Postrzelili mężczyznę w trakcie interwencji. Decyzja ws. policjantów
Trzech policjantów, którzy w 2021 r. postrzelili mężczyznę w czasie interwencji w poznańskim Antoninku, zostało w czwartek prawomocnie uniewinnionych przez Sąd Apelacyjny w Poznaniu. Funkcjonariusze mieli prawo bronić się przed atakiem i nie przekroczyli granic tej obrony - stwierdzono.
W czerwcu 2021 roku policjanci otrzymali zgłoszenie od mieszkańców poznańskiego Antoninka o zakrwawionym mężczyźnie. Na miejsce pojechał patrol. W pewnym momencie funkcjonariusze użyli broni wobec zatrzymywanego - postrzelili go w nogę i w brzuch. Ratownikom udało się uratować życie postrzelonemu, pacjenta w ciężkim stanie przetransportowano do szpitala.
Podczas interwencji funkcjonariusze oddali 17 strzałów, z czego cztery zraniły poszkodowanego. Policja informowała po zdarzeniu, że broń została użyta, ponieważ mężczyzna rzucił się na funkcjonariuszy. 39-letni Łukasz T. miał zaburzenia psychiczne.
Małgorzata Rozenek o Świętach i ozdobach w nowym domu. Będzie na bogato! "Świecąca, 4-metrowa rodzina reniferów..."
Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze dwóm policjantom zarzuciła przekroczenie uprawnień oraz spowodowanie średniego i lekkiego uszczerbku na zdrowiu. Trzeci funkcjonariusz został oskarżony o przekroczenie uprawnień i spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Policjanci nie przyznawali się do winy.
Sąd Okręgowy w Poznaniu w czerwcu ubiegłego roku uniewinnił funkcjonariuszy i uznał, że oskarżeni działali w ramach przysługującego im uprawnienia i zgodnie z prawem. Apelację od wyroku złożyli prokurator i pełnomocnicy oskarżyciela posiłkowego, domagając się uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania.
Wyrok w sprawie policjantów. Utrzymano w mocy orzeczenie sądu I instancji
W czwartek Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał wyrok w tej sprawie i utrzymał w mocy orzeczenie sądu I instancji. Sędzia Piotr Michalski podkreślił w uzasadnieniu, że wyraża "uznanie dla sądu okręgowego, który w tej sprawie orzekał pod dużą presją". Wskazał, że część mediów podchodziła do sprawy jednostronnie.
Odtwarzając przebieg wydarzeń sędzia Michalski zwrócił uwagę, że pokrzywdzony Łukasz T., który wcześniej przebywał na leczeniu psychiatrycznym, po wyjściu z placówki po pewnym czasie przestał brać leki. Dodał, że na tydzień przed zdarzeniem, o czym mówiła też matka pokrzywdzonego, mężczyzna "przestał dobrze funkcjonować". Następnie, w dniu zdarzenia, "doprowadził się do takiego stanu, że kiedy pojawił się na węźle na wiadukcie w Antoninku, budził przerażenie" - relacjonował sędzia. Zaznaczył, że policja w zgłoszeniu otrzymała informacje "o człowieku, który chodzi zakrwawiony, który budzi strach".
Sędzia wskazał, że przebieg interwencji można podzielić na dwa etapy – pierwszy, który trwał ok. siedem minut i drugi – w którym rozpatruje się ok. dwudziestu sekund, kiedy funkcjonariusze oddawali strzały. W ocenie sądu mogłoby do tego nie dojść, gdyby na miejsce wcześniej dotarł drugi radiowóz wyposażony w paralizator.
- Natomiast w pewnym momencie, nie wiadomo z jakiej przyczyny, bo pokrzywdzony był w takim, a nie innym stanie psychicznym, ruszył w kierunku policjantów. (...) I nie można powiedzieć, że od początku policjanci byli nastawieni na wykorzystanie broni palnej – zaznaczył, dodając, że funkcjonariusze, widząc "nie chłopaka, tylko mężczyznę dorosłego, który ma 180 cm, prawie 100 kg wagi, 39 lat, biegnącego z zapałem w kierunku policjanta - użyli broni, bo tylko to mieli".
- Policjant na interwencji jest człowiekiem nietykalnym. Nie wolno policjanta atakować, kiedy przeprowadza interwencję zgodnie z prawem. A ci policjanci przeprowadzali interwencję zgodnie z prawem - podkreślił sędzia. Dodał, że funkcjonariusz - jak każdy człowiek, który jest zaatakowany przez innego człowieka - ma prawo do obrony.
Policjanci zostali uniewinnieni. Sędzia o "największym paradoksie"
Według sądu w trakcie interwencji w Antoninku "broń została użyta przez policjantów dlatego, że zostali oni zaatakowani". - Wszystko sprowadza się do tego, czy wykonując obronę, nie przekroczyli jej granic - powiedział. Dodał, że policjanci mieli prawo przypuszczać, że mężczyzna ma przy sobie nóż lub inne ostre narzędzie, mimo że okazało się, że go nie miał. Podkreślił również, że policjanci na podjęcie jakichkolwiek decyzji mieli w kluczowym momencie ok. 20 sekund.
Sędzie przekazał też, że "największym paradoksem tej sprawy jest to, że gdyby policjanci interwencji nie przeprowadzili, gdyby pokrzywdzony dalej chodził po Antoninku, to dzisiaj by nie żył". - Pierwszą raną, którą zaopatrywano (Łukaszowi T. - red.) w karetce, nie były rany postrzałowe, tylko rany z samookaleczenia. Były to uszkodzone żyły, duże naczynia krwionośne, pokrzywdzony wykrwawiałby się - wyjaśnił.
Wyrok wydany w czwartek przez Sąd Apelacyjny w Poznaniu jest prawomocny.