PublicystykaJacek Żakowski: Sądny dzień (Opinia)

Jacek Żakowski: Sądny dzień (Opinia)

PiS stanął na głowie, żeby wyrok TSUE kwestionujący zmiany w sądownictwie przykryć hucznym otwarciem swego nowego rządu. Na dokładkę dołożył jeszcze dwa wybuchy w systemie emerytalnym, z których jeden okazał się mokrym kapiszonem. Ale to huczny powrót lewicy i wybicie się Gowina na niepodległość wejdzie do polskiej historii jako strzał z Aurory, a to, co miało przykryć TSUE, raczej utonie w annałach.

Jacek Żakowski: Sądny dzień (Opinia)
Źródło zdjęć: © East News | Jacek Domiński/Reporter
Jacek Żakowski

20.11.2019 | aktual.: 20.11.2019 07:17

Szkoda, że PiS tak tę sekwencje ułożył, bo Mateusz Morawiecki wygłosił najlepsze przemówienie w życiu i zapewne najlepsze expose od 1990 roku. Nie tylko w tym sensie, że czytał je z werwą i przekonaniem, ale też w takim, że bardzo przejrzyście sformułował nową, spójną polityczną doktrynę Prawa i Sprawiedliwości.

Można ją nazwać Chińską Drogą Soft. Rynek, ale aktywnie kontrolowany przez państwo. Praworządność, ale podporządkowana idei sprawiedliwości definiowanej przez władzę. Techniczna nowoczesność, o ile nie szkodzi tradycji. I otwartość na świat, ale na własnych warunkach.

To wszystko ma stworzyć nową polską "normalność", do której premier odwoływał się niemal w każdym akapicie. Jedyny problem jest taki, że Polska to jednak nie Chiny. To, co Chinom uchodzi coraz bardziej bezkarnie, w przypadku Polski zostanie boleśnie ukarane przez rynki oraz przez wspólnotę zachodnią.

"Logika Morawieckiego ma dwie poważne słabości"

Cały ten warty uwagi wysiłek premiera poszedł niestety na marne. Bo kiedy staro-nowy szef rządu przemawiał, cała polityczna Polska próbowała zrozumieć, co w istocie znaczy wyrok Trybunału. A kiedy tylko szef rządu skończył, opozycja rozerwała expose na strzępy, uparcie wykazując, że piękne wizje kiepsko stykają z realem.

Logika Morawieckiego ma dwie poważne słabości. Po pierwsze premier mówi, co chce, a nie co może i potrafi zrobić. A to jest duża różnica. Po drugie szef rządu wciąż odważnie i optymistycznie patrzy w przyszłość, zapominając o własnych złych doświadczeniach z nieodległej przeszłości. W rezultacie spójne papierowe wizje tracą wiarygodność po zderzeniu z rdzewiejącymi stępkami, milionem nieistniejących elektrycznych aut, stu tysiącami niezbudowanych mieszkań, rosnącymi wciąż kolejkami do lekarzy itd.

Nawet deklaracje na rzecz energii odnawialnej ("nie stać nas na nierozwijanie źródeł odnawialnych") i zapowiedź silniejszej ochrony pieszych nie wzruszyły lewicy, a propozycja konstytucyjnych gwarancji dla prywatnej własności pieniędzy w PPK nie uwiodła nawet najtwardszych liberałów. Lider PSL też chyba nie był pod specjalnym wrażeniem expose i twardo jak nigdy wypunktował słabości wywodu premiera, przedstawiając PSL jako racjonalną partię polskich przedsiębiorców.

A Adrian Zandberg podłożył pod Zjednoczoną Prawicę wyjątkowo wredny rodzaj miny zapowiadając, że Lewica złoży swój własny projekt ustawy znoszącej słynny limit trzydziestokrotności.

Inicjatywa Razem to dla PiS śmiertelna pułapka

Gdy premier skończył, na scenę wkroczyła Małgorzata Gersdorf, która - mówiąc najkrócej - oświadczyła, że po ogłoszonym rano wyroku TSUE to Izba Pracy SN zdecyduje o losie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. PiS oczywiście rozumie, co to znaczy. I raczej nie będzie się chyba upierał przy zdaniu prezesa tej izby twierdzącego, iż będzie ona pracowała normalnie. Nie będzie!

Nie tylko dlatego, że ewentualne zlekceważenie postanowienia Izby Pracy, którą Trybunał wskazał jako władną do podjęcia decyzji, oznaczałoby grożący sankcjami konflikt z Trybunałem, ale także dlatego, że miałoby to wpływ na niewydany jeszcze przez Trybunał wyrok z powództwa Komisji Europejskiej w sprawie KRS. Tu sprawa jest jeszcze poważniejsza, bo ten wyrok będzie już wprost dotyczył setek sędziów powołanych przez prezydenta Dudę, który przecież nie szuka konfliktów w trakcie kampanii wyborczej.

