Wanda Traczyk-Stawska dla WP: Zdelegalizować działalność Bąkiewicza
- Jesteśmy już starzy i bezradni, ale ponieważ byłam żołnierzem w powstaniu, mam prawo i obowiązek wołać, że się nie zgadzam na to, co się dzieje – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Wanda Traczyk-Stawska. Uczestniczka Powstania Warszawskiego podkreśla, że według niej działalność Roberta Bąkiewicza powinna zostać "bezwzględnie zdelegalizowana".
W niedzielę na placu Zamkowym w Warszawie odbyła się manifestacja przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. nadrzędności prawa unijnego nad krajowym. Protest zainicjował Donald Tusk.
Na manifestacji głos zabrała uczestniczka Powstania Warszawskiego Wanda Traczyk-Stawska. Niedaleko na własnym zgromadzeniu przemawiał Robert Bąkiewicz, prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości, który zagłuszał wystąpienie kombatantki.
- To państwo ma pilnować tego, by tacy ludzie jak Bąkiewicz nie mieli żadnych szans, żeby się organizować. Tymczasem oni dostali od rządu pieniądze. Nie mogę tego znieść. Nie było środków dla niepełnosprawnych, dla szpitali, a dla nich się znalazły. Rząd tak dzieli nasze pieniądze? To nie są pieniądze rządu, to są nasze pieniądze, które ich wzmacniają - komentuje dzień pod wydarzeniach w stolicy Wanda Traczyk-Stawska w rozmowie z Patrykiem Michalskim z WP.
"Ich marsz niepodległości to jest marsz podłości"
Jak podkreśla kombatantka, "działalność pana Bąkiewicza i jego ludzi nie powinna być legalna". - Oni powinni być bezwzględnie zdelegalizowani. To są ludzie, którzy albo dekorują się w swastyki, albo udają, że są powstańcami i noszą nasze przepaski. Ich marsz niepodległości to jest marsz podłości, jeśli się rzuca petardami w okna. Oni są odpowiedzialni za widowiska, które powodują, że my, powstańcy, płaczemy - podkreśla Traczyk-Stawska.
Zapytana o to, co ma do powiedzenia liderowi narodowców, odpowiada: - Mam mu do powiedzenia tylko tyle, czy wie, po co było powstanie? Jeśli nie wie, to niech nie zabiera głosu. Poza tym, niech się nauczy dobrego wychowania, bo z taką osobą jak on nie będę w ogóle rozmawiać.
- Jeśli on nie wie, po co było powstanie, to niech weźmie książkę i poczyta. A jak nie ma książki lub nie umie czytać, niech nie zabiera głosu. To, że nam przeszkadzał jest jego świadectwem, jak dba o Polskę - zaznacza kombatantka.
- Czy on pamięta, że jesteśmy krajem buforowym? Niech mi pokaże, ile ma samolotów, okrętów, uzbrojonego wojska, które przeciwstawi się wielkiej armii rosyjskiej, która czyha i po kawałku zjada Ukrainę. I nas tak samo zacznie zjadać. Rosja już próbuje do tego doprowadzić, to im zależy na tym, żebyśmy się kłócili o dzieci z Michałowa - ostrzega uczestniczka Powstania Warszawskiego.
Jak dodaje, nigdy nie wybaczy Bąkiewiczowi jego podejścia do tych dzieci i tego, że nie potrafi bronić słabszych. - Każdy dorosły ma obowiązek - bez względu na kolor skóry i poglądy - chronić dzieci, bo one są bezbronne - podkreśla.
- Jestem pewna, że to, co się dzieje, dąży do tego, by wyłuskać Polskę z Unii Europejskiej. Ale my od zawsze w niej jesteśmy, od zawsze broniliśmy jej wschodnich granic. My w swoim zawołaniu mieliśmy od lat "za wolność waszą i naszą". To jest wolność Europy, której tu bronimy - zaznacza Traczyk-Stawska.
Robert Bąkiewicz zagłuszał Wandę Traczyk-Stawską
- Milcz, głupi chłopie! Milcz, chamie skończony! Bo ja jestem żołnierzem, który pamięta, jak krew się lała, jak moi koledzy ginęli. Ja tu po to jestem, żeby wołać w ich imieniu. Nigdy nikt nie wyprowadzi mojej ojczyzny z Europy - wołała Traczyk-Stawska do Bąkiewicza podczas manifestacji na placu Zamkowym w Warszawie.
Wystąpienie uczestniczki Powstania Warszawskiego było zagłuszane przez kontrmanifestantów ze stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Akcję głośno komentowano w mediach w całej Polsce.
Do sprawy odniósł się sam lider narodowców Robert Bąkiewicz, który w rozmowie z Interią przekazał, że Wanda Traczyk-Stawska może być "wykorzystywana przez polityków".
- Chętnie spotkam się z panią Wandą. Ta pani, przepraszam, że o tym mówię, być może, nie do końca rozumie rzeczywistość - mówił Interii Bąkiewicz.