Ch‑55 wleciała do Polski. Komentarz szefa Sztabu Generalnego

Premier Mateusz Morawiecki przekonuje, że dowiedział się o incydencie pod Bydgoszczą dopiero w kwietniu. Szef Sztabu Generalnego przekonuje zaś, że informował o sprawie swoich przełożonych. Kiedy? - Wtedy kiedy to miało miejsce - mówi gen. Rajmund Andrzejczak.

Dopiero 27 kwietnia MON poinformowało, że niedaleko Bydgoszczy znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Na zdjęciu szef Sztabu Generalnego gen. Rajmund Andrzejczak
Dopiero 27 kwietnia MON poinformowało, że niedaleko Bydgoszczy znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Na zdjęciu szef Sztabu Generalnego gen. Rajmund Andrzejczak
Źródło zdjęć: © East News

Szef Sztabu Generalnego gen. Rajmund Andrzejczak przekonuje, że zrobił wszystko co trzeba w sprawie rosyjskiej rakiety, która wleciała na teren Polski. Dopytywany przez RMF FM, kiedy poinformował o tym fakcie swoich przełożonych, powiedział: - Wtedy, kiedy miało to miejsce.

Dopytywany przez RMF FM o konkretny termin gen. Rajmund Andrzejczak nie chciał podać żadnej daty. - Poczekajmy, aż prokuratura skończy swoje dochodzenie i wtedy będziemy mieli oficjalną wersję. Proszę zapytać pana premiera, pana ministra. Ja robię to, co mam w zakresie swoich obowiązków - powiedział Andrzejczak.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rakieta pod Bydgoszczą. Kiedy premier się dowiedział?

W środę premier Mateusz Morawiecki był pytany m.in. o to, kiedy dowiedział się o incydencie pod Bydgoszczą oraz o to "dlaczego śledztwo zostało wszczęte tak późno". - Dowiedziałem się o tym incydencie wtedy, kiedy poinformowałem o tym. To było pod koniec kwietnia, kilka dni przed końcem kwietnia, w środku tygodnia - odpowiedział Morawiecki.

To może oznaczać, że premier nie wiedział o tym, że rakieta wleciała w grudniu do Polski.

Co spadło pod Bydgoszczą? Rakieta Ch-55

We wtorek Instytut Technicznych Wojsk Lotniczych potwierdził, że w lesie pod Bydgoszczą spadł rosyjski pocisk manewrujący Ch-55. - Z każdego punktu widzenia to jest nadal kompromitacja i katastrofa z naszej strony. Poziom komunikacji wobec ludności cywilnej jest zatrważający - tak o działaniach polskich służb powiedział WP gen. Roman Polko, były oficer wojsk powietrznodesantowych i sił specjalnych.

27 kwietnia MON poinformowało, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego.

Następnego dnia dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski nawiązał do wydarzeń z połowy grudnia ub.r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ataków powietrznych na Ukrainę. - Powstały pewne hipotezy, mamy pewne wątki, które można byłoby powiązać ze zdarzeniem w Zamościu pod Bydgoszczą - oświadczył.

A gdyby uderzyła w blok w Bydgoszczy? Wzywają Błaszczaka

- Wzywamy ministra obrony do złożenia pilnej informacji na temat tego, co stało się w Zamościu koło Bydgoszczy. Oczekujemy odpowiedzi na już, tu nie ma czasu i nie ma możliwości czekania i zwlekania. Minister Błaszczak obiecywał w grudniu tamtego roku, że polskie niebo jest bezpieczne, nad polskim niebem mysz się nie przeciśnie. I oto przedostała się rakieta, która ma sześć metrów i może przenieść tonę trotylu. Panie ministrze to wstyd, że pan nie wychodzi i nie informuje społeczeństwa co się wydarzyło - powiedział w środę Krzysztof Gawkowski, szef klubu Lewicy.

- Gdyby ta rakieta uderzyła w blok w Bydgoszczy, mielibyśmy katastrofę największą od czasu drugiej wojny światowej i de facto bylibyśmy w stanie wojny. Potwierdzenie tego, że mamy do czynienia z rosyjską rakietą oznacza, że nad terytorium Polski wleciał pocisk innego państwa, które prowadzi wojnę. To oznacza, że powinny zostać podjęte czynności związane z Radą Bezpieczeństwa Narodowego, z NATO, z sojusznikami - dodał polityk.

Czytaj także:

Źródło: RMF FM, WP, PAP

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1331)