To jednak był dopiero początek nowych problemów Zjednoczonej Prawicy. O 14.00 pomysł Zandberga robił wrażenie stosunkowo niegroźnej złośliwości wobec obozu władzy. Ale o 17.30, kiedy okazało się ostatecznie, że Porozumienie Gowina jednak nie popiera zniesienia trzydziestokrotności i poseł Horała formalnie wycofał pisowski projekt ustawy w tej sprawie, inicjatywa Razem stała się dla PiS śmiertelną pułapką. Bo skoro pani marszałek Witek chce - jak zapowiadała - nowej jakości w Sejmie, to nie będzie mogła skierować projektu Lewicy do słynnej zamrażarki. Czyli do głosowania trzydziestokrotności jednak w Sejmie dojdzie. A wtedy albo ujawni się pęknięcie Zjednoczonej Prawicy, albo PiS będzie musiał głosować przeciw idei, którą premier promował w expose. Jeśli zaś ustawa trafi do Senatu, będzie małe prawdopodobieństwo, że zyska tam akceptację, bo tam PiS bez Porozumienia nie ma już większości nawet jeżeli poprze go Lewica.

Zapewnienia Gowina to dowód na kruchość koalicji

Taki dziwny sojusz jest dla PiS problemem poważniejszym, niż uchwalenie lub nieuchwalenie jednej wartej kilka miliardów ustawy. Problem jest tożsamościowy i strategicznie kluczowy. Odrzucenie projektu Zandberga głosami Zjednoczonej Prawicy (wszystko jedno czy w Sejmie, czy w Senacie) sprawi, że Lewica odbierze rządowi żółta koszulkę w wyścigu o głosy wyborców socjalnych. A uchwalenie projektu Zandberga głosami Zjednoczonej Prawicy sprawi, że Konfederacja odbierze PiS-owi żółtą koszulkę w wyścigu o głosy radykalnej prawicy. Czyli prezes Kaczyński wylądował w czymś na kształt fatalnej pułapki.

Lewica, której sondażowe notowania rosną, dziś zdaje się groźniejsza, ale perspektywicznie największym zagrożeniem dla PiS-u jest radykalna prawica mogąca przejąć poparcie dużej części księży i biskupów.

Na razie te zagrożenia są tylko potencjalne. Drugi rząd Morawieckiego dostał poparcie 237 głosów. Nawet jeżeli dwa z nich to omyłkowo oddane głosy posłów PO, arytmetycznie jest to wciąż dość spokojna większość. Ale arytmetyka to jedno, a jakość to drugie. Zapewnienia Gowina na Twitterze, że koalicja jest silna, są najlepszym dowodem na to, że jest krucha. Cios, który Morawieckiemu zadało Porozumienie, wymierzony jest w poczucie pewności zwolenników władzy, że jest ona trwała. A to zawsze otwiera ścieżkę rozkładu.

"PO i PiS nawet tonąć nie są w stanie osobno"

Koalicja Obywatelska też jednak ma nowe problemy. Po pierwsze wyrok TSUE nie jest tak mocny i jednoznaczny. To utrudni Platformie walenie w PiS jak w bęben, co - jak wiadomo - najlepiej jej wychodzi. Zacznie się teraz oczekiwanie na decyzje Sądu Najwyższego, które nie muszą zapaść szybko i nie są oczywiste w szczegółach.

Po drugie koalicjanci wyraźnie zabierają się do ogryzania Platformy. Grzegorz Schetyna, idący swoimi tradycyjnymi ścieżkami, był wyraźnie najsłabszy z przemawiających liderów. Nie miał nie tylko werwy, ale także wizji. Nawet media najbardziej życzliwe Platformie uznały, że najlepsze było wystąpienie Zandberga, które konkurowało spójnością z wizją Morawieckiego. Błyskotliwe, mocne ale - w odróżnieniu od expose - mądrze realistyczne. To może KO odebrać kolejną grupę młodej inteligencji i nienacjonalistyczną część mniej zamożnej większości społeczeństwa.

A lider PSL przedstawił się jako obrońca i przedstawiciel polskich przedsiębiorców. Oni pewnie jeszcze tego nie wiedzą, ale jeżeli PSL utrzyma tę narrację, a Kosiniak-Kamysz zdoła zachować świeżość i energię, to kiedyś się dowiedzą i PSL może zabrać część elektoratu z samego jądra PO.

PO - podobnie jak PiS - ma teraz wyraźnie złą passę. Nawet "prawybory", o które toczono przecież długotrwały spór, jakoś jej nie wyszły, bo nikt się do nich poza Małgorzatą Kidawą-Błońską nie zgłosił. Z dużej chmury znów wyszedł więc mały deszcz, a raczej zabawny kapuśniaczek pokazujący, że w PO nie ma już gotowych do walki polityków i że zwyciężył w niej ponury duch kunktatorstwa. To jest problem nie tylko dla opozycji. Wygląda na to, że w nowym parlamencie przestał nareszcie działać od dawna niszczący polską politykę duopol PO/PiS. Obie wielkie partie są bardzo zmęczone i mocno zagubione w nowej sytuacji. Polityczna energia jest teraz gdzie indziej.

Cały ten dzień pokazał, że w polskiej polityce zapadł wyrok. Nie tylko ten dotyczący sądów, ale też dotyczący losów dwóch wielkich formacji, które tak się ze sobą zrosły w morderczym uścisku, że nawet tonąć nie są w stanie osobno.

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

jacek żakowskipissejm
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)