Rośnie strach na Białorusi. "Łukaszenka nic nie może zagwarantować Prigożynowi"
- Białorusini czują się zastraszeni. I tak był straszny terror, a teraz mają jeszcze przyjechać bandyci od Prigożyna. To mógł być cel Łukaszenki, żeby jeszcze bardziej stłumić jakikolwiek opór społeczny - mówi w rozmowie z WP Franak Wiaczorka, doradca liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej.
To właśnie mediacje Alaksandra Łukaszenki w negocjacjach między Jewgienijem Prigożynem a Władimirem Putinem miały zatrzymać marsz wagnerowców na Moskwę. W efekcie porozumienia dowódca puczystów dostał schronienie na Białorusi. Szczegóły nie są znane, a ślad po watażce zaginął. Franak Wiaczorka, doradca Swiatłany Cichanouskiej, liderki białoruskiej opozycji, nie ma wątpliwości, że obietnice białoruskiego dyktatora są nic nie warte.
- Łukaszenka nikomu nic nie może zagwarantować, bo sam jest marionetką w rękach Putina. Sama umowa z Prigożynem z pewnością nie została przez niego wymyślona. On był tylko posłańcem Putina. Negocjacje pozwoliły zachować Prigożynowi twarz wobec swoich ludzi, a Putinowi - zatrzymać marsz na Moskwę - mówi w rozmowie z WP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według eksperta sam Łukaszenka nie wie, co robić z Prigożynem i bardziej prawdopodobne jest, że to watażka będzie próbował wykorzystywać białoruskiego dyktatora. - Krótkoterminowo Łukaszenka zyskuje punkty, bp propaganda pokazuje go jako rozjemcę, który uratował świat od wojny jądrowej. Długoterminowo zagra to przeciwko niemu, bo stanie się jeszcze bardziej zależny od wewnętrznych procesów rosyjskich. Będzie zależał już nie tylko od Putina, ale również od Prigożyna - mówi.
Reakcje białoruskiego społeczeństwa
Franak Wiaczorka podkreśla, że cała ta sytuacja "czyni z 9 milionów Białorusinów zakładników". - To stwarza dodatkowe zagrożenie dla białoruskiej suwerenności. Sam Prigożyn jest wojskowym przestępcą z wielkimi ambicjami i na pewno nie zatrzyma się na Białorusi. Być może potrzebuje przerwy taktycznej do kolejnej próby wystąpienia przeciwko Putinowi - mówi.
- Nasze źródła z Białorusi przekazują, że część białoruskich wojskowych jest w szoku i chciałaby się pozbyć Prigożyna. On nienawidzi Białorusi, nie uważa Białorusinów za odrębny naród, dlatego nie ma szans na społeczne poparcie. W Białorusinach jest strach, jak ta sytuacja może dalej się rozwinąć. Społeczeństwo czuje się zastraszone i sfrustrowane, bo i tak mierzyli się ze strasznym terrorem, a teraz mogą jeszcze przyjechać kryminaliści od Prigożyna. Białorusini czują się zastraszeni, sfrustrowani. I tak był straszny terror - relacjonuje.
- To mógł być cel Łukaszenki, żeby jeszcze bardziej stłumić opór. Przebywanie rosyjskich wojsk na terenie kraju tłumi siłę protestu społecznego. To tłumi energię ludzi. Im więcej będzie rosyjskich żołnierzy na Białorusi, tym trudniej będzie zorganizować opór. Dlatego apelujemy do naszych partnerów międzynarodowych, żeby przyjąć wszystkie możliwe kroki, aby zachować białoruską niepodległość. Białoruś staje się polem działań wojskowych dla Rosji - podkreśla Franak Wiaczorka.
Czytaj też:
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski