"Dotąd Błaszczak miał czystą kartę". Ostra rozgrywka na szczycie rządu
W obozie władzy nie brakuje głosów, że zamieszanie wokół rosyjskiej rakiety pod Bydgoszczą już jest wykorzystywane przez ludzi premiera i szefa MON do prowadzenia rozgrywki przeciwko sobie. - Morawiecki musi być wściekły, skoro tak otwarcie topi Błaszczaka - mówi nam były szef MON Tomasz Siemoniak.
12.05.2023 | aktual.: 12.05.2023 13:49
Oficjalnie nikt tego nie przyzna, ale każdy dostrzega, jak politycy przerzucają się odpowiedzialnością za ten incydent. - To fatalna sytuacja, zwłaszcza w kampanii i to dzień przed naszą konwencją - komentują anonimowo rozmówcy z PiS.
Są jednak i optymiści: - Właśnie dlatego, że mamy konwencję, za chwilę nikt o rakiecie nie będzie pamiętał. Ale fakt, niedobrze się stało, że sprawa "wybiła" w tym momencie.
Błaszczak zrzuca winę na wojskowych
W tym tygodniu premier Mateusz Morawiecki już kilkukrotnie przyznał, że nie wiedział o tym, iż w grudniu ubiegłego roku na terytorium państwa polskiego spadła rosyjska rakieta. I to taka, która może przenosić ładunki jądrowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprawa wyszła na jaw po kilku miesiącach. Co dokładnie wiedziały na ten temat polskie władze i co działo się z tymi informacjami - nie wiadomo. Jak pisały media, zaprzestano poszukiwań pocisku, co - zdaniem informatorów Onetu i RMF FM - mogło mieć podtekst polityczny.
W czwartek w oświadczeniu dla mediów, szef MON Mariusz Błaszczak stwierdził, że rzekomo nie wiedział o rakiecie, a po trzech dniach podlegli mu wojskowi - jak powiedział - zdecydowali o zakończeniu akcji poszukiwawczej. Słowem: to oni są winni, a nie minister obrony.
Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak stwierdził z kolei - dzień wcześniej, 10 maja - że o zdarzeniu "poinformował swoich przełożonych". Kogo? Prawdopodobnie szefa MON, a może nawet i Kancelarię Premiera. Kiedy? "Wtedy, kiedy miało miejsce" - odpowiedział Andrzejczak.
Co to oznacza? Że mamy słowo przeciwko słowu. Zwracają na to uwagę eksperci, m.in. Jarosław Wolski.
Zapytaliśmy o sprawę kierownictwo resortu, m.in. wiceministra obrony narodowej Wojciecha Skurkiewicza. - Przepraszam, ale tylko prokurator wojskowy prowadzący sprawę może udzielać w tej kwestii informacji - przekazał nam wiceszef MON.
Osłabianie konkurencji
Dlaczego minister obrony nie poinformował premiera o zdarzeniu? Przez kilka dni mogliśmy jedynie domniemywać. Teraz szef MON twierdzi, że... sam nic nie wiedział. Ale fakt, iż odpowiedzialnością za sprawę szef rządu publicznie obarczał w tym tygodniu swojego podwładnego - wicepremiera i ministra obrony - w obozie władzy uznawany jest jako znamienny.
- Niekorzystne dla Błaszczaka przecieki do mediów w sprawie Bydgoszczy mogli wypuszczać ludzie zainteresowani uderzeniem w jego pozycję. I to na kilka miesięcy przed wyborami. Dotąd Błaszczak miał czystą kartę, a teraz zaczyna się robić wokół niego nieprzyjemnie. Jak pan myśli, komu może na tym zależeć? - pyta retorycznie jeden z polityków obozu władzy.
Kilka miesięcy temu media - bazując na rozmowach z politykami PiS - rozpisywały się o cichej rywalizacji między szefem MON a premierem. Niektórzy twierdzili, że kolejnym szefem rządu - w miejsce rzekomo "zużytego" Mateusza Morawieckiego - może być właśnie Mariusz Błaszczak.
Dziś takiego tematu nie ma, a Błaszczak - zrzucając winę na wojskowych - sam psuje sobie wizerunek i sprowadza na siebie falę krytyki. Niemniej osłabianie konkurencji zawsze służy politykom. Dlatego też - jak słyszymy w PiS - premier Morawiecki nie miał wyrzutów sumienia, sugerując w mediach, że to wicepremier i szef MON nie poinformował go o zdarzeniu z udziałem rosyjskiego pocisku, o którym mówi dziś cała Polska.
11 maja Morawiecki powtórzył: - O incydencie dowiedziałem się pod koniec kwietnia.
Jak komentują to w PiS? - To było wotum nieufności dla Błaszczaka. W normalnej sytuacji premier powinien takiego ministra zdymisjonować, ale to nie Morawiecki o tym decyduje - słyszymy od naszego rozmówcy z obozu władzy.
Według byłego ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka sprawa ma wyraźny kontekst polityczny. - To element rozgrywki na szczytach rządu i władz PiS. Premier celowo "naznacza" ministra Błaszczaka jako odpowiedzialnego za sytuację i wskazuje go jako tego, który powinien tę sprawę wyjaśnić. Nie pamiętam, kiedy premier tak otwarcie wskazywał na któregoś z ministrów w kontekście odpowiedzialności za tak niewygodną dla rządu sprawę - mówi Wirtualnej Polsce były szef MON.
Jak wskazuje Siemoniak, "Morawiecki musi być wściekły, skoro tak otwarcie topi Błaszczaka". - Premier mógł powiedzieć, że o sprawie wiedział od grudnia. Przecież to byłoby nie do sprawdzenia, czy faktycznie wiedział. A jednak zdecydował się na świadome odcięcie się od MON w tej kwestii. Jawnie więc podważył pozycję wicepremiera Błaszczaka - uważa wiceszef PO.
Mariusz Błaszczak z kolei zrzucił odpowiedzialność na dowódcę operacyjnego rodzajów sił zbrojnych gen. Tomasza Piotrowskiego. Nasi rozmówcy z opozycji - byli szefowie MON - wątpią jednak, że wicepremier i minister obrony przedstawia w tym przypadku wersję wydarzeń zgodną z rzeczywistością.
Co więcej, wątpią w to także niektórzy nasi rozmówcy z obozu władzy. - Mariusz spanikował i się broni. Nawet kosztem wojskowych, dla których sam powinien być tarczą. Wybrał jednak swój osobisty interes. Pytanie, jak to zostanie odebrane przez społeczeństwo. I jak sytuację oceni centrala - mówi nam człowiek związany z PiS.
Były prezydent: to pokaz bezradności państwa
- Gdzieś musiała zostać podjęta decyzja, a nie sądzę, że była to decyzja na poziomie dowództwa wojskowego, o nieposzukiwaniu tej rakiety - przekonuje w rozmowie z Wirtualną Polską Bronisław Komorowski.
Były prezydent RP i były minister obrony narodowej twierdzi, że za tą decyzją "stał lęk władz państwa polskiego przed dowiedzeniem tego, że była to rakieta rosyjska". - Gdyby ten fakt wyszedł na jaw, zaczęłyby się wielkie kłopoty i pojawiłyby się pytania: co teraz zrobić? Jak zareagować? Jak podejść do Rosjan? Dlatego władze chciały sprawę wyciszyć - mówi nam Komorowski.
Polityk uważa, że to, co się stało, powinno wywołać "trzęsienie ziemi" na szczytach władzy. Nasz rozmówca podkreśla, że to "skandal i pokaz całkowitej bezradności państwa". - Władze PiS tak się nadymają w stosunku do Rosji, a jak przychodzi co do czego, to nie prezentują nic oprócz lęku. Kreują się na twardych, skutecznych i wstających z kolan, a okazuje się, że boją się reakcji Rosji - mówi.
Jako były zwierzchnik sił zbrojnych i były szef MON Komorowski przekonuje, że nie ma możliwości, żeby siły zbrojne nie poinformowały wicepremiera i ministra obrony o tak znaczącym incydencie. - Minister Błaszczak o wszystkim wiedział. A mimo to nie poinformował premiera. To jest wręcz nieprawdopodobne - dziwi się były prezydent.
Opozycja wierzy Morawieckiemu
- Morawiecki nie słynie z prawdomówności, ale w tym przypadku sądzę, że mówi prawdę. Sam fakt, że to mówi, jest bardzo znaczący. Bo przyznaje się otwarcie do błędu swojego rządu i do niedziałającego mechanizmu przepływu informacji - wskazuje Tomasz Siemoniak.
Były minister obrony w rządzie Donalda Tuska uważa, że odpowiedzialność za tę sytuację powinien ponieść wicepremier Mariusz Błaszczak. Dla Siemoniaka bowiem "czymś niesłychanym jest, by szef MON nie powiadamiał premiera o tak znaczącym wydarzeniu". - Jeśli premier nie wie o takich zdarzeniach, to o czym jeszcze nie wie? O czym informują go jego ministrowie, a co ukrywają? Będziemy domagać się odpowiedzi na te pytania w Sejmie. Chcemy, by minister Błaszczak osobiście udzielił na ten temat informacji - mówi nam wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej.
Jak poinformowała jako pierwsza Wirtualna Polska, w czwartek do prokuratury - wedle zapowiedzi opozycji - miało zostać skierowane zawiadomienie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez ministra Mariusza Błaszczaka.
Wkrótce na wniosek posłów opozycji sprawą rosyjskiej rakiety, która spadła w ubiegłym roku pod Bydgoszczą, ma zająć się sejmowa Komisja Obrony Narodowej. Wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Cezary Tomczyk, członek komisji obrony, przyznaje w rozmowie z nami, że komisja może zebrać się za około dwa tygodnie.
Chcieliśmy zapytać o to przewodniczącego KON posła PiS Michała Jacha, ale polityk nie odpowiedział na naszą wiadomość.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl