Gen. Skrzypczak mówi o końcu wojny. "Rozmowy już się toczą"
- Wojna w Ukrainie nie skończy się na polu bitwy. Rozstrzygnięcie będzie na poziomie politycznym. Za kulisami już toczą się rozmowy - mówił w programie "Didaskalia" gen. Waldemar Skrzypczak. Jego zdaniem to Waszyngton i Pekin zdecydują, kiedy dojdzie do zakończenia konfliktu.
25.06.2023 | aktual.: 26.06.2023 23:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rozmówcą Patrycjusza Wyżgi w programie "Didaskalia" był gen. Waldemar Skrzypczak. Z byłym dowódcą Wojsk Lądowych nagrywaliśmy program dwukrotnie. "Dogrywka" była konieczna z uwagi na weekendowe wydarzenia i rajd Jewgienija Prigożyna "na Moskwę", który - koniec końców - został wstrzymany.
- Prigożyn odgrażał się od dawna, że zrobi bunt przeciwko Siergiejowi Szojgu i Walerijowi Gierasimowowi. Od wielu miesięcy twierdził, że głównymi sprawcami klęski armii rosyjskiej na polach Ukrainy są właśnie oni. Mówił, że skierowali na wojnę armię nieprzygotowaną, skorumpowaną i rozkradzioną. Kiedy Szojgu nakazał wagnerowcom podpisać kontrakty z rosyjskim MON, a nie Prigożynem, to sytuacja eskalowała - tłumaczył gen. Skrzypczak
Były dowódca Wojsk Lądowych zaznaczył jednocześnie, że marsz "na Moskwę" musiał zostać "zawczasu przygotowany, bo był bardzo precyzyjnie przeprowadzony".
Wagnerowcy szybko na front nie wrócą. Rosjanie są już zmęczeni wojną - didaskalia#16
- Być może Prigożyn czekał na sygnał od kogoś z Kremla, kto dał mu gwarancje bezpieczeństwa. Wyartykułował dwa warunki w stosunku do Władimira Putina: zaopatrzenie wagnerowców w broń i amunicję oraz usunięcie Szojgu i Gierasimowa ze stanowisk. Jego terrorystyczny marsz miał zmusić Kreml do tych decyzji - podkreślił gen. Skrzypczak.
"Żelazny list"
Operację Prigożyna miały zatrzymać mediacje Alaksandra Łukaszenki. W efekcie porozumienia dowódca wagnerowców dostał schronienie na Białorusi. Czy to kolejne zagrożenie dla atakowanego przez Rosję Kijowa?
- Prigożyn dostał od Kremla "żelazny list" - gwarancję, że nic mu się nie stanie, a jego wojska zostaną rozgrzeszone za bunt. To uspokojenie sytuacji, ale w tej chwili powinniśmy obserwować, gdzie jego wojska się przemieszczą. Czy tylko sam Prigożyn będzie miał azyl na Białorusi, czy też jego wojska - zaznaczył gen. Skrzypczak.
Zdaniem eksperta Rosjanie będą teraz szukać rozwiązania, które pomoże im "zachować twarz". - To, co się wydarzyło z udziałem wojsk Prigożyna, bardzo mocno podcięło wiarę Rosjan w "operację specjalną" i jej cel. Zrozumieli to również na Kremlu. Być może będą szukali kompromisu z Ukraińcami, ale Ukraińcy nie dadzą im szans, bo prowadzą teraz operację zaczepną. (...) Rozchwiane morale armii rosyjskiej może poważnie osłabić jej zdolności do prowadzenia obrony. A to będzie absolutnie sprzyjało prowadzeniu operacji przez Ukraińców - podkreślił gen. Skrzypczak.
Wielkie uderzenie Ukrainy
Wojskowy przypomniał, że w czasie, kiedy trwał marsz "na Moskwę", Ukraińcy rozpoczęli silne działania na kierunku południowym i na kierunku głównym, czyli na północ od Bachmutu, w kierunku na Ługańsk.
- Ukraińcy rozstrzygnęli, gdzie będą prowadzili główne uderzenie. Oceniam, że to będzie kierunek wschodni. Zdefiniowali słabe miejsca w ugrupowania armii rosyjskiej. Wybrali te rejony, gdzie rosyjskie jednostki są najsłabiej przygotowane. Jest znaczący postęp uderzeń i można to już nazwać realizacją długo oczekiwanej przez wszystkich kontrofensywy - wskazał gen. Skrzypczak.
"Jako dowódca nie poświęcałbym tylu brygad"
Były dowódca Wojsk Lądowych ocenił także w "Didaskaliach" niektóre z wcześniejszych działań na froncie w Ukrainie. Jedną z tych bardziej kontrowersyjnych akcji była obrona Bachmutu. Jak podkreślił gość programu, według nieoficjalnych źródeł Ukraina straciła wówczas nawet 80 proc. wysłanych tam sił.
- Bachmut stał się symbolem, bardziej politycznym niż militarnym. Żołnierze walczyli, bo taka była wola polityczna - tłumaczył taktykę Ukrainy. - Jako dowódca na pewno bym nie poświęcał tylu brygad, ile poświęcili Ukraińcy w obronie Bachmutu - dodał.
Zobacz także
USA i Chiny rozdają karty
Były dowódca Wojsk Lądowych pokusił się również w "Didaskaliach" o najbardziej prawdopodobny scenariusz zakończenia wojny w Ukrainie. - Rozstrzygnięcie będzie na poziomie politycznym. Ta wojna nie skończy się na polu bitwy - stwierdził.
Generał uważa, że moment i sposób zakończenia wojny nie będzie zależeć od Kijowa czy Moskwy, lecz od USA oraz Chin. - Za kulisami już toczą się rozmowy. Uważam, że niebawem z udziałem Ukraińców i Rosjan, żeby dostali wiedzę, co muszą zrobić i na ile się muszą zgodzić, żeby doszło do zawieszenia broni - stwierdził wojskowy.
Dla gen. Skrzypczaka prawdopodobny jest scenariusz, w którym do zawieszenia broni dojdzie jesienią tego roku. - Obie strony są już mocno wyczerpane i odwlekanie takiej decyzji może spowodować jeszcze bardziej dotkliwe straty zarówno dla Ukraińców, jak i Rosjan - ocenił ekspert.
"W Polsce problem jest z lobbystami"
Gen. Skrzypczak odniósł się także do sytuacji armii w naszym kraju. Zaznaczył, że polski przemysł zbrojeniowy ma ogromny potencjał, czego przykładem mogą być np. chwalone w Ukrainie Kraby. Zauważył natomiast ważny problem, który sprawia, że Polska kupuje sprzęt od innych krajów, zamiast inwestować w rodzime rozwiązania.
- W Polsce problem jest z lobbystami, pracującymi na zlecenie zagranicznych koncernów. To bardzo agresywni lobbyści. Oni każdego, kto krytykuje jakikolwiek zakup za granicą, natychmiast atakują medialnie w każdy możliwy sposób. Za tym stoją ogromne pieniądze. Każdego Polaka, który próbuje bronić polskiej zbrojeniówki, natychmiast atakują (...). Politycy słuchają lobbystów, a nie tych, co chcą coś dla Polski zrobić - podsumował gość Patrycjusza Wyżgi.
Czytaj również: Prigożyn zniknął. "Wszystkich pozdrawia"