniowała straż miejska, jest wniosek do sądu
Straż miejska podjęła w niedzielę interwencję wobec narodowców próbujących zagłuszać przemówienia osób, które przewodziły prounijnej demonstracji na placu Zamkowym. Wykroczenie miało polegać na ustawieniu na jezdni nieoznakowanej przeszkody. Strażnicy chcą ukarania jednego z organizatorów.
W niedzielę w całej Polsce odbywały się protesty przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, który - na wniosek premiera - rozpatrzył kwestię wyższości polskiego prawa nad prawem europejskim. Najwięcej manifestantów zebrało się na placu Zamkowym w Warszawie.
Głównym organizatorem warszawskiej manifestacji był Donald Tusk. W odpowiedzi na jego inicjatywę kontrmanifestację zorganizował Robert Bąkiewicz, lider Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. "Wzywam wszystkich patriotów, którym leży na sercu suwerenność naszego państwa, w niedzielę pod pomnik Małego Powstańca" - pisał kilka dni przed niedzielnym zgromadzeniem na Twitterze.
Zobacz także: Wrzawa po zagłuszonym przemówieniu Traczyk-Stawskiej. Wicerzecznik PiS odpiera zarzuty
Kontrmanifestacja. Emocjonalne słowa bohaterki powstania
W odpowiedzi na jego apel na Podwalu pojawiło się kilkadziesiąt osób. Wykrzykiwali oni antyunijne hasła i za pomocą mocnego nagłośnienia próbowali zakłócać przemówienia m.in. polityków opozycji.
Narodowcy nie przestali przeszkadzać nawet wtedy, gdy na scenie pojawiły się weteranki Powstania Warszawskiego. Ostro na ich zachowanie zareagowała wtedy Wanda Traczyk-Stawska. - Milcz, głupi chłopie! Milcz, chamie skończony! Bo ja jestem żołnierzem, który pamięta, jak krew się lała, jak moi koledzy ginęli - powiedziała emocjonalnym tonem sanitariuszka z Powstania Warszawskiego, dodając, że nigdy nikt nie wyprowadzi jej ojczyzny z Europy.
Do zakłócających osób zwrócił się też ze sceny Zbigniew Hołdys. - Ty, koleś, coś ci powiem. W 1981 roku, kiedy był strajk na rondzie, myśmy walczyli z komuną. Komuna robiła to, co ty, czyli przez głośniki nas zakłócała. Czas zatoczył koło. Tylko mieli taki głośnik wielki, a ty to jesteś nędzarz - powiedział.
Interwencja i wniosek do sądu
Muzyk napisał później o zajściu też na Twitterze. "Instalacja głośnikowa Bąkiewicza była zagrożeniem dla ludzi, Straż Miejska poleciła ją zdemontować, wtedy zjawiła się Policja i odsunęła Straż (podobno dostała taki rozkaz), po czym pilnowała, by Bąkiewicz mógł obrażać nas bez przeszkód" - twierdzi muzyk.
Informację o wspomnianej interwencji potwierdził Jerzy Jabraszko ze stołecznej straży miejskiej. W rozmowie z TVN Warszawa wskazał, że chodziło o naruszenie artykułu 84 Kodeksu wykroczeń, który dotyczy ustawiania na pasie ruchu drogowego nieoznaczonej przeszkody. - Sprawa zakończyła się wnioskiem do sądu - powiedział rzecznik, przypominając, że osoba popełniająca takie wykroczenia podlega karze aresztu albo grzywny.
O sprawie - jak wskazał strażnik - miała zostać poinformowana również policja. Rzecznik KSP Sylwester Marczak nie odpowiedział jednak na pytanie, czy faktycznie policjanci interweniowali wobec narodowców.